Wynika z tego kolejna odmienność, tym razem dotycząca bezpieczeństwa zainwestowanych pieniędzy. Przyjmuje się, że ryzyko utraty pieniędzy pożyczonych państwu jest praktycznie zerowe.
Od strony formalnej różnica polega na tym, że umowę o prowadzenie lokaty terminowej podpisujemy w banku – potrzebny jest jedynie dowód osobisty, pieniądze na pierwszą wpłatę, a wszystko zajmuje najwyżej kilkanaście minut.
W przypadku obligacji skarbowych procedura zależy od tego, w jaki sposób chcemy je kupować. Jeśli jest to tzw. rynek pierwotny, to podpisanie umowy z agentem emisji (upoważniony do ich sprzedaży jest tylko bank PKO BP) również zajmie kilkanaście minut, a do ich kupna oprócz dowodu osobistego niezbędny będzie numer konta bankowego (na to konto zostaną przelane pieniądze po wykupie obligacji przez państwo), a zapłatę można uregulować od ręki lub przelewem. Jeśli jednak inwestor zdecyduje się na odważniejszy krok i zakup obligacji na tzw. rynku wtórnym, czyli giełdzie, konieczne będzie założenie rachunku inwestycyjnego w jednym z domów maklerskich, a to już zajmuje nieco więcej czasu – podaje „Gazeta Prawna”.
Wysokość oprocentowania jest jednym z tych parametrów, które bardzo obrazowo opisują „konkurencję” lokat i obligacji, zwłaszcza przykład ostatniego roku. Przed rokiem oprocentowanie najpopularniejszych z obligacji skarbowych – dwuletnich oraz lokat 24-miesięcznych – było bardzo podobne: nominalne 24-miesięcznych lokat w złotych było na poziomie 5,80-6,50 proc. w skali roku, a emisji sierpniowej 2-latek 7 proc. Dziś jest porównywalne – emisja wrześniowa dwulatek to stałe oprocentowanie w okresie 2 lat w wysokości 4,25 proc. Dla porównania – oprocentowanie lokaty 24-miesięcznej w jednym z dużych polskich banków jest zmienne – wynosi 3,15 proc. w skali roku.
Czas, na jaki możemy inwestować pieniądze – zarówno w przypadku obligacji kupowanych na rynku pierwotnym, jak i lokat – jest podobny. Za konkurentki długoterminowych lokat (12-, 24-, 36-miesięcznych) można uznać wspomniane 2-latki, 3-letnie obligacje skarbowe (o zmiennym oprocentowaniu, symbol TZ). 4-latki (tzw. indeksowane według wskaźnika inflacji powiększonego o marżę odsetkową – symbol COI), 5-latki (stałe oprocentowanie, SP) oraz 10-letnie obligacje emerytalne (indeksowane inflacją, EDO) w zasadzie bezpośredniej konkurencji nie mają – pisze dziennik.
Na koniec trzeba wspomnieć o niemniej istotnej kwestii, którą ekonomiści określają jako płynność inwestycji, czyli wycofanie się z inwestycji lub możliwość jej przedłużenia. Przedłużenie lokaty odbywa się zwykle automatycznie, natomiast w przypadku obligacji wymaga to od klienta deklaracji (deklaracja zamiany na papiery kolejnej emisji). Wycofanie się również jest możliwe (w przypadku obligacji oszczędnościowych mówi się o wykupie przed terminem). W przypadku lokat musimy jednak liczyć się z utratą odsetek lub ich znacznym obniżeniem. Za obligacje otrzymamy całą kwotę, łącznie z narosłym oprocentowaniem. Potrącona zostanie jedynie stała opłata, zwykle 1 złoty, za każdy przedstawiony do wykupu papier – czytamy w „Gazecie Prawnej”.