„Wiadomo, że za jedną akcję nie zapłacą więcej niż 23 zł. Jednak od tego, ile ostatecznie akcji trafi do osób prywatnych, zależy skala redukcji zapisów. To przesądzi o opłacalności inwestycji dla tych, którzy finansowali ją kredytem (i zapłacili od niego prowizję). Im większa redukcja, tym więcej musi zyskać PGE w pierwszym dniu notowań, aby inwestorzy wyszli na plus. Zwykle bowiem gracze indywidualni sprzedają akcje zaraz na debiucie, aby nie płacić zbyt dużych odsetek od pożyczek” – czytamy w środowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.
„Z wyliczeń firmy Expander wynika, że przy 90-proc. redukcji zapisów kurs PGE na debiucie powinien wzrosnąć o więcej niż 3,6 proc., aby na zakupie akcji zarobił inwestor, który zainwestował 10 tys. zł i wziął 100 tys. zł kredytu, od którego zapłacił 0,4 proc. prowizji. Przy redukcji rzędu 95 proc. do osiągnięcia zysku potrzebny będzie wzrost o co najmniej 7,3 proc., a przy redukcji na poziomie 98 proc. zwyżka musi wynieść aż 18,2 proc. Tymczasem analitycy nie spodziewają się aż tak dużego wzrostu na debiucie”, czytamy dalej w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
„Tymczasem istnieje spore ryzyko, że redukcja będzie większa niż 95 proc. Przyczyną jest hojna oferta banków – można było bowiem wziąć kredyt na zakup akcji w wysokości nawet 10-krotności środków własnych”, donosi gazeta.
Rozpędzona akcja kredytowa banków mogła sięgnąć nawet poziomu 15 miliardów złotych. To zdecydowanie pomoże im poprawić wynik odsetkowy za obecny rok i ukryć skutki kryzysu. Najlepiej na prywatyzacji PGE wyjdą więc instytucje finansowe. Tymczasem inwestorom indywidualnym pozostaje martwić się o poziom redukcji.
Więcej na temat kredytowania zakupu akcji PGE w dzisiejszym wydaniu „ Dziennika Gazety Prawnej ”, w artykule Małgorzaty Kwiatkowskiej pt. „ Uwaga! Kupując akcje PGE na kredyt można stracić ”.
TW