Weekendowe zobowiązania przywódców politycznych i przedstawicieli banków centralnych nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i poniedziałek przyniósł pogłębienie paniki na rynkach finansowych.
Jeszcze wczoraj rano zanosiło się na spokojny przebieg dnia, a do poprawy nastrojów sygnał dał Europejski Bank Centralny, który skupował obligacje włoskie i hiszpańskie, wydając na ten cel 2 mld euro.
W efekcie rentowności dziesięcioletnich papierów w obu przypadkach pospadały o prawie 1 pkt proc. Później było już jednak tylko gorzej, a strach przed gospodarczymi problemami Europy i Stanów Zjednoczonych skłaniał inwestorów do ucieczki od ryzykownych aktywów. Na Starym Kontynencie niemiecki DAX stracił wczoraj 5 proc., francuski CAC40 4,68 proc., a brytyjski FTSE250 4,37 proc. W Polsce WIG20 spadł „zaledwie” o 2,34 proc. W USA indeks S&P500 odnotował najgorszy dzień od grudnia 2008 r. Straty zanotowały wszystkie z 500 spółek, sprowadzając cały indeks 6,66 proc. poniżej piątkowego zamknięcia.
Paniczna ucieczka w bezpieczne aktywa wywindowała kurs złota powyżej 1700 dolarów za uncję. Na rynku walutowym nowe maksima notował frank szwajcarski (EUR/CHF spadł do 1,0648), umacniał się jen i paradoksalnie dolar (potwierdzając tylko „bezpieczny” status amerykańskich obligacji). Polski złoty osłabił się względem euro do 4,08 EUR/PLN, najwyżej od marca. Niepohamowane emocje zaczęły rządzić rynkami i doszukiwanie się głębszych, racjonalnych wyjaśnień mija się z celem. W opanowaniu sytuacji z pewnością nie pomagają media, które podsycają panikę, przywołując porównania do okresu po upadku banku Lehmann Brothers we wrześniu 2008 r.
Ostatnią deską ratunku dla odbudowy zaufania inwestorów w gospodarkę pozostaje dzisiejsze posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku przy Fed. Szef banku centralnego Ben Bernanke musi pokazać silną determinację we wsparciu gospodarki poprzez politykę monetarną. Kontrowersje budzi pomysł kolejnej wielomiliardowej monetyzacji długu (QE3), szczególnie, że ocena zakończonego w czerwcu QE2 pozostaje negatywna. Program Fedu, mający na celu pobudzenie rynku pracy, nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, a wypuszczenie na rynek 600 mld dolarów przyczyniło się do przyspieszenia globalnej inflacji poprzez wytworzenie spekulacyjnych baniek na światowych rynkach żywności i surowców przemysłowych. QE3 to jednak nie jedyny nabój w arsenale Fedu. Bernanke może zasygnalizować, że bank centralny utrzyma przez „długi okres czasu” stan swojego bilansu na obecnym poziomie, tj. 2,87 bln dolarów (jeszcze niedawno Fed sygnalizował stopniowe zmniejszanie zaangażowania w obligacje rządowe).
Fed może także zdecydować się na zmianę obligacji krótkoterminowych na papiery z dłuższym okresem wykupu, doprowadzając do spadku rentowności tych drugich i tym samym pozytywnie oddziaływać na gospodarkę (w USA oprocentowanie kredytów jest odnoszone do rentowności dziesięcioletnich obligacji rządowych). Przede wszystkim bank centralny musi pokazać swoją determinację do zrobienia wszystkiego dla poprawy sytuacji w gospodarce, jak i stabilizacji sytuacji na rynkach finansowych.
W obecnym otoczeniu trudno doszukiwać się racjonalnych przesłanek dla dalszego podążania rynku. Mocno wyprzedany w ostatnich dniach rynek akcji może zaczynać coraz mocniej kusić do zakupu przecenionych akcji i tzw. „łapania dołków”. Odreagowanie ostatnich spadków na giełdach przyniosłoby również odbicie na rynku walutowym. Zmienność pozostaje jednak podwyższona, a zwroty w notowaniach mogą być nagłe. Dla eurozłotego oznacza to poruszanie się w przedziale 4,05-4,10.
Źródło: Dom Maklerski AFS