Komentarz przed sesją, A-Z Finanse.
Czwartkowa sesja w Stanach nie wniosła nic nowego do obrazu sytuacji. Patrząc na przebieg sesji zza oceanem gracze są tam równie zdezorientowani jak w Europie. Indeksy wczoraj z początku rosły ,potem spadały, następnie wychodziły na nowe szczyty, a dzień zakończyły neutralnie. Pomimo takiego rzucania indeksem S&P500 utrzymał się powyżej 875 pkt. więc teoretycznie nic istotnego się nie stało, ale jeżeli po ponad tygodniu spadków byki nie są w stanie utrzymać dziennego wzrostu o ledwo procent i w końcówce uciekają w popłochu to przyszłość nie rysuje się w zielonych barwach. Dodatkowo cześć inwestorów mogły zmartwić słowa Warena Buffeta, który na horyzoncie widzi drugą falę kryzysu i jest przekonany, że gospodarka USA jest w znacznie gorszej kondycji niż się sądzi. Jeżeli taki scenariusz miałby się zrealizować to w ciągu kilku tygodni wparcia powinny zostać przełamane, a indeksy spaść ok. 10-15 proc. Byłoby to zgodnie po pierwsze ze wskazaniami analizy technicznej oraz z giełdowym wyprzedzaniem koniunktury gospodarczej. Pytanie tylko jak realny jest tak pesymistyczny scenariusz.
Wczorajsza sesja na GPW rozegrała się podobnie do późniejszej sesji w Stanach. Na początku popyt miał przewagę wynikającą z środkowej w miarę udanej obrony wsparć na amerykańskim rynku i WIG20 w dobrej atmosferze zdołał oddalić się od wsparcia 1800 pkt. Skromne siły popytu pozwoliły tylko na nieznacznie ponad procentowy wzrost. Podobny rozwój sytuacji na zachodnich rynkach przy panującym spokoju uniemożliwiał większe zmiany.
Panująca w trakcie dnia stabilizacja spowodowała, że WIG20 najpierw oddalił się od sesyjnego maksimum o kilka punktów, ale już lepsze od oczekiwań dane o tygodniowej liczbie bezrobotnych w USA ponownie doprowadziły indeks na szczyty. Dane nie były w żadnym wypadku przełomowe, ale liczba nowych osób bez pracy jest najmniejsza od stycznia i po raz pierwszy od pięciu miesięcy okazała się niższa od 600 tysięcy. Obecna wartość 545 tysięcy to nadal dużo, ale przynajmniej widać efekty gospodarczej poprawy.
Całe nadzieje na udane zakończenie prysły w końcówce. W dosłownie kilka minut podaż o połowę zmniejszyła całodzienną zdobycz byków. WIG20 zanurkował w stronę 1800 pkt. i otarł się o wsparcie, ale w ostatnich minutach byki zdołały wpracować symboliczny wzrost. Wczorajsza sesja jest kolejną na której ewidentnie widać, że popyt może sobie robić dowolne ruchy, ale gdy na parkiecie pojawia się większa podaż to chętnych do kupna brakuje. Fatalnie wygląda zwłaszcza dynamicznie rosnący obrót podczas spadków. Dalsze losy nadal nie są rozstrzygnięte, bo wsparcie trzyma, a powodów do wzrostów nie ma. Swoją drogą wczorajsza sesja była pierwszą po 5 spadkowych dniach z rzędu, więc niemrawe odbicie nie jest niczym wyjątkowym, a nawet sugeruje podwyższoną ostrożność. Dziś dzień zapewne zaczniemy neutralnie, a następnie gracze będą czekać na jakiekolwiek impulsy, które wcale nie musza się pojawić do końca sesji.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse