Ponad połowa Polaków bierze pod uwagę zakup samochodu z napędem elektrycznym – wynika z raportu „Obserwator Auto 2012. Europejczycy i samochód elektryczny” przeprowadzonego przez grupę BNP Paribas. Aż 87 proc. z nas jest przekonana, że to najlepsze rozwiązanie dla środowiska naturalnego, jednocześnie tylko 6 proc. z nas przeszkadza niewielki zasięg takich pojazdów. Dla ponad połowy Polaków główną barierą w zakupie takiego auta jest jego cena.
Już po raz drugi grupa BNP Paribas zbadała europejski rynek pod kątem postaw i najnowszych trendów na rynku samochodowym. Tym razem w centrum zainteresowania raportu „Obserwator Auto 2012” znalazły się samochody ekologiczne. We wrześniu 2011 r. przebadano ponad 6 tys. konsumentów z 10 europejskich rynków, na których funkcjonują banki z grupy BNP Paribas – między innymi Polaków, Niemców, Francuzów, Belgów, Brytyjczyków i Rosjan.
Jak pokazują wyniki raportu, aż 53 proc. Polaków bierze pod uwagę zakup auta ekologicznego, zasilanego energią elektryczną. To zaskakująco dużo, jeśli popatrzymy na Francuzów czy Brytyjczyków – tylko 43 proc. mieszkańców Francji i 30 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii zastanawia się nad takim krokiem. Za to mieszkańcy Rumunii i Turcji nastawieni są bardzo entuzjastycznie: aż 82 proc. Turków i 76 proc. mieszkańców Rumunii rozważa zakup takiego auta.
Ogromna większość badanych jest przekonana, że auto elektryczne jest najlepszym przyszłościowym rozwiązaniem dla środowiska. Uważa tak 87 proc. Polaków, mieszkańcy pozostałych krajów są tego równie pewni. Aż 89 proc. z nas jest przekonania, że bilans emisji gazów cieplarnianych aut elektrycznych jest korzystniejszy niż w przypadku aut spalinowych. Średnio ponad 90 proc. badanych Europejczyków jest tego zdania. Doceniana jest również ekonomiczność takich samochodów – 49 proc. Polaków i 67 proc. Turków uważa, że eksploatacja takiego auta jest bardziej opłacalna. Średnia dla badanych krajów to 53 proc.
Dlaczego zatem auta z napędem elektrycznym są wciąż tak mało popularne? Według raportu „Obserwator Auto 2012” konsumentów wciąż odstrasza cena takiego samochodu. Niemal 80 proc. Polaków sądzi, że auto ekologiczne jest droższe niż jego spalinowy odpowiednik. Dla 52 proc. Polaków oznacza to, że samochody elektryczne są zdecydowanie zbyt drogie. Podobnego zdania są pozostali mieszkańcy Europy. Za produkt zbyt drogi, aby go kupić, uważa takie auta 41 proc. wszystkich badanych.
– Ceny aut ekologicznych to chyba na razie główna przyczyna ich małej popularności – mówi Monika Kuligowska, dyrektor Departamentu Rozwoju Produktów w BNP Paribas Banku. – Jak pokazuje raport „Obserwator Auto”, ogromna większość Polaków ma świadomość, jakie korzyści dla środowiska przynosi użytkowanie takich aut. To, że 53 proc. Polaków bierze pod uwagę taki zakup i aż 87 proc. uważa, że to najlepsze rozwiązanie dla naszego środowiska, jest sygnałem dla instytucji finansowych, że Polacy chcą jeździć takimi samochodami, ale potrzebują wsparcia finansowego i atrakcyjnej oferty kredytów z przeznaczeniem właśnie na auto – tłumaczy Monika Kuligowska.
Co ciekawe, Polacy wykazują się najmniejszym optymizmem, jeśli chodzi o przyszłość cen takich aut. Sądzimy, że samochód elektryczny będzie opłacalny, kiedy ceny paliwa osiągną poziom 5,7 euro/litr. Według Francuzów samochód elektryczny będzie się opłacał przy cenie paliwa 2,9 euro/litr, a według Brytyjczyków – 3,8 euro/litr.
Kolejnym dużym minusem aut elektrycznych jest – jak pokazuje raport – niewystarczający zasięg takich samochodów i zdecydowanie za słabo rozwinięta infrastruktura. 55 proc. Europejczyków deklaruje, że zmieniłoby auto na elektryczne, gdyby akumulator wystarczał na przejechanie 250 km. Wyjątkiem na tle badanych są Polacy, 40 proc. z nich zadeklarowało, że wystarczyłby im zasięg poniżej 100 km, tyle samo jednak oczekuje, że będzie on o wiele większy.
Podobnie wygląda kwestia barier infrastrukturalnych. Aż 90 proc. badanych oczekuje, że będą mogli naładować swoje auto ekologiczne na ulicy. Prawie połowa twierdzi, że czas ładowania akumulatora nie powinien przekraczać 2 godzin. 40 proc. badanych dopuszcza, że będzie to od 2 do 8 godzin. Tymczasem, według ekspertów, w warunkach domowych potrzeba będzie aż ponad 10 godzin, żeby naładować akumulator samochodu elektrycznego.
Wnioski płynące z raportu potwierdza opinia eksperta rynku motoryzacyjnego, Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przedsiębiorstw Motoryzacyjnych.
– Dynamiczny rozwój tego segmentu motoryzacji ma zaciągnięte dwa hamulce. Pierwszym jest zasięg pojazdów elektrycznych, z którym borykają się konstruktorzy. Konieczność zgromadzenia dużej energii w akumulatorach jest obecnie przeszkodą w znacznym powiększeniu zasięgu pojazdów, tak aby mogły bez ładowania przejechać np. 500 km. Blisko 80 proc. kierowców przemieszcza się na odległość nie większą niż 30 km, więc problem zasięgu jest iluzoryczny – mówi prezes PZPM.
Poważniejszym powodem stopującym rozwój rynku jest według niego cena zakupu pojazdu elektrycznego. – Mała skala produkcji powoduje, że cena takiego samochodu jest zdecydowanie wyższa niż spalinowego. Różnica jest na tyle wysoka, że znalezienie amatorów samochodu elektrycznego graniczy z cudem. Na to nakłada się także brak infrastruktury umożliwiającej ładowanie więc i wykorzystanie pojazdów. Konieczne są zachęty ze strony władz, które chcąc wprowadzić nowe ekologiczne rozwiązania będą wspierały konsumentów zarówno stosując ulgi finansowe jak i pozafinansowe np. zezwalając na wjazd do ścisłego centrum tylko pojazdom elektrycznym – tłumaczy Jakub Faryś.
Raport „Obserwator Auto 2012. Europejczycy i samochód elektryczny” został przygotowany w oparciu o badanie przeprowadzone przez TNS Sofres we wrześniu 2011 r. Łącznie przepytano 6000 Europejczyków reprezentatywnych dla lokalnych populacji, na obszarze badawczym złożonym z dziesięciu krajów. Po raz pierwszy badany obszar objął Rosję i Turcję, które dołączyły do Niemiec, Belgii, Hiszpanii, Francji, Włoch, Polski, Portugalii i Wielkiej Brytanii. W celu wzbogacenia badania BIPE przeprowadziło w październiku i listopadzie 2011 r. rozmowy z ekspertami i decydentami reprezentującymi branżę.
Źródło: BNP Paribas