Kryzys coraz częściej odczuwają również przedsiębiorstwa produkujące towary przeznaczone na polski rynek – takie wnioski płyną z najnowszego raportu Narodowego Banku Polskiego na temat kondycji sektora przedsiębiorstw.
Niemal 35 proc. ankietowanych przez NBP firm z powodu trudnej sytuacji zapowiedziało na ten rok zwolnienia pracowników – największe szykują się w budownictwie i przemyśle.
Trudną sytuację w polskiej gospodarce dostrzega również Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Według jego najnowszej prognozy Polskę podobnie jak inne kraje Unii Europejskiej dotknie w tym roku recesja. Spadek PKB może wynieść zdaniem analityków MFW 0,7 proc.Ministerstwo Finansów przekonuje, że mimo bardzo niepewnej i niestabilnej sytuacji zewnętrznej Polska odnotuje w tym roku wzrost gospodarczy.
Jeżeli jednak prognoza MFW się potwierdzi, to odczujemy to wszyscy. – Sytuacja firm powoduje, że w tym roku wzrost płac nie będzie wyższy niż 3-5 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA. – Biorąc pod uwagę 3-procentową inflację, oznacza to, że nasze dochody realnie nie wzrosną, a w ciągu ostatnich trzech lat byliśmy przyzwyczajeni do kilkunastoprocentowych podwyżek – dodaje. Jego zdaniem wpłynie to na spadek skłonności do zaciągania kredytów i wydawania pieniędzy. To błędne koło, ponieważ spowoduje, że zmniejszenie popytu jeszcze boleśniej dotknie firmy. A te odprowadzą do budżetu w postaci podatków mniej pieniędzy. To z kolei przyczyni się do tego, że rząd będzie musiał poszukać pieniędzy m.in. w naszych kieszeniach.
– Nowelizacja budżetu, który zakładał tegoroczny wzrost PKB na poziomie 3,7 proc., jest nieunikniona – mówi Krzysztof Wołowicz, analityk banku BPS. – Najprawdopodobniej nie uda się również utrzymać deficytu na poziomie 18,2 mld zł, czyli 2,3 proc. PKB – dodaje. Według niego, jeżeli rząd nie poszuka dodatkowych oszczędności i dochodów, to w pesymistycznym wariancie deficyt może przekroczyć 40 mld zł.
Choć sam rząd na razie milczy, to ekonomiści wskazują, gdzie będzie na gwałt szukał dodatkowych pieniędzy.
Wyższe składki rentowe
Najprawdopodobniej rząd będzie chciał podnieść składkę rentową o 4 pkt proc. (po 2 pkt proc. z pensji pracownika i z kosztów pracodawcy). W praktyce oznacza to, że będziemy dostawać mniejsze wynagrodzenie netto. Osoba, która zarabia dzisiaj np. 3 tys. zł brutto, zamiast dotychczasowych 2156 zł na rękę po zmianie dostanie o 60 zł mniej. Z kolei zarabiający 5 tys. zł brutto (3550 zł netto) dostanie o 100 zł mniej. Dzięki tym „oszczędnościom” w naszych kieszeniach budżet może zyskać kilkanaście miliardów złotych.
Wyższa akcyza na alkohol i papierosy
Z podwyżki akcyzy od początku roku rząd planował dodatkowe 2,1 mld zł. Być może to nie koniec. – Podwyżka akcyzy to jedno z najprostszych posunięć, by zyskać pieniądze. Jednak korzyści z tego są wątpliwe. Na jej wzroście zyska jedynie szara strefa – uważa Marcin Mrowiec.
Podatek Belki zostaje
W obecnej sytuacji nie ma szans na realizację rządowych obietnic zniesienia 19-procentowego podatku od zysków kapitałowych, czyli od lokat, obligacji czy giełdy. W ubiegłym roku tylko z tego tytułu do budżetu wpłynęło ponad 4,2 mld zł. O ulgach mogą też na razie zapomnieć ci, którzy liczyli na to, że będą mogli odliczyć od podatku składki odprowadzane do IKE.
Zamrożenie podwyżek w budżetówce, np. nauczycielom
– To być bardzo trudne do przeprowadzenia ze względów społecznych. Rząd może nie chcieć narazić się m.in. silnym związkom zawodowym – uważa Krzysztof Wołowicz. Jednak taki krok może się okazać nieunikniony.
Podwyżki podatków
– W tym roku jest to niemożliwe, bo w roku podatkowym nie można zmieniać obciążeń fiskalnych – zaznacza Marcin Mrowiec. – Jednak jeżeli prognozy dla gospodarki na 2010 r. będą równie złe, to możemy być pewni, że od przyszłego roku rząd podniesie podatki – dodaje.
Ekonomiści są przekonani, że rządowi trudno będzie szukać teraz dodatkowych oszczędności. Tam, gdzie można było je znaleźć to już to zrobiono.
Łukasz Pałka, Beata Tomaszkiewicz