Janusz Palikot, właściciel Pol-mosu Lublin, podał w oświadczeniu majątkowym, że na bieżące wydatki ma w BRE Banku kredyt w wysokości 300 tys. złotych. Informacje o otwartych liniach kredytowych można również znaleźć w oświadczeniach majątkowych składanych przez dzisiejszych parlamentarzystów. Odnawialny kredyt w PKO BP, w wysokości 50 tys. zł, deklaruje Izabela Jaruga-Nowacka (wicepremier), na 145 tys. zł z tego samego banku liczyć może poseł Kazimierz Marcinkiewicz (PiS).
Jak podaje dziennik banki rzeczywiście sprawnie zakładają linie kredytowe swoim klientom, a przedstawiciele tych instytucji deklarują, że jednym z podstawowych czynników decydujących o linii kredytowej jest wysokość miesięcznych dochodów wpływających na rachunek. Zazwyczaj jest tak, że pensja powinna być wyższa niż 10 tys. zł, chociaż Nordea Bank ustawił poprzeczkę zdecydowanie wyżej – kandydat brany jest pod uwagę dopiero przy dochodach przekraczających miesięcznie 25 tys. zł. Według Andrzeja Gasidło, doradcy z Open Finance, banki chętnie wyróżniają osoby powszechnie znane lub wykonujące zawody tzw. zaufania publicznego.
– Na tej zasadzie banki preferują np. lekarzy i prawników – twierdzi Andrzej Gasidło.
I to nie tylko dlatego, że są przekonane o ich uczciwości. Takie korporacje mają swoje kodeksy etyczne i możliwość wywierania presji na dłużnika. Tłumaczy także, że ludzie zamożni chętnie korzystają z linii kredytowych, by zachować płynność finansową. Ale linie kredytowe na kilkaset tysięcy złotych to, wbrew pozorom, nie jest jeszcze najwyższa półka. Tak uważa Renata Janczura, dyrektor departamentu bankowości prywatnej PKO BP.
– Są osoby zainteresowane liniami kredytowymi jako sposobem finansowania rozmaitych nietypowych pomysłów inwestycyjnych, np. kupna małej firmy, by postawić ją na nogi i odsprzedać z zyskiem. To prostszy dostęp do pieniędzy niż typowy kredyt – mówi.