„Kurs franka spadł wczoraj poniżej psychologicznej bariery 2 zł. Po południu na rynku międzybankowym szwajcarska waluta kosztowała dokładnie 1,9950 zł, tracąc od początku roku ok. 8 proc. Ostatni raz tak tania była w 1995 roku, ale wtedy kredyty we frankach nie były w modzie, a kurs złotego nie był ustalany na rynku, lecz przez bank centralny. Można więc śmiało stwierdzić, że frank jest w Polsce historycznie słaby. Informacja ta może cieszyć głównie kilkaset tysięcy osób zadłużonych w tej walucie.”, pisze dziennik.
„Wartość udzielonych kredytów hipotecznych we frankach przekracza – w przeliczeniu na złote – 70 mld. Jeżeli ktoś na początku roku zaciągnął kredyt we frankach w wysokości 200 tys. zł na 20 lat, obecnie płaci miesięczną ratę, która wynosi ok. 1130 zł, czyli o niemal 100 zł niższą niż w styczniu. Jednocześnie w tym samym czasie rata dla podobnego kredytu w złotych wzrosła z 1520 zł do 1620 zł, ponieważ Rada Polityki Pieniężnej czterokrotnie podnosiła stopy procentowe. Aby raty się zrównały, frank musiałby zdrożeć o 40 proc., do 2,8 zł, co raczej wydaje się niemożliwe.”, czytamy.
Wprowadzona przez nadzór bankowy rekomendacja „S” ograniczyła dostępność kredytów walutowych dla osób o niższej zdolności kredytowej. Zgodnie z jej zaleceniami, banki zaostrzyły kryteria udzielania kredytów i oceny zdolności kredytowej klienta. W ostatnich miesiącach kredyty mieszkaniowe we frankach szwajcarskich cieszą się jednak coraz większą popularnością. Głównym powodem wzrostu zainteresowania kredytami walutowymi są wysokie stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego. Po ostatniej podwyżce podstawowa stopa wynosi już 6 proc.
Więcej na ten temat w „Rzeczpospolitej”.