„Przyspieszenie w kredytach konsumpcyjnych spadło bankom jak z nieba. Mogą sobie w ten sposób zrekompensować malejące zapotrzebowanie na kredyty mieszkaniowe – do tej pory lokomotywę napędzającą akcję kredytową. Według wrześniowych danych NBP po sierpniowym rekordzie wzrostu zadłużenia Polaków z tytułu kredytów mieszkaniowych o ponad 5 mld zł nie pozostało już śladu. Hipotek przybyło zaledwie 2,5 mld zł.”, czytamy w „Dzienniku”.
„Zupełnie inaczej sprawa się ma z kredytami konsumpcyjnymi. We wrześniu zadłużenie klientów indywidualnych spłacających tego rodzaju kredyty powiększyło się o prawie 2 mld zł, do 66,2 mld zł (nie uwzględniając zadłużenia na kartach kredytowych). Tymczasem miesięczna wartość przyrostu zadłużenia w tym roku wynosi średnio ok. 1,5 mld zł. Jest to wartość imponująca, bo w tym portfelu trudniej o spektakularne przyrosty – takie kredyty bierze sie przeciętnie na rok – dwa, czyli nieporównywalnie krócej niż w przypadku kredytów mieszkaniowych. Oczywiście, dużo niższe są też kwoty.”, czytamy dalej.
Eksperci zwracają uwagę, że popularyzacji kredytów konsumpcyjnych sprzyja dobra koniunktura gospodarcza i spadające bezrobocie. Nie bez znaczenia jest także zmiana polityki banków i większa dostępność kredytów gotówkowych. Do walki o ten segment rynku włączyli się bowiem najwięksi gracze, m.in. PKO BP.
Więcej na ten temat w „Dzienniku”.