Środowa sesja nie przyniosła większych zmian na giełdach. Po jej zakończeniu wartość indeksów niewiele różniła się od tej z wtorkowego zamknięcia.
Warszawskie indeksy zaczęły środową sesję na poziomie niemal identycznym, jaki osiągnęły w trakcie wtorkowego fixingu zamykającego notowania. W tych okolicach zdołały utrzymać się jedynie przez pierwszą godzinę handlu, po czym nastąpiło osłabienie. Wczesnym popołudniem WIG20 tracił nieco ponad 0,4 proc. Po dotarciu do 2725 punktów byki zainicjowały odbicie, które wyniosła indeks nieznacznie nad kreskę. To, obok uniezależnienia się od zmian indeksu we Frankfurcie, druga wyraźna zmiana w giełdowym scenariuszu, do którego przyzwyczailiśmy się w ciągu kilkunastu ostatnich sesji. Zwykle po pierwszej godzinie notowań następował kilkugodzinny marazm. Co ciekawe, dzisiejsza aktywność inwestorów nie była powodowana żadnymi danymi makroekonomicznymi. Można więc domyślać się, że pesymizm naszych graczy nie jest aż tak duży, skoro poziom dołka z 2 lutego skłania ich do odważniejszych zakupów. Ta odwaga także nie przybrała poważniejszych rozmiarów i wyczerpała się jednak już 12 punktów wyżej. W efekcie mamy kontynuację trendu bocznego. Po rezygnacji z naśladowania DAX-a, nasz indeks największych spółek zachowywał się niemal identycznie , jak wskaźniki w Budapeszcie i Moskwie, choć u nas skala spadku była nieporównanie mniejsza, a i nad kreską udawało się przez pewien czas utrzymać. BUX tracił 1,6 proc., a RTS około 0,7-0,8 proc. Nieprzypadkowa też była zbieżność ruchów na rynkach akcji i walut. WIG20 tracił do południa, gdy złoty się osłabiał, kiedy zaś nasza waluta odzyskała moc, indeks poszedł w górę.
Sytuację indeksu największych spółek ratowały zwyżkujące po południu po około 2 proc. akcje KGHM i Pekao oraz rosnące o ponad 2,5 proc. papiery BRE. Do południa po 2 proc. zniżkowały walory Getinu i PBG. Niewiele mniej w dół szły akcje Cyfrowego Polsatu. Po niemal 1 proc. spadały papiery PZU, PGE i Tauronu.
Na głównych giełdach europejskich, indeksy po sięgających 0,1-0,2 proc. spadkach na otwarciu, do południa odważniej szły w górę. Wskaźnik we Frankfurcie w pierwszej godzinie notowań przekroczył 7350 punktów, ustanawiając kolejny rekord hossy. Później szło już znacznie gorzej i DAX, podobnie jak indeksy w Paryżu i Londynie już tylko broniły się przed spadkiem poniżej wtorkowego zamknięcia. Poza zwyżkującymi o ponad 1 proc. parkietami w Atenach, Stambule i Sofii oraz mocniej tracącymi giełdami w Budapeszcie i Moskwie, zmiany europejskich indeksów były niewielkie. Odwagę bykom odbierały spadające kontrakty na amerykańskie indeksy, te ostatnie zaś widocznie obawiały się tego, co w swym popołudniowym wystąpieniu powie Ben Bernanke. Powtórzył on jednak to, o czym mówi od dłuższego czasu i o czym wszyscy wiedzą. Bezrobocie jest zbyt wysokie a inflacja zbyt niska.
Po początkowym niezdecydowaniu S&P500 zareagował spadkiem o około 0,5 proc. Tym samym niwecząc rysujące się w końcówce naszych notowań szanse na wzrost. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,16 proc., WIG spadł o 0,11 proc., mWIG40 o 1,02 proc., a sWIG80 o 0,17 proc. Obroty wyniosły 1,1 mld zł.
Źródło: Open Finance