Wczorajsza sesja w Stanach Zjednoczonych kontynuowała korektę, która trwa już od czwartku. Indeksy w USA spadły o 3,5 proc. co jest największą przeceną od trzech tygodni, ale nie oznacza powrotu do panicznych spadków.
Głównymi winowajcami poniedziałkowej przeceny był sektor bankowy i motoryzacyjny. Najgorzej zakończył motoryzacyjny gigant GM, który po informacji o rezygnacji prezesa stracił 25 proc. Nie lepiej wyglądały akcje banków – Bank of America potaniał o 18 proc., a Citigroup o 12 proc.
Pierwszy dzień tygodnia był pozbawiony publikacji makroekonomicznych, więc znacznie większy wpływ na sytuację miały słowa i komunikaty. Najbardziej inwestorzy wzięli sobie do serca rekomendację banku Morgan Stanley, który wydał zalecenie sprzedaży amerykańskich akcji uzasadniając, że po największym byczym rajdzie od 1938 roku (S&P500 w 14 dni zyskał 21 proc.) trzeba przygotować się na większą korektę. Na sprzedaż „naganiał” też amerykański Sekretarz Skarbu Timothy Geithner. Po jego niedzielnym wywiadzie w którym powiedział, że duże banki mogą jeszcze potrzebować znacznych pomocy rządowych znalazło się wielu chętnych do sprzedaży bankowych udziałów.
Te fakty znane już były podczas handlu w Europie, dlatego poniedziałkowy początek sesji WIG20 rozpoczął od dwu procentowej zniżki, ale momentalne osłabienie jakie zaistniało na głównych europejskich rynkach notujących 4-5 proc. przeceny od razu pokazało, że odbicie i wyjście na plusy będzie niezwykle trudnym zadaniem.
Podobnie jak wieczorem w USA, tak też i u nas od pierwszych taktów silnie przeceniany był sektor finansowy i surowcowy. WIG20 w trakcie trwania sesji europejskiej, spoglądając na zachodnie odpowiedniki, w najgorszym momencie tracił 3 proc., co zostawiało jeszcze bufor bezpieczeństwa od okrągłej bariery 1500 pkt., ale już przyprawiało byki o spory ból głowy. W końcu cały ubiegłotygodniowy wzrost został utracony, a dodatkowo popyt nie wykazywał najmniejszej ochoty do walki. Po włączeniu się Amerykanów do gry sytuacja zaczęła rozwijać się w dość niebezpieczną stronę. Dynamicznie rósł obrót, a wraz z nim spadki nabierały tempa. WIG20 powiększając spadki otarł się o poziom 1500 pkt. i tylko dzięki wzrostowemu fiksingowi udało się zakończyć na 3,6 proc. przecenie.
Obecny układ stwarza spore zagrożenie kontynuacji spadków. Po pierwsze powstały techniczne przeszkody dla dalszych wzrostów związane z faktem zejścia indeksu poniżej ostatniej środowej super-sesji (WIG20 wzrósł wtedy o 5 proc. ), a po drugie główny motor wzrostów, czyli sektor finansowy przestaje być uważany za „skazany na odbicie” i dotyka go znaczna realizacja zysków. Te czynniki na razie odgrywają znaczącą rolę w trwającej korekcie, ale nadal wszelkie dobre dane makro będą miały wyraźne odbicie w notowaniach i to na nie czeka popyt. Do końca tygodnia rozstrzygnie się więc, czy wczorajsze zejście indeksów poniżej poziomów z początku poprzedniego tygodnia jest jedynie dużą korektą w bessie czy naturalną korektą trendu wzrostowego.
Po trzech dniach spadków wtorek powinien przebiec spokojnie i zakończyć się przynajmniej neutralnie. To spowoduje, że będzie można uznać korektę za ukończoną i szukać kolejnych wzrostowych impulsów. W przeciwnym wypadku strata WIG20 większa niż 1-2 proc. będzie już traktowana jako zagrożenie dalszymi przecenami. Taki scenariusz było widać w dzisiejszych notowaniach na parkietach azjatyckich, gdzie sesja przebiegała spokojnie aż do ostatniej godziny w czasie której najważniejszy japoński indeks NIKKEI stracił 1,5 proc. i wcale nie poprawił ogólnoświatowej atmosfery.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse
Źródło: AZ Finanse