Dlatego Provident może działać na granicy prawa omijając „ustawę antylichwiarską”. Ale instytucje nadzorcze będą dążyć do tego, aby zbadać takie spółki. Nie tylko ze względu na ustawę.
Niebankowe firmy kredytowe sprytnie wykorzystują luki w polskim prawie. Nie podlegając nadzorowi, na podstawie umów cywilnoprawnych trafiają do ludzi, którzy często zmuszeni przez okoliczności, zadłużają się w nich. A ponieważ pozornie otrzymanie pożyczki jest bajecznie proste biorą kwoty, których spłata często przekracza ich możliwości. A skoro nie mogą spłacić jednego kredytu, zaciągają następny coraz mocniej pogrążając się w spirali zadłużenia. Sposobów na pozyskanie takich klientów jest coraz więcej. Od konieczności wpłaty niewielkiej kwoty przed uzyskaniem pożyczki do pozornie niskich rat, które są szalenie atrakcyjne. A właściwie byłyby, gdyby nie to, że zamiast jednej miesięcznie trzeba spłacić cztery. A to dla skromnego budżetu jest już nie lada wydatkiem. Ta czterokrotna miesięczna konieczność spłat rat pożyczki jest domeną działającego w Polsce Providenta.
Tajemnicze RRSO
Zanim jednak dojdziemy do ilości rat do spłacenia w jednym miesiącu, najpierw przypatrzmy się oprocentowaniu stosowanemu przez spółkę. Na stronach internetowych Provident szczegółowo wyjaśnia, że stosowana w firmie wielkość nazwana rzeczywistą roczną stopą oprocentowania „uwzględnia szacunkową wysokość kosztów kredytu, czyli należnych odsetek od kwoty kredytu oraz prowizji za udzielenie kredytu. Wysokość RRSO zależy między innymi od kwoty zaciągniętej pożyczki oraz okresu, na jaki została zaciągnięta. Jej wysokość każdy Klient poznaje zaraz po uzgodnieniu z przedstawicielem szczegółowych warunków umowy. Przykład: pożyczka gotówkowa w kwocie 1000 zł, 52-tygodniowe raty spłaty po 34 zł – roczna rzeczywista stopa oprocentowania wynosi 71,43 proc.”.
W przypadku zaciągnięcia pożyczki w wysokości 1000 zł na pół roku, czyli 26 tygodni roczna rzeczywista stopa oprocentowania to 104,2 proc. Kiedy sprawdzimy koszty pożyczki – te podawane przez Provident Polska, okazuje się, że 80 zł zapłacimy za ubezpieczenie pożyczki, opłata przygotowawcza wyniesie 54 zł, oprocentowanie 62,69 zł, zaś opłata za obsługę domową 332,11 zł.
Kiedy sprawdzimy zapis „ustawy antylichwiarskiej” z 2006 r. okazuje się, że zgodnie z jej zapisem łączna kwota wszystkich opłat, prowizji oraz innych kosztów związanych z zawarciem umowy o kredyt konsumencki – z wyłączeniem udokumentowanych lub wynikających z innych przepisów prawa kosztów, związanych z ustanowieniem, zmianą lub wygaśnięciem zabezpieczeń i ubezpieczeń w tym również kosztów ubezpieczenia spłaty kredytu, nie będzie mogła przekroczyć 5 proc. kwoty udzielonego kredytu konsumenckiego. Natomiast maksymalna wysokość odsetek wynikających z czynności prawnej nie może przekraczać w stosunku rocznym czterokrotności wysokości stopy kredytu lombardowego, którą na bieżąco ustala Narodowy Bank Polski. Czterokrotność ta 11 lipca wynosiła 24 proc. Ustawa mówi również, że postanowienia umowne wyłączające lub ograniczające przepisy o odsetkach maksymalnych, także w razie dokonania wyboru prawa obcego, będą prawnie nieskuteczne.
Jak łatwo wyliczyć, koszty Providenta pomniejszone o kwotę ubezpieczenia pożyczki to 386,11 zł, czyli 38,6 proc., czyli niemal osiem razy więcej niż pozwala ustawa. Mimo to spółka windykuje należności od swoich klientów, którzy mają problemy ze spłacaniem ich na czas. Jej pracownicy powołują się na to, że klienci podpisują z nimi umowy cywilne, w których zgadzają się na warunki takiego kredytowania. A „ustawa antylichwiarska”? Przecież Provident nie jest bankiem, więc czemu miałby stosować przepis, który dotyczy wyłącznie instytucji bankowych i SKOK-ów.
Tomasz Trabuć, rzecznik firmy Provident niechętnie rozmawia o subtelnościach wyliczeń wysokości spłat pożyczek w Providencie i różnicach między kosztami i oprocentowaniem wymaganym przez polskie prawo a tymi, które stosuje Provident w swoich umowach.
