Ministerstwo Finansów zaoferowało właśnie nowe dwuletnie obligacje detaliczne, których oprocentowanie wynosi 5,5 proc. w skali roku. To o 0,25 pkt proc. więcej niż podczas emisji w lutym. Decyzja resortu finansów może być o tyle zaskakująca, że podniósł on oprocentowanie obligacji tuż po ostatniej obniżce stóp procentowych w Polsce do poziomu 4 proc.
Rząd wchodzi do gry o pieniądze Polaków
– Wyraźnie widać, że Skarb Państwa zaczyna mocniej konkurować z bankami o nasze oszczędności. Zależy mu na tym, by pozyskać pieniądze do budżetu – podkreśla Paweł Majtkowski, analityk firmy doradczej Finamo.
Oprocentowanie obligacji 2–letnich jest w tej chwili wyższe od zysków, jakie klient może mieć na niektórych lokatach bankowych. Taka sytuacja jeszcze kilka miesięcy temu była nie do pomyślenia. Wówczas bowiem banki oferowały oprocentowanie depozytów na poziomie 8-9 proc. w skali roku.
Tymczasem teraz np. w Pekao SA zysk z lokaty długoterminowej nie przekracza 3,5 proc. w skali roku, w mBanku wynosi 4,45 proc. To oznacza, że obligacje Skarbu Państwa są znacznie korzystniejsze od depozytów w tych bankach.
Porównajmy to na przykładzie. Lokując 10 tys. zł na depozycie 4,45 proc., zysk klienta po roku wyniesie 445 zł, a po odliczeniu podatku Belki 364,5 zł. Z kolei obligacje dadzą po roku 405 zł, czyli o 40,5 zł więcej niż na lokacie.
Kto sprzedaje ten nie traci
Obligacje mają jeszcze jedną zaletę. Gdy klient będzie chciał sprzedać je przed upływem umówionego wcześniej terminu, nie straci wszystkich odsetek. Dostanie bowiem przysługujące mu odsetki za okres, który upłynął, pomniejszone o 1 zł na każdej obligacji.
Wracając do przykładu: klient kupuje 2-letnie obligacje oprocentowane na 5,5 proc. za kwotę 10 tys. zł (odpowiada to liczbie 100 obligacji). Decyduje się je sprzedać po 3 miesiącach. Naliczony zysk to 137 zł. Od tego trzeba potrącić 100 zł i podatek Belki. Zostaje 29,97 zł. Niby mało, ale po zlikwidowaniu lokaty w banku klient odszedłby z kwitkiem.
Jak podkreśla Bernard Waszczyk, analityk z firmy doradczej Open Finance, obligacje detaliczne w najbliższym czasie będą konkurencją nie tylko dla lokat, ale również dla samych funduszy obligacji.
– Jeszcze kilka miesięcy temu kupowanie funduszy obligacji się opłacało, bo obniżki stóp procentowych zapowiadały wzrost cen jednostek tych funduszy – podkreśla Bernard Waszczyk. – Teraz wysokie zyski nie są już takie pewne – dodaje.
Podobnie wygląda sytuacja z funduszami obligacji, które inwestują w papiery dłużne denominowane w dolarach bądź euro. Inwestorzy, którzy ulokowali w nich pieniądze przed rokiem, dzisiaj liczą krociowe zyski sięgające nawet 50-60 proc. Powód? Załamanie polskiej waluty spowodowało, że ich ceny w przeliczeniu na złote poszybowały w górę.
– Trudno się jednak spodziewać, by w najbliższych miesiącach te fundusze dawały porównywalne zyski. Z pewnością lokowanie w nie teraz pieniędzy niesie ze sobą większe ryzyko niż kilka miesięcy temu – uważa Bernard Waszczyk.
Bezpieczeństwo ponad zysk
Jeżeli szukasz możliwości bezpiecznego zainwestowania pieniędzy na znacznie dłuższy okres, możesz pomyśleć o zakupie obligacji czteroletnich, bądź nawet 10-letnich. One charakteryzują się zmiennym oprocentowaniem: w pierwszym roku 6,5 proc. dla „czterolatek” i 7 proc. dla „dziesięciolatek”.
To o 0,5 pkt proc. więcej niż w emisji z lutego. W kolejnych latach oprocentowanie wylicza się, dodając 2,5 pkt proc. do aktualnego poziomu inflacji. Posiadacz obligacji może być więc spokojny o bezpieczny, choć nieduży, realny zysk.
Łukasz Pałka