Poza tym, po złym początku, nadeszła informacja o przejęciu aktywów Wachovii (ostatnio to był szósty bank USA) przez Citigroup. Pośredniczył FDIC (ubezpieczyciel depozytów). Z tego wynika, że Wachovia była praktycznym bankrutem. Gracze zaczęli szukać kolejnej ofiary. Najmocniej traciły na wartości akcje banków regionalnych – tam wytypowany do upadku był National City. Koszt pożyczania gotówki na rynkach międzybankowych dramatycznie wzrósł. Nawet wpompowanie przez Fed kolejnych miliardów dolarów (zwiększył swapy walutowe z innymi bankami centralnymi z 300 do 630 mld USD) nie pomagało.
Indeksy giełdowe rozpoczęły dzień od gwałtownego spadku indeksów, a potem oscylowały w okolicach minus cztery, minus pięć procent. Taniały nie tylko akcje instytucji finansowych. Przeceniały się akcje w sektorze surowcowym, co nie może dziwić, skoro widzieliśmy taką przecenę surowców. Jeszcze mocniej przeceniały się akcje w sektorze wysokich technologii, gdzie liderami spadków był Apple (obniżenie rekomendacji przez Morgan Stanley) i Google. Inwestorzy boją się recesji, która szczególnie mocno podetnie zyski spółek tej branży.
Czekano na decyzję Izby Reprezentantów, która wydawała się być oczywista. Przecież wszystko było ustalone, a to co działo się w sektorze finansowym wymagało natychmiastowego działania. W okolicach 19.30 okazało się jednak, że Izba Reprezentantów plan odrzuciła przede wszystkim głosami Republikanów. Indeksy natychmiast gwałtownie spadły – S&P 500 nawet o 7 procent,. a kurs EUR/USD zmienił kierunek. Potem zaczęły odrabiać stracony teren, kiedy zaczęto mówić o powtórzeniu głosowania lub o takiej zmianie planu, która byłaby do przyjęcia przez Republikanów. To jednak wymaga czasu, a banki czasu nie mają… To musiało zakończyć się przeceną. W końcu sesji skalę spadków została przez chwilę nieco zredukowana (kupowali gracze chcący zarobić na odbiciu), ale końcówka znowu była fatalna. S&P 500 spadł o blisko 8, a NASDAQ o 9 procent. Nie ulega wątpliwości, że można nazwać tę sesję krachem. Co dalej? Uważam, że politycy w USA zostaną w końcu zmuszeni do obrony rynków (Senat zbiera się 2.10) tyle tylko, że będzie to USA dużo drożej kosztowało. Im później plan (jakiś plan) zostanie przyjęty tym drożej za to zapłacą również inwestorzy.
GPW rozpoczęła poniedziałek pozornie spokojnie, bo małym spadkiem indeksów, ale wynikało to tylko i wyłącznie z małej płynności rynku. Oferty kupna i sprzedaży bardzo były od siebie odległe (duży spread). Jak tylko handel ruszył na poważnie to WIG20 znalazł się na poziomie niższym o blisko 3 procent od piątkowego zamknięcia. Tak sytuacja utrzymywała się (z wahaniami) prawie do końca sesji. Pawie robi jednak duża różnice. Po rozpoczęciu handlu w USA indeksy ruszyły dalej na południe i sesja zakończył się pięcioprocentowymi spadkami. Najmocniej spadały ceny akcji KGHM (przecena miedzi) i oczywiście sektora bankowego.
Dzisiaj, po odrzuceniu planu amerykańskiej administracji przez Izbę Reprezentantów powinna nas czekać dalsza przecena. Warto spojrzeć na to, co działo się wieczorem na innych rynkach rozwijających się. Przykład Brazylii, w której indeks Bovespa spadał nawet o 13 procent jest poważnym ostrzeżeniem (skończył około 10 procent). Sesją rozpoczniemy spadkiem indeksów. Być może nawet bardzo dużym, chociaż jak widzę rano zachowanie rynków azjatyckich (spadki dalekie w wymiarze od amerykańskich) to być może unikniemy dramatu. Potem powinna się pojawić chęć do kupna tanich akcji i nadzieja na powrót rozsądku w USA. Wszystko jednak i na naszym rynku zależy dzisiaj od informacji z sektora finansowego, pogłosek i wypowiedzi amerykańskich podatników. Jeśli będzie szło ku odbiciu w USA to koniec sesji będzie dużo lepszy niż sesyjne dno. Jeśli rynki amerykańskie otworzą się na czerwono to czeka nas potężny spadek.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi