„Pierwsza grupa już dziś musi się liczyć ze stratami z tego tytułu, ale przykre konsekwencje mogą dotknąć też pozostałe banki – mówi Mariusz Klimczak, prezes Banku Ochrony Środowiska. Przyznaje mu rację Jacek Obłękowski, prezes Dominet Banku: – Duża skala zaangażowania firmy w instrumenty pochodne na waluty z pewnością przełoży się na jakość obsługi wszystkich linii kredytowych.
Jak bańka mydlana pęka przekonanie, że banki, które trzymały się z daleka od instrumentów pochodnych na waluty, mogą spać spokojnie. Świadczą o tym pojawiające się co chwila wnioski o upadłość.”, czytamy w gazecie.
„Zdaniem Michała Krawczyka, partnera zarządzającego w Kancelarii Krawczyk i Wspólnicy, na razie mamy do czynienia z czubkiem góry lodowej. – Z powodu instrumentów pochodnych na waluty wnioski o upadłość składa wiele firm nienotowanych na giełdzie. O tym opinia publiczna nie jest informowana – mówi […]. Według Krawczyka bankom nie uda się uniknąć strat z tytułu instrumentów pochodnych. – Będzie to co najmniej 1 mld zł, choć może być i dużo więcej – zaznacza. Wiele zależy od kursu złotego i to nie tylko wobec euro czy dolara, lecz także japońskiego jena. Swapy procentowo-walutowe na jena, które wykorzystywano do obniżenia kosztów kredytu, zaczynają wygasać w połowie tego roku. Tylko od początku roku cena jena skoczyła z 3,28 do 3,92 zł.”, czytamy dalej.
Z dnia na dzień rośnie liczba firm, które w wyniku transakcji na opcje walutowe, popadają w poważne kłopoty finansowe. Analitycy prognozują, że problemy firm z tytułu opcji przełożą się także na przedsiębiorców, którzy z tych instrumentów nie korzystali. Najprawdopodobniej banki jeszcze bardziej ograniczą dostepnośc kredytów dla firm.
Więcej na ten temat w „Dzienniku”.
Na podstawie: Halina Kochalska