Zdaniem Szałamachy, ze względu na ograniczenia w zarobkach zarządu, które wynikają z ustawy kominowej, funkcja prezesa PKO BP „to raczej prestiż, a nie finanse dla bankowca”. Gazeta Wyborcza napisała kilka dni temu, że Andrzej Podsiadło, były szef PKO BP zarobił w zeszłym roku „zaledwie” 394 tys. zł. Dla porównania Luigi Lovaglio, wiceprezes Pekao SA, zarobił 3,6 mln zł.
Resort skarbu szuka nowego szefa po rezygnacji Andrzeja Podsiadły, który z bankiem pożegna się z końcem października.