Początek poniedziałkowego handlu nie przyniósł większych zmian na krajowym foreksie. O godz. 10:56 (CET) kurs EUR/PLN wynosił 3,7600, a kurs USD/PLN był równy 2,7765. Uczestnicy rynku zignorowali zarówno wypowiedzi przedstawicieli resortów gospodarczych, jak i jednego z członków Rady polityki Pieniężnej. Wyraźnie widać, że rynek oczekuje na jutrzejsze dane GUS dotyczące kwietniowej inflacji. Według prognoz wskaźnik CPI w ujęciu rocznym ma wynieść 2,3 proc. wobec 2,5 proc. w marcu.
Katarzyna Zajdel-Kurowska, wiceminister finansów w wywiadzie dla poniedziałkowej Gazety Prawnej podkreśliła, że tegoroczne potrzeby pożyczkowe państwa będą o kilka miliardów złotych niższe od planu, a Piotr Woźniak, minister gospodarki oznajmił dziennikarzom, że nie jest zaniepokojony siłą złotego. Z kolei Stanisław Nieckarz, z RPP powiedział, także dla Gazety Prawnej, że w kolejnych miesiącach inflacja będzie się obniżała, a Rada nie musi dokonywać żadnych zmian w prowadzonej polityce monetarnej
Rynek międzynarodowy
Piątkowe dane za Stanów Zjednoczonych zdecydowanie nie były korzystne z punktu widzenia siły amerykańskiej waluty. W kwietniu sprzedaż detaliczna nieoczekiwanie spadła m/m o 0,2 proc., a po odjęciu samochodów nie uległa zmianie. Na rynku w obu przypadkach spodziewano się 0,4 proc. wzrostu. Z kolei ceny produkcji sprzedanej przemysłu w tym samym miesiącu wzrosły m/m o 0,7 proc., czyli tylko ciut powyżej 0,6 proc. prognozy, ale już w ujęciu netto (a więc po wyłączeniu mocno wolatylnych cen żywości i energii), nie zmieniły się, choć oczekiwano ich 0,2 proc. zwyżki. Nie ma się więc co dziwić, że inwestorzy znowu zaczęli mówić o możliwej obniżce stóp procentowych w USA w tym roku, a w takich warunkach zielony wyraźnie stracił na wartości w stosunku do całego koszyka (indeks dolarowy spadł dziś rano do 81,997, choć w piątek maksymalnie wynosił 82,357, a w czwartek 82,384). Jeżeli chodzi o kurs EUR/USD to w pierwszej części poniedziałkowej sesji doszło do jego wzrostu do 1,3550 z ok. 1,3460/65 minimalnie w piątek.
Warto jednak pamiętać o tym, że spadek wartości waluty USA napędzają jednak nie tylko obawy o stan amerykańskiej gospodarki oraz o to, że jeszcze w tym roku dojdzie do zmniejszenia kosztu pieniądza za oceanem, ale także oczekiwanie większości analityków na to, że inne główne banki centralne świata będą podnosić stopy procentowe. W zeszłym tygodniu politykę monetarną zacieśnił Bank Anglii (5,5 proc.), a wiele wskazuje na to, że nie był to jego ostatni raz. Także wtedy stało się jasne, że choć ECB takich kroków nie podjął, to zrobi to w czerwcu. Co więcej po przedstawionych dziś w nocy czasu polskiego danych o sprzedaży detalicznej w Nowej Zelandii należy oczekiwać, że także tam mogą być podjęte podobne działania (choć stopa procentowa wynosi już dziś, aż 7,75 proc.). A to przecież tylko niektóre przykłady.
Na poniedziałek nie zaplanowano publikacji ważniejszych danych makro z USA. O godz. 11:00 (CET) przedstawione zostaną za to informacje z Niemiec o marcowej produkcji przemysłowej (prognoza mówi o jej wzroście m/m o 0,3 proc. i zwyżce r/r o 3,7 proc.).