PKO BP zrobił pierwszy krok na drodze reanimacji upadającego programu Szkolnych Kas Oszczędnościowych. Przez najbliższe 5 miesięcy oprocentowanie środków zgromadzonych na książeczkach wyniesie 4,5 proc., czyli nawet więcej niż bank proponuje klientom indywidualnym. To pierwsza tak istotna zmiana od początku istnienia programu i zapowiedź nadchodzącej rewolucji.
W komunikacie banku możemy przeczytać: „PKO Bank Polski wprowadza bardzo ważną zmianę w zasadach działania Szkolnych Kas Oszczędności. Od 3 stycznia do 31 maja 2011 roku, a więc do czasu zakończenia corocznego konkursu dla szkół, oprocentowanie środków wpłacanych przez 142 tys. uczniów na książeczki SKO wyniesie aż 4,5 proc. Po tym okresie – 3,5 proc.”. Michał Macierzyński, dyrektor Biura Innowacji PKO Banku Polskiego, który bierze udział w liftingu SKO, liczy na to, że zmiana oprocentowania pozytywnie wpłynie na odbiór tego projektu nie tylko przez dzieci, ale także przez opiekunów i szkoły. Pytanie, czy samym oprocentowaniem da się to zrobić? Do tej pory zainteresowanie tym programem systematycznie malało. Obecnie w programie bierze udział niespełna 2 tys. szkół, podczas gdy jeszcze w latach 80-tych w programie uczestniczyło ponad 8 tys. placówek, a prawdziwy boom SKO przeżywały w latach powojennych. Papierowa książeczka jest już przeżytkiem i nie ma się co dziwić, że w największych miastach program jest po prostu martwy.
Do końca tego roku oprocentowanie środków zgromadzonych w ramach SKO było jedynie symboliczne (0,01 proc.) i nie stanowiło jakiejkolwiek motywacji do oszczędzania. Teraz oszczędności dzieci zaprocentują dodatkowymi środkami z tytułu odsetek. Te dodatkowe środki nie zasilą jednak bezpośrednio książeczki dziecka, a powiększą pulę środków wspólnych Szkolnej Kasy Oszczędności i zgodnie z założeniami programu będą wykorzystywane przez opiekunów na cele związane z jej rozwojem. Jest to jednak pierwsza tak znacząca zmiana w historii tego programu i niewątpliwie zasługuje na duży plus. Tym bardziej, że bank zaproponował wyższą stawkę niż oferuje swoim „standardowym” klientom na co dzień.
Historyczna skarbonka
Wyższe oprocentowanie to jednak tylko przymiarki do prawdziwej reaktywacji programu, o której bank po raz pierwszy powiedział głośno w połowie października tego roku. SKO wkrótce mają zostać przeniesione do internetu i dopiero taki krok będzie oznaczał prawdziwą zmianę. Bez tego trudno w obecnych czasach mówić o jakiejkolwiek reaktywacji. Rzeczą normalną powinno być to, że dzieciaki monitorują stan swoich oszczędności przez internet i komórkę, jak w dorosłych wersjach rachunków samodzielnie nazywać cele oszczędności, a wszystko aż się prosi, żeby było okraszone ciekawą, dziecięcą grafiką. Jeśli PKO BP odpowiednio rozegra tą partię, to będzie to prawdziwy przełom dla rynku i rozpoczęcie nowego rozdziału w historii programu. Oczywiście, jeśli tylko bank będzie wystarczająco konsekwentny. A o to wcale łatwo może nie być, bo mimo, że koszty nowego SKO to jakiś ułamek zysków tego giganta, to jednak z założenia jest to produkt deficytowy, a namacalne zyski jeśli już się pojawią, to za kilka – kilkanaście lat. Kadencja żadnego zarządu nie jest aż tak długa.
