O piątkowej sesji na giełdzie w Warszawie nie ma się specjalnie co rozwodzić. Inwestorzy przyjęli postawę wyczekującą. Jedni czekają na spadek cen by móc akcje odkupić, inni na wzrost by je sprzedać, spora część jest w konfuzji i zastanawia się co właściwie się dzieje. A dzieje się niewiele. WIG20 spadł o 0,6 proc., przy obrotach 586 mln PLN. W zasadzie to zdanie mówi wszystko o aktywności i zmienności rynku. Przypomnijmy, że niższe obroty miały miejsce ostatnio tylko gdy GPW zawiesiła pracę na trzy godziny z powodu awarii. Indeks pociągnął w dół sektor bankowy (przez publikacją wyników banków z WIG20 w przyszłym tygodniu to sygnał niepokojący), co nie powinno być znowu tak dużym zaskoczeniem patrząc na wyceny banków i pamiętając, że kapitał zagraniczny wciąż wycofuje się rakiem z inwestycji w Polsce i w naszym regionie Europy. Bo przecież właśnie banki były wcześniej celem tego kapitału. Ale nie chodzi tu o wywoływanie emocji – wystarczy spojrzeć na niskie obroty, by ten dzisiejszy spadek notowań banków zbagatelizować.
Na szerokim rynku wzrósł kurs 129. spółek, spadł 115. (przewaga obrotów przy drożejących), MIDWIG zyskał 1,2 proc., a WIRR 0,3 proc. Indeks średnich spółek osiągnął najwyższy poziom pomiaru w historii. O ponad 10 proc. podrożały akcje Budimeksu, po tym jak spółka poinformowała o zawarciu nowych kontraktów o wartości niemal 0,5 mld PLN. Jutrzenka po dobrych wynikach zyskała kolejne 10 proc., po wczorajszej zwyżce o 17 proc. Wczorajszy debiutant – Orzeł – staniał o 14,3 proc., inny „nowy” na parkiecie – fundusz Ventus – stracił 9,1 proc.
Złoty był w piątek stabilnie. Euro kosztowało 3,91 PLN, dolar 2,98 PLN, euro 2,41 PLN. Czyli praktycznie bez zmian.