W Wielkiej Brytanii trwa największy kryzys od lat. Czy on sprawi, że żyjący tam Polacy wrócą do domu?
Nie. Rynek brytyjski jest bardzo duży i chłonny. Niedawno przeprowadziłem sondaż wśród Polaków, Węgrów i innych migrantów żyjących w jednej z dzielnic Londynu. Na pytanie, co zrobią w przypadku utraty pracy, niemal jednogłośnie odpowiadali: będziemy szukać nowego zajęcia.
A jeśli brytyjskie firmy ugną się pod naciskami bezrobotnych Brytyjczyków i zatrudnią ich w miejsce Polaków?
Nieprzypadkowo polscy pracownicy tak licznie przyjechali na Wyspy. W wielu branżach, np. budowlanej, brakuje fachowców. Zatrudnionych tutaj Polaków trudno byłoby kimś zastąpić. Poza tym Brytyjczycy nie zechcą pracować za takie stawki, jakie płaci się naszym rodakom. A dla pracodawców wysokość pensji jest ważniejsza niż patriotyzm.
Może Polacy uciekną z Wysp w obawie przed niechęcią sfrustrowanych kryzysem Brytyjczyków?
Agresja Brytyjczyków wobec Polaków jest zbyt wyolbrzymiona przez media. Tabloidy pokazują opinie 60 milionów ludzi przez pryzmat budowlańca, który przegrał z Polakiem kontrakt na remont łazienki. Ale ten Anglik, który zlecił remont łazienki, bardzo Polaków lubi – bo ma usługę wykonaną szybko i tanio.
Trudno jednak, by kryzys nie dotknął Polaków – nawet tych mających rzadkie na Wyspach uprawnienia. Czy to ich nie skłoni do powrotu?
Być może część z nich wróci. Ale Polacy są oszczędni, przeczekają kryzys. A tu jest jeszcze bardzo dużo do zbudowania, zbliża się olimpiada, więc pracy nie zabraknie.