To słabsze otwarcie w USA decyduje o tym, że również na Starym Kontynencie inwestorzy kończą dzień w gorszych humorach niż go zaczęli. W Londynie indeks przeszedł już na ujemną stronę, choć jeszcze w południe zyskiwał ponad 1 proc. Podobnie zachowały się inne giełdy w Europie, w tym i w naszym regionie.
Warszawie udało się w ten trend wpisać podwójnie. Raz, że poranna zwyżka o ponad 1 proc. wyprowadziła WIG20 w dziewicze tereny powyżej 3500 punktów. Po ostatnich silnych wzrostach, wystarczyło poczekać, aż popyt wyczerpie swoje siły – co stało się już rano – i można było oczekiwać osuwania cen. Tak też się stało, a owo osunięcie wzmogło się właśnie w drugiej części notowań, kiedy wiadomo już było, że z USA nie nadejdą tym razem dobre wiadomości (przynajmniej nie w godzinach funkcjonowania GPW).
Warto zwrócić uwagę na obroty (954 mln PLN dla WIG20), które są niższe niż w czasie sesji wzrostowych z minionego tygodnia. Nie przesądza to wcale, że korekta będzie płytka i bezbolesna, ale jest pewnym sygnałem, że właśnie z korektą mamy do czynienia. Ciężko przy tym wyróżnić jakąś spółkę – traciły te, które wcześniej najbardziej zyskiwały, a więc banki (BZ WBK o 4 proc.) i spółki mniejszego kalibru jak Agora, GTC, Prokom czy TVN. Na wartości – lecz nieznacznie – zyskały akcje spółek paliwowych i KGHM, bo im akurat sytuacja na rynkach surowcowych sprzyja.
Na szerokim rynku wzrósł kurs 99. spółek, spadł 138., MIDWIG stracił 0,4 proc. (mimo początkowej zwyżki), a WIRR wzrósł o 0,1 proc., WIG-Banki spadł zaś najmocniej, bo o 1,9 proc.
Na rynku złotego bez większych zmian. Euro staniało poniżej 3,85 PLN, dolar kosztował 2,975 PLN, a frank niecałe 2,38 PLN.