To już jakaś plaga. Ledwo co pod koniec ubiegłego roku Raiffeisen International ogłosił powołanie nowego banku wirtualnego w naszej części Europy, a z podobnymi planami, chociaż skierowanymi na trochę inne rynki, ujawnia się Santander. Na bazie swojego OpenBank chce stworzyć paneuropejski bank, a patrząc na skalę działalności tej instytucji, w nieco odleglejszej perspektywie stworzyć konkurencję dla globalnego ING Direct.
Santander to bankowy gigant, który oparł się kryzysowi finansowemu. Okazuje się, że stosunkowo dobra kondycja hiszpańskich banków to efekt zawiązywania w dobrych czasów rezerw „na zapas”. Tamtejszy bank centralny nakłaniał banki, żeby robić rezerwy bez konkretnych celów, dzięki czemu obecna nadwyżka finansowa ratuje finanse hiszpańskich banków. Inna sprawa, że regionalna dywersyfikacja pomaga Santanderowi w utrzymaniu dobrych wyników. Można wręcz powiedzieć, że bank wykorzystał spowolnienie do szybkiej ekspansji. Mamy zakupy w Wielkiej Brytanii, w Polsce, również ekspansję w Chinach. I to wszystko przy wciąż dobrych wynikach finansowych.
Ostatnim pomysłem banku z Półwyspu Iberyjskiego to stworzenie globalnej marki banku internetowego, który konkurowałby z gigantem – ING Direct. Na początek chodzi o unifikację dwóch banków internetowych w grupie – OpenBanku i brytyjskiego Cahoot. Na samą kampanię reklamową przeznaczono 20 milionów funtów. Ma ona wystartować w UK jeszcze w połowie tego roku. Sam Sandander robi na tym ostatnim rynku prawdziwą rewolucję. Ostatnio wprowadził rachunek Zero Current Account dla wszystkich klientów, którzy spłacają kredyty w przejętym przez siebie banku Abbey. Tak proszę państwa. Rewolucja pod tytułem konto za zero funtów – i nie chodzi tutaj tylko o brak opłat za prowadzenie, ale przede wszystkim opłat karnych za przekroczenie salda. Czyli bank wprowadził darmowy rachunek (który w Polsce jest już standardem) i ogłoszono to na brytyjskim rynku małą rewolucją… Ciekawe, prawda?
Sandander ma bardzo poważne plany w stosunku do nowej linii biznesowej. W tym celu powołał nawet oddział Global Direct Banking, który będzie zarządzał ekspansją bankowości internetowej w kolejnych krajach. W tym momencie nie wiadomo, czy Sandander będzie chciał kopiować rozwiązanie Raiffeisena, czyli działać na europejskim paszporcie, czy też ING Direct, gdzie większość z tych banków działa na osobnych licencjach, będąc tym samym samodzielnymi podmiotami, chociaż z tą samą marką. Z doniesień hiszpańskiej prasy wynika, że po Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, Sandander wejdzie do Włoch i Niemiec. Można się jednak spodziewać, że to nie będzie koniec ekspansji. W tym sensie plotki o których pisaliśmy, że Sandander jest jakoby zainteresowany przejęciem w Polsce Allianz Banku nie byłyby takie bezpodstawne. Od razu podkreślamy – to są tylko plotki, rozwiewane przez obie strony, ale w sumie czy Allianz Bank ma obecnie szanse na rozwój zgodnie z pierwotnym biznes planem? Agent ubezpieczeniowy mógł sprzedać lub refinansować kredyt hipoteczny. Dzięki temu miał na lata klienta na ubezpieczenie mieszkaniowe, do tego pewnie życiowe (potrzebne do hipoteki), a przy okazji sprzedał konto bankowe i kartę kredytową. Na takim pakiecie zarobiłby niezłe pieniądze zarówno jednorazowo jak i w długim terminie. Miałby po prostu motywację. Jednak obecnie, kiedy kredytów hipotecznych nie ma, bank nie ma rozbudowanej linii consumer finance (ani potrzebnego know how), a do tego brak jest oferty dla firm – można się bardzo głęboko zastanawiać, co z tym fantem dalej robić… Może lepiej sprzedać. Żeby nie było, że to takie niemożliwe – przecież podobnie było ze sprzedażą Inforowi Dziennika. Axel mógł się z honorem wycofać z nieudanej inwestycji. Czyli nie jest to taki scenariusz niemożliwy, jak się to może na pierwszy rzut oka wydawać. Ale ok. To są tylko plotki.
Podobnie jak te, że start Raiffeisen Direct (nazwa kodowa) trochę się przedłuża. Problemem może być fakt, że Raiffiesen International chce ten bank zrobić na podstawie paszport europejskiego. A to już się nie podoba lokalnym nadzorcom. I nie ma się co dziwić patrząc na casus Icesave w Wielkiej Brytanii. Dla KNFu już jeden Polbank EFG jest solą w oku, dlatego niekoniecznie musi przychylnie patrzeć na otwarcie takiego banku. Są też ponoć jakieś problemy z dostosowaniem platformy informatycznej. Mimo wszystko informacja o starcie została oficjalnie zaanonsowana na stronach internetowych Raiffeisena w kilku krajach i należy oczekiwać, że lada chwila będzie wiadomo coś więcej.
Banki wirtualne przeżywają swoją drugą młodość. Na Słowacji i Czechach mamy swojski mBank. W Czechach niedawno wystartował Axabank, który też właściwie jest nastawiony tylko na zbieranie depozytów. Słowem najwięksi tego świata widzą już zmiany szykujące się na rynkach i szybko dostosowują swoje strategie, licząc na efekt skali – czyli otwierają internetowe banki w kilku państwach. Robią dokładnie to, co jeszcze za czasów prosperity chciał robić Sławomir Lachowski. To nic nowego, bo pionierem takiej strategii jest ING Direct, ale pokazuje tylko, że bankowość internetowa to nowy afrodyzjak branży finansowej.
Czy za jakiś czas będzie się można spodziewać w Polsce startu OpenBanku? Dlaczego nie? Santander razem z AIG Bankiem to instytucje skupiające się na consumer finance, którym wyraźnie będzie brakować bazy depozytowej. Owszem AIG zbiera lokaty z rynku – ale po jakim koszcie… Odpowiedź? Konta internetowe (bo nie trzeba dużej sieci placówek budować). Oczywiście taką strategią będą się kierowały również inne banki, co w efekcie jeszcze bardziej zwiększy konkurencję na tym rynku. Skutek? Coraz większe koszty pozyskania klienta. Rozwiązanie? Lepsza komunikacja w internecie. To znowu pokazuje, że przed nami wiele zmian. Jest po prostu ciekawie.
Źródło: PR News