– BIG Bank Gdański miał pieniądze na zakup akcji PZU, a przy okazji tej transakcji nie omijał prawa – przekonywał prezes Banku Millennium (dawniej BIG BG).
Zaprzeczał, że należy do klubu Krakowskiego Przedmieścia, do którego „zapisał” go w swoich zeznaniach Grzegorz Wieczerzak. Klub ten miał odnieść szczególne korzyści z prywatyzacji PZU i stać za całą transakcją. – Jak zabraknie historii, to się tworzy bajki – komentował Bogusław Kott.
Przyznał za to, że od jednego z przedstawicieli Eureko słyszał, iż minister skarbu Emil Wąsacz miał domagać się jego głowy w zamian za głowę Władysława Jamrożego. Choć przedstawiciele Eureko od razu go zapewnili, że o żadnej takiej „transakcji” nie może być mowy, Kott nigdy nie wierzył w te słowa ministra skarbu – pisze gazeta.
Cezary Grabarczyk (PO) i Ewa Kantor (Dom Ojczysty) drążyli sprawę czeku, którym BIG BG w listopadzie 1999 roku zapłacił za 10 proc. akcji PZU. Choć Kott przekonywał, że akcje kupowała spółka zależna BIG BG Inwestycje, co miało chronić zgromadzone w samym banku depozyty, posłowie wskazywali, że wystawcą czeku był sam BIG BG. A to może oznaczać, że bank był przez moment właścicielem akcji i naruszył prawo bankowe.
Okazało się też, że do tej samej transakcji użyte były dwa różne czeki, o różnych numerach. Kott, który ma jeszcze zeznawać, obiecał wyjaśnić wątpliwości.