We wtorek giełdy europejskie rozpoczęły dzień ponad trzyprocentowymi spadkami. Gracze byli bardzo zaskoczeni zapowiedzią referendum w Grecji. Pojawiło się wiele wypowiedzi, w których pobrzmiewał jeden ton: musimy się przygotować na niekontrolowane bankructwo Grecji.
Taka atmosfera zachęcała do myślenia o tym, że premier Grecji lada chwila wyjdzie i powie „ja tylko żartowałem”. A serio to gracze czekali na szczegóły i mieli nadzieję, że referendum albo nie będzie albo pytania będą takie, że możliwa będzie tylko jedna odpowiedź (korzystna dla rynków). Tak to jest z referendami, że można manipulować wynikiem przez właściwe sformułowanie pytania.
Oczywiście telefon premiera Grecji był rozgrzany do czerwoności. Premier był nieugięty. Twierdził, że referendum wzmocni pozycję kraju w strefie euro oraz na arenie międzynarodowej. Kanclerz Merkel twierdziła, że w pełni rozumie problemy Grecji. Politycy niemieccy i francuscy też usiłowali ratować sytuację nawołując do szybkiej reakcji na nową sytuację. MFW zapewnił, że stworzy specjalną linię kredytową dla krajów mających problemy. Dzisiaj odbędzie się specjalny szczyt, który ma wyjaśnić sytuację. To poprawiało nastroje na rynku walutowym, ale kurs EUR/USD jedynie redukował duże straty. Nie zmieniło to sytuacji na rynku akcji. Indeksy straciły po ponad pięć procent. Spadły do poziomów sprzed szczytu UE. Sygnały kupna zniknęły.
Rynki amerykańskie też zareagowały bardzo gwałtownie na informacje z Europy. Nie pomagały bykom dane makro. Październikowy indeks ISM dla przemysłu amerykańskiego spadł w październiku z poziomu 51,6 na 50,8 pkt. (oczekiwano wzrostu). Raport o amerykańskich wydatkach na inwestycje budowlane też nie bardzo pomagał. Wzrosły o 0,2 proc. m/m – oczekiwano wzrostu o 0,3 proc.
Indeksy spadały o ponad dwa i pół procent. Jednak wypowiedzi polityków, czekanie na szczyt G-20 i na posiedzenie FOMC zaczęły w drugiej połowie sesji pomagać bykom. Indeksy redukowały skalę spadków. Pomagało bykom to, że jeden z socjalistycznych posłów greckich sprzeciwił się idei referendum. Powiedział, że jest „w zasadzie martwa”. Zakładam, że z czasem sprzeciwów będzie coraz więcej. W końcówce sesji indeksy już tylko nurkowały. Kolejny duży spadek definitywnie postawił kropkę nad i – przełamanie linii szyi formacji RGR przez S&P 500 było pułapką. Jednak wybicie z poprzedniej konsolidacji nadal daje sygnał kupna. Czekamy na wyjaśnienie sytuacji.
O zachowaniu GPW w przedświąteczny poniedziałek nie da się wiele powiedzieć. Niepokoje panujące na rynkach doprowadziły do spadku WIG20 o około jeden procent i przez całą sesję bujał się ona w tych okolicach nie reagując na ruchy na innych giełdach. Dopiero fixing obniżył indeks o dodatkowe pół punktu procentowego, przez co spadek wyniósł 1,57 proc. Na tle innych rynków europejskich (spadki po ponad trzy procent) GPW była oazą spokoju.
Pamiętać jednak trzeba, że była taką oazą przed zapowiedzią referendum w Grecji. To teoretycznie minus, wiec początek sesji powinien być negatywny, ale potem czekania na ratunek Fed i na informacje z nagle zwołanego szczytu unijnego powinno nastroje poprawiać. Zakładam, że politycy zrobią wszystko, co tylko jest możliwe, żeby uratować sytuację. Dlatego też indeksy na rynkach europejskich będą odbijały, co będzie pomagało naszym bykom. Wątpię jednak, żeby udało się zakończyć dzień zwyżką indeksów.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi