Przez wieki wiosna wyznaczała nieformalny początek roku. Kalendarz agrarny kształtował nie tylko codzienność, ale i zwyczaje, jak choćby pogańskie, ale za to wyjątkowo widowiskowe topienie marzanny. Dzisiaj ta nieco brutalna estetyka dogorywa gdzieś na marginesie codzienności zastąpiona przez odpowiednio dobrane tematycznie bloki reklamowe. Ich zadaniem jest karmienie naszych zmysłów precyzyjnie kształtowanym przekazem marketingowym. Dzięki niemu (oraz odpowiedniemu natężeniu reklam) otoczeni rozkwitającą zielenią, kicającymi w krzakach zajączkami i radośnie popiskującymi kurczętami, skłonni jesteśmy szerokim gestem korzystać z propozycji instytucji finansowych. Tym bardziej, że wiosna faktyczne sprzyja podejmowaniu nowych wyzwań i decyzji.
To akurat nie zmieniło się od tysięcy lat. Wbici w eleganckie garnitury i obładowani dziesiątkami gadżetów nadal wykazujemy te same instynkty, które towarzyszyły naszym odzianym w skóry przodkom. Dawno już nie kruszeją lody i śniegi, które przeszły do historii wraz z pojawieniem się efektu cieplarnianego – ale my gotowi do nowych zadań, pełni energii szturmujemy banki, które właśnie w tym okresie tradycyjnie przeżywają pierwsze żniwa kredytów hipotecznych. Tak będzie i w tym roku i to pomimo spowolnienia na rynku nieruchomości. W naturze wszystko ma swój czas i miejsce, czego potwierdzeniem jest coraz więcej rodzin obściskujących się na sofach, dywanach i uśmiechających się do nas z ekranów telewizorów po spełnieniu marzenia życia, jakim jest kupienie własnego mieszkania – oczywiście na kredyt. Tani, jak nigdy dotąd, bez prowizji i z obniżoną marżą. I co tam jeszcze kto chce.
W Polsce, której znaczna część społeczeństwa już od przynajmniej stu lat żyje wspierana przez rodziny pracujące za wielką wodą, nie trzeba tłumaczyć, jaka waluta kojarzy się z zielenią. Ale tej wiosny wszystko staje na głowie. Dolar jest tani jak nigdy! Na naszych oczach pada jeden z największych mitów, towarzyszących Polakowi od najmłodszych lat. Kto z nas nie dostał na pierwszą komunię przynajmniej stu zielonych od wujka? Kto z nas nie wymieniał drżącą ręką magicznego banknotu w kantorze (starsi Czytelnicy u „konika” pod Pewexem), nie mogąc się nadziwić ile rzeczy można kupić za jego równowartość w osiedlowym okrąglaku: zapiekankę z keczupem, wodę gazowaną „Krysia” i gumę „Turbo” ze zdjęciem sportowego samochodu, którym później wymieniało się z innymi kolekcjonerami. O czasy! O zwyczaje! „Krysia” przeminęła bezpowrotnie, zapiekankę wyparł kebab, a za dolara można ewentualnie ugasić pragnienie mineralną. I to pod warunkiem, że kupimy ją w promocji cenowej.
O wiosno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju
Pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju!
O wiosno, kto cię widział, jak byłaś kwitnąca
Zbożami i trawami, a ludźmi błyszcząca.
Wojny, mimo zaangażowania polskich sił zbrojnych, na szczęście są odległe. Jak jest i będzie z urodzajem w tym roku pokażą już najbliższe tygodnie. Już dzisiaj wiadomo jednak, że galopujące ceny zbóż na światowych rynkach i równoczesne wahania parkietów spowodowały, że w ofertach instytucji finansowych pojawiła się spora liczba produktów strukturyzowanych opartych właśnie o indeksy zbożowe, czy szerzej roślinne. Wydarzenia na światowych rynkach nie pozostają oczywiście bez wpływu także na sytuację w Polsce. Jak podał GUS w styczniu bieżącego roku ceny pszenicy w skupie były wyższe o 36,6 proc. niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, a w przypadku cen uzyskiwanych przez rolników na targowiskach nastąpił ich wzrost o 24,1 proc. Powoduje to oczywiście dynamiczny wzrost cen detalicznych produktów zbożowych. Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w lutowym raporcie „Rynek Rolny (notowania, oceny, tendencje)” wyraźnie podkreśla, że „ceny detaliczne produktów zbożowych w końcu 2007 r. były o ok. 12% wyższe niż przed rokiem. Najbardziej (o 23%) wzrosła w tym okresie cena mąki. Ceny pieczywa zwiększyły się o 14%, natomiast wyrobów ciastkarskich i makaronów o 8%”.
To z czego cieszą się inwestorzy spędza sen z powiek właścicielom włoskich restauracji, które nad Wisłą robią od lat furorę i dotychczas konkurowały cenowo (a przede wszystkim jakościowo) z chińskimi barami. Dalszy wzrost ceny pszenicy na światowych rynkach może mieć bezpośrednie przełożenie na kulinarne przyzwyczajenia Polaków zakochanych w taniej do niedawna kuchni włoskiej.
Prawdziwe spaghetti wymaga bowiem wyjątkowego makaronu. Przygotowuje się go z pszenicy durum charakteryzującej się najwyższą jakością. Od wielu miesięcy jej ceny na giełdach towarowych rosną niemal nieprzerwanie. „Pasty” stanowią podstawę menu większości trattorii i pizzerii. Rynek nie zna próżni, więc talerz popularnego bolognese już za parę dni może znacznie podrożeć – podkreśla większość restauratorów. A nam pozostanie wówczas tylko pogodzić się z odrzuconym, bo zbyt swojskim i za mało kosmopolitycznym schabowym.
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl. Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/! |