Tyle właśnie można by zarobić, gdyby w okresie od stycznia do lipca 2011 kupić i sprzedać metale ziem rzadkich. Jednak ich ceny w tym roku mocno spadły. Może to szansa, by jeszcze raz spróbować na nich zarobić?
Inwestowanie na rynkach surowcowych staje się coraz bardziej wymagające. Znaczące wzrosty cen w ostatnich latach doprowadziły do spadku zużycia oraz wzrostu wydobycia metali i paliw kopalnych, co przyczyniło się do większego zrównoważenia rynków. Jednocześnie spowolnienie gospodarcze w ostatnich miesiącach dodatkowo wywiera negatywną presję na ceny. Z tych powodów wśród inwestorów pojawiają się więc coraz bardziej niestandardowe pomysły na zarabianie pieniędzy na surowcach. Szczególnie interesujący wydaje się pomysł zarabiania na metalach ziem rzadkich.
Tablica Mendelejewa dla tych, którzy zakończyli przygodę z chemią na poziomie szkoły średniej, kryje wiele tajemnic. Moją ciekawość zawsze budził doczepiony jakby u dołu pasek o niewiele mówiącej nazwie „lantanowce i aktynowce”. Ubolewałem, że pierwiastki z tych grup nie występowały w reakcjach przeprowadzanych w laboratoriach naszych zeszytów. O ile jeszcze druga grupa wielu osobom znana jest dość dobrze, przynajmniej ze słyszenia (zawiera bowiem w sobie pierwiastki promieniotwórcze), o tyle o lantanowcach raczej się powszechnie nie mówi.
Tymczasem w ciągu ostatnich dwóch lat to właśnie lantanowce, które wraz z dwoma innymi pierwiastkami (skandem i itrem) zaliczane są do siedemnastu metali ziem rzadkich, znalazły się w centrum zainteresowania analityków i inwestorów. Z jednej strony bowiem metale ziem rzadkich mają mnóstwo zastosowań w najbardziej dynamicznie rozwijających się gałęziach przemysłu, z drugiej — istnieje poważna groźba tego, że popyt na nie trudno będzie zaspokoić.
Metale ziem rzadkich służą nowoczesnej gospodarce na wiele różnych sposobów. Do najważniejszych zastosowań należą magnesy, materiały fosforyzujące oraz specjalistyczne stopy metali. Te pierwsze są niezbędne do produkcji zarówno silników elektrycznych, jak i generatorów prądu. Użycie w procesie produkcyjnym magnesów trwałych (wykonanych z metali ziem rzadkich) poprawia sprawność silników (nawet o 20%) oraz efektywność pozyskiwania energii, zwłaszcza ze źródeł odnawialnych, takich jak wiatraki. Materiały fosforyzujące z kolei są niezbędne przy produkcji zarówno energooszczędnych żarówek, jak i diod LED. Popyt na nowoczesne źródła światła (zużywające ponad 75% mniej energii od tradycyjnych żarówek) będzie rósł jeszcze przez wiele lat, wspomagany postępującymi w wielu krajach (nie tylko w UE) regulacjami państwowymi. Trzecim ważnym zastosowaniem są stopy metali, używane przede wszystkim w produkcji anod akumulatorów. Dynamicznie rozwijający się segment samochodów elektrycznych i hybrydowych również jest więc istotnym źródłem popytu na metale ziem rzadkich.
Większość zastosowań lantanowców ma jedną wspólną cechę — pierwiastek jest niezbędny, by wyrób gotowy miał pożądane cechy, jednak zużywa się go w całym procesie w minimalnych ilościach. W efekcie metal ziem rzadkich stanowi mały udział w kosztach, przez co przedsiębiorcy są mało wrażliwi na jego cenę, za to bardzo ich interesuje pewność dostaw. To właśnie, wraz z koncentracją podaży w jednym regionie świata, składa się na specyfikę rynku.
Nie ma chyba innego surowca, który byłby tak uzależniony od jednego dostawcy. Metale ziem rzadkich przebijają pod tym względem nawet platynę, która w 75% wydobywana jest w RPA (o czym świat przypomniał sobie ostatnio przy okazji krwawych strajków). Siedemnaście cennych pierwiastków w 97% wydobywa się w Chinach. Choć prawdą jest, że Chińczycy (a raczej zachodnie firmy produkujące w Chinach) zużywają znaczącą większość wydobywanych u siebie metali ziem rzadkich, to wciąż 32% światowego popytu pochodzi spoza ChRL, co oznacza konieczność eksportu surowców.
Na ten eksport zaś władze Chin od dawna nie patrzyły przyjaźnie. Partia komunistyczna uważała, że lepiej jest eksportować gotowe wyroby, a nie nieprzetworzoną rudę, i ze wszystkich sił starała się bronić przed przenoszeniem produkcji do Wietnamu oraz innych tańszych krajów azjatyckich. Kwoty eksportowe były więc systematycznie obniżane, by zmusić firmy do przetwarzania surowca na miejscu. W zeszłym roku wprawdzie nie było obniżek oficjalnych kwot, jednak eksport został i tak obniżony, a zachodnie firmy miały poważne kłopoty z dostawami. Tym przede wszystkim należy tłumaczyć wzrost cen.
Najpopularniejsze metale ziem rzadkich, takie jak lantan, cer, prazeodym i neodym, zdrożały z poziomu około 30 tys. dolarów za tonę nawet do 200 tys. dolarów. Dla porównania: w przeliczeniu na uncję daje to wzrost z niecałego 1 dolara do niecałych 6 za uncję. Na skutek interwencji Światowej Organizacji Handlu sytuacja na rynku metali ziem rzadkich od zeszłego roku bardzo się zmieniła — ceny wciąż są historycznie wysokie, jednak ponad połowę niższe niż rok temu. Warto być może więc zastanowić się, czy nie dałoby się zarobić na rosnącym zapotrzebowaniu na egzotyczne pierwiastki, które dodatkowo napotyka ograniczenia podażowe.
Najbardziej oczywista forma inwestycji niestety nie jest dostępna. Nie sposób nabyć metali w formie sztabek, i to nie tylko dlatego, że nie ma mennicy, która podjęłaby się ich wybicia, lecz także z powodu braku publicznie dostępnego rynku metali ziem rzadkich. Jedyne, co pozostało inwestorom chcącym skorzystać na rosnących cenach egzotycznych pierwiastków, to związanie swojego losu ze spółkami, które zajmują się ich wydobyciem i przetwarzaniem.
Taka strategia w okresie hossy może przynieść dobre wyniki. Przykładowo: spółka Molycorp, jedyna spółka wydobywająca metale ziem rzadkich w USA, pozwoliła zarobić w okresie od 13 września 2010 roku do 12 września 2011 roku 140%. Niestety, gdy rynek oddał część wzrostów, także kurs spółki poszybował w dół. W ciągu minionego roku jej akcjonariusze stracili ponad 75%. Lepszym pomysłem niż lokowanie wszystkich przeznaczonych na inwestycje w ten segment środków w jedną spółkę jest zakup zdywersyfikowanego portfela akcji związanych z branżą rare earths. Taką możliwość daje fundusz ETF Market Vectors Rare Earth / Strategic Metals. Choć jednostki uczestnictwa charakteryzują się mniejszą zmiennością, to stopa zwrotu jak na razie również rozczarowuje — od końca października 2010, kiedy założony został fundusz, strata sięga 35%. Eksperymentalne inwestycje na rynku surowców wydają się więc odpowiednie tylko dla inwestorów o mocnych nerwach.
Źródło: Wealth Solutions