Mieszkańcy dużych miast szczególnie dotkliwie odczuwają nadmiar samochodów na drodze podczas dojazdów i powrotów z pracy. Eksperymentalny rajd po Warszawie w ramach akcji „Żyj bez korków” był okazją do sprawdzenia, jakim środkiem komunikacji można najszybciej pokonać korki i który z nich najkorzystniej wpływa na nasze zdrowie i jakość życia. Okazało się, że spośród wykorzystanych środków lokomocji rower nie miał sobie równych.
Rowerem najszybciej dotrzesz do centrum
Motocykl, samochód, rower, autobus miejski, tramwaj – to środki transportu, które zmierzyły się 29 października br. w konkurencji na najszybszy dojazd z Białołęki i Woli do Centrum. Celem eksperymentu było zbadanie, jak mieszkańcy Warszawy mogą najszybciej dojechać do pracy. Dodatkowym utrudnieniem była pora przejazdu. Zawodnicy startowali o 8.00, gdy stołeczne ulice są najbardziej zakorkowane. Pomiary dystansu, prędkości oraz czasu przejazdu zostały wykonane przy wykorzystaniu urządzeń Garmin Forarunner. Bezkonkurencyjnym zwycięzcą okazał się… rower.
Z Białołęki jako pierwszy dojechał Jacek Bodyk na rowerze górskim Felt. W prawie 33 minuty przejechał dystans 14 km ze średnią prędkością 25 km/h. Ostatnia na metę dotarła osoba jadąca środkami komunikacji miejskiej z czasem około 1 godzina 10 minut. Z Woli również jako pierwszy dotarł rowerzysta, który pokonał dystans prawie 5 km z czasem niecałych 14 minut i średnią prędkością 21 km/h. Miejsce drugie zajęła osoba jadąca komunikacją miejską, osiągając czas 32 minut, a na końcu dotarł piechur z czasem 54 minut.
– Rower jest najbardziej efektywnym sposobem dojazdu do centrum miasta spełniającym nie tylko minimalne, ale i optymalne wymagania bodźcowania w celu poprawy kondycji – komentuje trener sportów wytrzymałościowych Dariusz Sidor.
Badanie wśród warszawskich kierowców
Miasto tętni życiem niemal przez całą dobę. Jego dynamika ma swoje złe strony: większa liczba samochodów i środków komunikacji miejskiej na drogach powoduje większe natężenie hałasu i korki. Jak wynika z badań przeprowadzonych na warszawskich skrzyżowaniach w ramach kampanii „Żyj bez korków”, mieszkańcy stołecznych dzielnic najbardziej oddalonych od centrum, takich jak Białołęka, Rembertów, Wawer czy Ursus, spędzają w korkach średnio od 64 do nawet 85 minut dziennie. Wiele osób, które chcą pracować i korzystać z uroków wielkiego miasta, często musi pogodzić się z miejskim zgiełkiem. Warszawiacy tracą w korkach codziennie średnio 1 godzinę 44 minuty na dojazd do pracy i z powrotem. Zatłoczone miasto i hałas na ruchliwych ulicach powoduje wzrost ciśnienia i podwyższone tętno. Problemy z dojazdem do pracy to dodatkowa ilość nerwów jeszcze przed rozpoczęciem, nierzadko i tak stresującego, dnia roboczego.
– Życie w dużym mieście daje ogromne możliwości rozwoju zawodowego i osobistego, a co za tym idzie również szansę na spełnienie i poczucie satysfakcji. Jednocześnie wiąże się z codzienną dawką stresu i zagrożeniem, że skoncentrujemy się bardziej na karierze, a zaniedbamy naszą jakość życia. Dobrze jest znaleźć sobie zajęcie lub sposób spędzania wolnego czasu, które pomoże nam się zrelaksować i odpocząć po ciężkim dniu – radzi Małgorzata Ohme ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Mieszkanie w centrum to oszczędność czasu i pieniędzy
Codzienne dojazdy do pracy i stanie w korkach to strata czasu, dodatkowy stres i nerwy. Wiąże się to również z wydatkami na paliwo i utrzymanie samochodu. Mieszkanie blisko centrum, zgodnie z symulacją wydatków przeprowadzoną w ramach akcji „Żyj bez korków”, okazuje się rozwiązaniem, które ogranicza wydatki i zapewnia wygodę. Porównując dwie różnie oddalone od Centrum dzielnice, Wolę i Białołękę, taniej żyje się w tej pierwszej.
Przy założeniu, że mieszkaniec Białołęki jeździ do pracy samochodem około 30 km w dwie strony przez 5 dni w tygodniu, a więc 20 dni w miesiącu, jego miesięczne wydatki na paliwo to 243 zł[1]. Dodatkowo, opłaty za parking w centrum wynoszą ponad 500 zł/m-c. Łączna wysokość wydatków osoby mieszkającej w oddalonej od centrum dzielnicy, która dojeżdża do pracy samochodem, może zatem przekraczać o nawet kilkaset złotych wydatki osoby mieszkającej na Woli. Mieszkanie z rynku pierwotnego o powierzchni 50,5 mkw. na Białołęce kosztuje 6 900 zł brutto za mkw., a cena całkowita lokalu wynosi 348 450 zł. Tymczasem, za mieszkanie o podobnym metrażu na Woli trzeba zapłacić 8 050 zł za mkw., czyli 409 745 zł za całe mieszkanie. Miesięczna rata kredytowa[2] na Białołęce wynosi 1526,33 zł, a na Woli 1794,82 zł.
– Radzenie sobie z trudnościami komunikacyjnymi jest niewątpliwie jednym z największych minusów mieszkania w dużym mieście. W dłuższej perspektywie nabycie tańszego mieszkania w peryferyjnej dzielnicy wcale nie jest dla naszego budżetu tak bardzo korzystne. Zresztą, kupno własnego lokum to zbyt poważna sprawa, aby przy jego wyborze kierować się tylko niską ceną. Warto uwzględnić inne korzyści, jakie daje mieszkanie w centrum miasta – zauważa Karol Antkowiak Prezes Gant Development.
[1] Przy założeniu 4,50 zł/l, spalanie 9l/100 km
[2] Założenia: kredyt w PLN – wkład własny 20%, okres kredytowania 35 lat, 2 osoby w rodzinie, raty równe, bez kosztów okołokredytowych, oprocentowanie na dzień 17.11.2010 r. – 5,66% (WIBOR 3M +1,8% marży)
Źródło: Fleishman-Hillard sp. z o.o.