– Pana tezy są nieprawdziwe – ucina moje pytania. – Zresztą proszę przeczytać ustawę. Nasze oprocentowanie jest niższe niż to, co wynika z kalkulatora procentowego. Zresztą on wylicza roczną rzeczywistą stopę oprocentowania, a to zupełnie coś innego.
Pozostałe pytania rzecznik kwituje krótkim zdaniem „nie udzielamy takich informacji”. Również te dotyczące wielkości posiadanego przez spółkę rynku.
Pracowników szukamy
Skąd popularność firmy wśród najmniej zamożnych mieszkańców kraju? Nie jest ona wyłącznie wynikiem omijania historii trudnych kredytów w BIK. To pracownicy Providenta są motorem popularności firmy na polskim rynku. To oni w dużym stopniu decydują, czy i w jakiej wysokości można przyznać klientowi kredyt. Trudno się dziwić – przedstawiciel handlowy firmy zarobi tym więcej, im więcej kredytów udzieli i odbierze rat. Jakich argumentów będzie używał w rozmowie na temat terminowych spłat – to już jego sprawa. Zanim udzieli pożyczki, której umowę podpisze w domu klienta, dokładnie ten dom obejrzy. Jeśli klient ma wysokiej klasy sprzęt elektroniczny i AGD, w miarę nowe meble i dobrze urządzone mieszkanie, z pewnością będzie mógł negocjować większą kwotę pożyczki. To, jak wygląda jego mieszkanie, jest ważnym kryterium w procesie oceny zdolności kredytowej. Zaświadczenie o zarobkach też jest istotne, choć nie aż tak bardzo.
Wymagania Providenta w procesie rekrutacyjnym nie są wygórowane. Kandydat na przedstawiciela handlowego musi mieć więcej niż 22 lata i mniej niż 60. Do firmy na spotkanie rekrutacyjne, które jest jednocześnie spotkaniem szkoleniowym, powinien przynieść zaświadczenie o niekaralności. Kolejne dwa warunki to telefon i samochód. Bez tego w Providencie pracy nie dostanie. W niektórych ogłoszeniach prasowych spółka wskazuje również miłą aparycję i doświadczenie w sprzedaży bezpośredniej, jednak ani jedno, ani drugie nie są aż tak niezbędne. W końcu i tak każdy kandydat przejdzie szkolenie.
Kiedy chciałem umówić się na pierwsze spotkanie w sprawie pracy w Providencie, konsultantka była gotowa umówić mnie od razu. Zawahała się tylko przy odpowiedziach na pytania dotyczące wynagrodzenia. – Wynagrodzenie jest zależne od ilości pana klientów – dowiedziałem się w końcu. – Ale ile ono może wynieść, to ja takich informacji panu nie podam. Choć z pewnością uzyska je pan na spotkaniu, na które za chwilę pana umówię. Spotkanie jest bezpłatne i zostanie pan na nie zaproszony telefonicznie.
Dowiaduję się jeszcze, że firma zatrudni mnie na szereg umów o świadczenie usług, a składkę emerytalną będę musiał odprowadzać sobie sam, bo Provident tego nie zrobi.
Brak nadzoru
Działanie Providenta obok ustawy antylichwiarskiej wynika z braku nadzoru nad takimi firmami w Polsce.
– Oni nie są nadzorowani w takim sensie, jak banki czy zakłady ubezpieczeniowe – mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego. – A warto byłoby ich takim nadzorem objąć. Warto przede wszystkim z punktu widzenia konsumentów. Zdaniem KNF właśnie takim firmom państwowy nadzór powinien patrzeć na ręce.
– Mamy taką sytuację, że nadzorowi finansowemu niektóre podmioty świadczące usługi finansowe nie podlegają – przyznaje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. – To wyjątkowo niedobrze. Związek Banków Polskich w ostatnich latach bardzo precyzyjnie przedstawiał swoje stanowisko i jesteśmy przekonani, że firmy obsługując klientów powinny przestrzegać pewnych standardów. Banki w Polsce muszą tych standardów przestrzegać. Również dlatego, że nie tylko udzielają kredytów, ale także przechowują środki klientów, czyli depozyty. Te depozyty muszą być bezpieczne, to wymusza na nas cały szereg starań. Jeśli chodzi o firmy pożyczkowe, to na każdym rozwiniętym rynku działają różne firmy. Ważne jest to, aby klienci – bez względu na to, z jakiej firmy usług zdecydują się korzystać – byli otoczeni troską. Żeby mieli świadomość ryzyk związanych z poszczególnymi produktami, żeby oferta tych firm była wystarczająco przejrzysta. Osoby i firmy świadczące takie usługi powinny informować o wszelkich skutkach wynikających z ich oferty.