W wielu polskich miastach trwają prace polegające na przywróceniu do życia najbardziej zdegradowanych dzielnic. Szybka ponowna degradacja odnowionych obszarów stanowi dziś największe zagrożenie dla realizowanych programów rewitalizacji.
Odnowione fasady i części wspólne kamienic, nowe instalacje, większa liczba miejsc parkingowych, nowe obiekty tzw. małej architektury w parkach, bezpieczniejsze place zabaw – to, co cieszy jednych mieszkańców miast, prowokuje innych. Problem wynika ze specyfiki rewitalizacji – to zespół inwestycji prowadzonych na najbardziej zdegradowanych obszarach miast. Najczęściej są nimi śródmiejskie dzielnice zabudowane kamienicami zamieszkiwanymi od lat przez tych samych lokatorów. Lokatorów, których sytuacja finansowa od dawna nie pozwalała na prowadzenie jakichkolwiek prac remontowych.
Obszary te, nie dość, że zaniedbane w wymiarze infrastrukturalnym, są siedliskiem poważnych problemów społecznych. Poddawane rewitalizacji tzw. obszary wsparcia charakteryzuje wysoki poziom bezrobocia, przestępczość, wysoki poziom ubóstwa i wykluczenia, niekorzystne trendy demograficzne. Są to też niejednokrotnie obszary zamieszkiwane przez liczną rzeszę imigrantów, mniejszości etniczne i uchodźców.
Mieszkańców terenów trawionych przez takie problemy trudno nakłonić do respektowania efektów prowadzonych prac, nie mówiąc już o aktywnym włączeniu w proces rewitalizacji. Zasady unijne są jednak jednoznaczne – szansa na dotację rośnie, gdy projekt zostaje uzupełniony o tzw. aspekty miękkie, o wymiarze społecznym. Dlatego wiele gmin stara się zaktywizować lokalną społeczność, zwiększając tym samym szansę na akceptację dla prowadzonych przez siebie projektów.
Zagrożenie dla trwałości efektów rewitalizacji zauważają m.in. organizatorzy akcji „Zielone Podwórka” prowadzonej przez ekologiczną inicjatywę Grupy Allegro – All For Planet. W ramach projektu odnowie podlegają zdegradowane podwórka w różnych częściach kraju. By praca nie poszła na marne, organizatorzy angażują do prac samych mieszkańców skupionych wokół podwórzy kamienic. Nie mają wyboru – ufają, że praca siłą własnych rąk skutecznie powstrzyma mieszkańców przez świadomym niszczeniem efektów.
Poważne przeszkody dla trwałości rewitalizacji pojawiły się również w Gdańsku, w rewitalizowanej dzielnicy Letnica. Zmianę negatywnego stosunku mieszkańców wobec zmian postawiono sobie tam za priorytet. Punktem wyjscia była zasada, że to, co nowe jest akceptowane w większym stopniu, gdy ma poparcie osób cieszącym się posłuchem w danym środowisku. Dlatego władze miasta aktywnie wyszukiwały lokalnych liderów, wspólnie przekonując pozostałych mieszkańców do prowadzonych w ich okolicy inwestycji. Efektem tego zawiązano lokalną koalicję wielu podmiotów, stanowiącą swoisty łącznik pomiędzy mieszkańcami a odbieranymi jako wróg urzędnikami forsującymi zmiany.
Jeszcze do 2013 potrwają rozpoczęte programy rewitalizacji. Po tym roku rozpocznie się okres najtrudniejszy – odkrywanie prawdy o trwałości projektów rewitalizacji.
Źródło: Bankier.pl