O ile poniedziałek nie obfitował w żadne istotne publikacje danych makroekonomicznych, które mogłyby stać się pretekstem do poważniejszego ruchu, to jednak rynki mają to do tego, iż lubią zaskakiwać. W efekcie wczorajszy wieczór nie należał do najprzyjemniejszych, inwestorzy przystąpili po prostu do realizacji zysków, która doprowadziła do ponad 1 proc. spadków na Wall Street, spadku cen surowców i umocnienia dolara.
Wzrost amerykańskiej waluty to w dużej mierze pochodna pokrywania spekulacyjnych pozycji carry-trade, co zaznaczyło się także na złotym (inwestorzy redukowali zaangażowanie na emerging markets). W efekcie jeszcze wczoraj wieczorem euro wzrosło w okolice 4,2150 zł, a dolar zbliżył się aż w rejon 2,84 zł.
Dzisiaj rano nastroje się nieco uspokoiły (stan z godz. 9:50), co doprowadziło do odbicia się notowań EUR/USD do 1,4875 (z 1,4843 zanotowanych wczoraj wieczorem), a w kraju spadku euro do 4,1950 zł i dolara do 2,82 zł. Kluczowe pytanie, które trzeba sobie teraz postawić to, czy obserwowane wczoraj spadki na giełdach mogą być początkiem dłuższej tendencji, czy też mamy do czynienia z krótkoterminową korektą, a raczej „strząśnięciem” rynku. Jednymi z powodów wczorajszych zniżek były spekulacje, co do możliwego zakończenia programu ulg podatkowych na zakup domów z końcem listopada b.r., czy też możliwych uprawnień jakie ma otrzymać Federal Deposit Insurance (mógłby mieć prawo do podziału firm, w tym też banków, których upadek w przyszłości mógłby zagrozić gospodarce). Słowem, inwestorzy zaczynają obawiać się końca różnej maści programów stymulacyjnych (patrz punkt 1), a on kiedyś przecież nastąpi, a także zmiany obecnego status quo (patrz punkt 2). Czyli po prostu doszukują się powodów do korekty, skoro sezon wyników pomału dobiega do końca. Niemniej bez „wsparcia” w postaci słabych danych makroekonomicznych, szanse na kontynuację spadków na giełdach nie są zbyt duże. Stąd też słuszne wydaje się obserwowane obecnie odreagowanie rynku.
Dzisiaj kluczowe będą informacje, jakie napłyną o godz. 15:00. Mowa o październikowym indeksie zaufania amerykańskich konsumentów sporządzanym przez Conference Board. Oczekuje się utrzymania poziomu z września, tj. 53,1 pkt. Jakikolwiek spadek zostałby odebrany negatywnie, zwłaszcza w kontekście informacji z Wall Mart sprzed kilku dni – ta największa sieć zapowiedziała obniżki cen w okresie przedświątecznym, co może pokazywać, że liczy się ze słabością popytu ze strony Amerykanów. Niemniej kluczowe w tym tygodniu dane, tj. amerykański PKB w III kwartale, mamy jeszcze przed sobą – zostaną one opublikowane w czwartek. I wydaje się, że im bliżej będzie tej publikacji, tym większa będzie polaryzacja opinii.
EUR/PLN: Wczorajszy wzrost potwierdził wcześniejsze koncepcje odnośnie możliwości wystąpienia korekty. Niestety ruchem w okolice 4,2165 w zasadzie wyczerpaliśmy jej potencjalny zasięg. Chociaż nie można wykluczyć jeszcze ponownej zwyżki w okolice 4,22 w tym tygodniu. Taki ruch będzie jednak okazją do korzystnej sprzedaży euro. Silnym wsparciem są okolice 4,17-4,18.
USD/PLN: Sytuacja bardzo podobna do EUR/PLN. Tutaj również wzrost do 2,84 w zasadzie wyczerpał potencjalny zasięg korekty. Koncepcja na najbliższe dni to konsolidacja 2,80-2,84 (test górnej bandy w zależności od ruchów EUR/PLN i EUR/USD). Ewentualny wzrost powyżej 2,84 będzie tylko okazją do korzystnej sprzedaży dolarów. Silnym wsparciem są okolice 2,79-2,80.
EUR/USD: Korekta nie zdołała naruszyć poziomu 1,4842 wyznaczanego przez maksimum z 23 września b.r. Tym samym na obecną chwilę trend wzrostowy jest zachowany. Dzisiaj bardziej prawdopodobna jest jednak konsolidacja 1,4850-1,4930, gdyż poranne zachowanie się rynku (szczyt na 1,4927 i szybki powrót poniżej 1,49) pokazuje jednak wciąż nieznaczną przewagę podaży.
Marek Rogalski
Źródło: DM BOŚ