We wtorek 27 października przed północą, Polska Grupa Energetyczna podała do wiadomości publicznej informację dotyczącą ceny emisyjnej akcji serii B spółki oraz ostatecznej liczby akcji oferowanych w ramach oferty publicznej.
Po pierwsze okazało się, że ostateczna liczba akcji oferowanych w ramach oferty publicznej wynosi 259,51 miliona sztuk. Z tej puli 38,93 miliona akcji ma trafić do inwestorów indywidualnych, a 220,59 miliona akcji do inwestorów instytucjonalnych. I tu zaskoczenie, bo do inwestorów indywidualnych trafi nie zapowiadane 10%, a 15% oferowanych akcji. Po drugie stało się jasne, że cena emisyjna akcji dla inwestorów indywidualnych i instytucjonalnych w ofercie publicznej została ustalona na 23 złote, czyli tak jak się spodziewano – sięgnęła górnego ograniczenia widełek. W takich warunkach PGE z emisji pozyska kwotę w wysokości blisko 6 miliardów złotych. Po trzecie spółka poinformowała, że całkowity popyt na akcje ze strony inwestorów instytucjonalnych i detalicznych wyniósł około 45 miliardów złotych. Biorąc pod uwagę to, że inwestorzy indywidualni złożyli zapisy na około 1,113 miliarda akcji, to popyt z ich strony wyniósł aż 25,6 miliarda złotych! I na koniec pojawiła się też najważniejsza i nie ma co ukrywać niezbyt dobra informacja dla wszystkich osób prywatnych, które zapisały się na akcje PGE. Według szacunków PGE stopa redukcji dla inwestorów indywidualnych wyniesie w takich warunkach około 96,5 proc.
Tak wysoka redukcja stawia pod dużym znakiem zapytania możliwość osiągnięcia przez inwestorów indywidualnych zadowalającej stopy zwrotu na akcjach PGE (a dokładnie to na prawach do nich, bo do czasu zarejestrowania podwyższenia kapitału spółki przez sąd, to one, a nie akcje będą notowane na GPW) już w dniu debiutu. Sprawa dotyczy zarówno tych, którzy w zapisach posiłkowali się kredytem, jak i tych, którzy w transakcję tą zaangażowali jedynie własne środki finansowe. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że rację będą mieć ci analitycy, którzy wieszczą ponad 15% wzrosty na IPO, a nie ci którzy zakładają ich wyraźnie mniejszą skalę.
Weźmy pod uwagę dwa przypadki. Pierwszy, w którym na zakup akcji PGE przeznaczyliśmy jedynie swoje własne 10 tys. złotych oraz drugi, w którym oprócz tego skorzystaliśmy z kredytu w wysokości 100 tys. złotych (czyli używając 1000% lewaru), zaciągając go przy średnich rynkowych poziomach prowizji i oprocentowania.
W pierwszym zarabiać będziemy bardzo szybko, bo już od momentu, kiedy cena praw do akcji w dniu debiutu przekroczy w górę poziom około 23,3 złotego (cena wyższa od emisyjnej 23,0 PLN, bo musimy pamiętać o uiszczeniu kosztów prowizji maklerskiej przy ewentualnej sprzedaży PDA). Na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo korzystnie, tyle tylko, że po ogromnej redukcji na swoim rachunku maklerskim mamy jedynie 15 walorów PGE, czyli tyle co nic.
Z kolei w przypadku drugim dysponujemy już o wiele większym arsenałem, bo praw do akcji na rachunku mamy aż 167. Niestety biorąc pod uwagę koszty jakie ponieśliśmy w związku z ich zakupem na kredyt, zarabiać będziemy dopiero wtedy gdy cena PDA przekroczy w górę poziom 26,40 złotego, co przekłada się na jej 14,8% wzrost w stosunku do ceny emisyjnej.
Marek Nienałtowski
Źródło: Money Expert