Otwartym pytaniem pozostaje, w jaki sposób (i czy w ogóle) bank rozwiąże ograniczenie narzucone przez prawo bankowe, by wyposażyć nowe SKO w funkcje podobne do RORu. Dziś dzieciaki mogą korzystać z rachunków dopiero po ukończeniu trzynastego roku życia. Poniżej tego pułapu nie mogą korzystać z „dorosłych” produktów bankowych, na przykład nie zapłacą własną kartą w sklepie, czy nie zalogują się do swojego konta. Inna sprawa, że prawo bankowe nie do końca przystosowane jest pod tym względem do dzisiejszych realiów. Obecnie ośmio czy dziesięciolatki posiadają już telefony komórkowe i często wykupują płatne usługi w sieci (chociażby na portalach społecznościowych) wysyłając premium SMSy. Korzystanie z karty, czy obsługa bankomatu dla dziecka wychowanego w technologii cyfrowej przy powszechnym dostępie do internetu to pikuś.
PKO BP stawia sobie za cel edukację finansową najmłodszych i taki zapis znalazł się nawet w statucie banku. Dzięki SKO jest przy tym praktycznym monopolistą rynku usług finansowych dla dzieci poniżej 13 lat (pomijając kilka banków spółdzielczych). Warto przy tym zwrócić uwagę, że PKO BP z jednej strony edukuje sześciolatków, z drugiej już od najmłodszych lat oswaja z charakterystycznym logiem skarbonki. Pozyskiwanie takiego „klienta” to działanie bardzo długofalowe, do którego przez lata trzeba będzie dokładać. Ale działanie to kiedyś zaprocentuje, bo przynajmniej dla części dzieciaków oszczędzających w SKO, PKO Bank Polski stanie się bankiem pierwszego wyboru.
Zwraca uwagę jeszcze jedna rzecz. PKO BP stawia na edukację najmłodszych, ale w zasadzie nie ma też na tym polu żadnej konkurencji, bo banki wcale nie walczą aktywnie o względy dzieciaków. Konta dla młodzieży ma raptem kilka banków, a w zasadzie żaden z tych rachunków nie wyróżnia się na tle konkurencji niczym specjalnym. Brakuje także stron internetowych dedykowanych tej grupie klientów, które mogłyby przybliżać zagadnienia finansowe. A przecież nie ulega wątpliwości, że walka o najmłodszych klientów, to także rywalizacja o finanse rodziców. Swojego czasu mBank aktywnie promował wśród młodych izzyKonto. Dziś nie ma już specjalnie dedykowanej strony dla tego rachunku, akcji reklamowych czy bannerów. Banki już prędzej rywalizują o względy studentów, niż nastolatków, chociaż i w tym przypadku nie jest to regułą. Konta studenckie straciły już atut darmowości i powoli znikają z rynku. Jeśli już coś banki robią, to działania CSRowe – w tym przypadku najbardziej aktywna jest fundacja Kronenberga działająca przy Citi Handlowym. Poza pojedynczymi akcjami takimi jak klasa BGŻ, banki praktycznie odpuszczają sobie segment najmłodszych klientów.
Czy to się zmieni? Być może. PKO BP nie jest jak się jednak okazuje wyjątkiem. Za kilka dni konto dla młodzieży (powyżej 13 lat) wprowadzi Polbank EFG. Atutem będzie przede wszystkim wysokie oprocentowanie, więc zachęta podobna do tej, którą wprowadza PKO BP. Polbank na razie nie chce zdradzić stawki, ale konto ma się znajdować pod tym względem w rynkowej czołówce. Dorośli raczej nie powinni ostrzyć sobie pazurków na nowy produkt oszczędnościowy, bo zapewne bank wprowadzi jakieś mechanizmy ochronne. Być może będzie to oprocentowanie degresywne – tak już kiedyś było w przypadku kont oszczędnościowych, gdzie niższe oprocentowanie obowiązywało dla kwot poniżej 1 mln. W tym momencie będzie można zastosować patent BOŚ Banku, który dla pierwszego progu oprocentowania ROR zaoferował 8 procent.
Trudno na razie powiedzieć, kiedy SKO zostaną przeniesione do sieci. Rok 2011 wydaje się nam raczej wątpliwym, choć ostatnio statek ze logiem skarbonki na burcie wyraźnie złapał wiatr w żagle, więc niczego nie można wykluczyć.
Źródło: PR News