Sprawa zakupu polskich stoczni przez katarskiego inwestora, mimo pozytywnych zapowiedzi, nie doczekała się jeszcze „happy endu”. Lepszy los może jednak czekać ministra skarbu Aleksandra Grada, który mimo zapowiedzi premiera, prawdopodobnie nie straci stanowiska.
– Donald Tusk nie stawiał ultimatum ministrowi skarbu, że ten straci stanowisko, jeśli nie dojdzie do sprzedaży polskich stoczni – powiedział rzecznik rządu Paweł Graś w „Salonie Politycznym Trójki”.
Stwierdzenie rzecznika rządu miało miejsce dzień po konferencji prasowej, na której Aleksander Grad poinformował, że katarska spółka nie wpłaciła pieniędzy za zakup stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Słowa rzecznika rządu nie pokrywają się z wcześniejszymi deklaracjami Donalda Tuska. – Jeśli do końca sierpnia nie zostanie zakończona sprawa stoczni, minister skarbu Aleksander Grad będzie musiał pożegnać się ze swoim stanowiskiem – powiedział premier, kiedy katarski inwestor nie dotrzymał pierwszego terminu wpłaty 380 milionów złotych.
Paweł Graś powiedział w „Salonie Politycznym Trójki”, że rząd chce uniknąć najgorszego scenariusza, czyli wyprzedawania majątku stoczni po kawałku. Jak dodał, strona rządowa chce zrobić wszystko, by utrzymać produkcję statków.
Nieudolne działania rządu
Dariusz Adamski, szef „Solidarności” Stoczni Gdynia uważa, że za upadek polskich stoczni odpowiadają wszystkie dotychczasowe ekipy rządzące.
Gość „Sygnałów Dnia” w Programie Pierwszym Polskiego Radia podkreślił, że minister skarbu utracił wiarygodność i skompromitował premiera Donalda Tuska. Dariusz Adamski podkreślił, że stoczniowcy nie chcą już rozmawiać z Aleksandrem Gradem. Według Adamskiego, nieudolne działania strony rządowej odstraszały polskich inwestorów, którzy byli zainteresowani przejęciem stoczni.
Szef „Solidarności” Stoczni Gdynia powiedział, że związkowcy chcą, by przedłużono działanie ustawy stoczniowej. Związkowcy wciąż liczą też na to, że uda się wynegocjować z Komisją Europejską przedłużenie terminu prywatyzacji stoczni.
W ocenie Adamskiego, przykład Stoczni Gdynia pokazuje, że zakład może, poprzez zmianę struktury, czyli między innymi ograniczenie załogi, produkować zysk. Szef stoczniowej „Solidarności” podkreślił, że otrzymuje sygnały, iż są firmy gotowe zlecić zakładowi budowę statków.
Trudny biznes
Publicysta Marek Zając, gość „Trójki” uważa, że problemy z katarskim inwestorem pokazują, iż stocznie to zły biznes.
– Dziwi mnie rządowy optymizm. Te negocjacje nie toczą się dobrze. Donald Tusk postawił na jedną kartę czyniąc ze stoczni sztandarowy problem swojego rządu. A od początku wiadomo, że sytuacja jest fatalna. Rząd na własne życzenie stanął pod ścianą – powiedział publicysta.
Symbolem determinacji rządu stała się wypowiedź premiera Donalda Tuska, który zapytany czy nie niepokoją go doniesienia, że stocznie kupił kapitał zajmujący się m.in. handlem bronią odpowiedział: „Gdyby miało się okazać, że kupujący handlują bronią, bursztynem, złotem jest mi to całkowicie obojętne. Chcę, żeby je uratował”.
Zdaniem Stanisława Janeckiego, redaktora naczelnego „Wprost”, odpowiedzialni za doprowadzenie do fatalnej sytuacji stoczni są Leszek Miller i jego minister gospodarki Jacek Piechota.
– Panowie mieli ambitny plan, żeby stocznie wykończyć – powiedział publicysta.
Odnosząc się do sprawy katarskiego inwestora Janecki zaznaczył, że od początku było wiadomo, że pieniądze nie wpłyną.
– Rząd zawarł jakiś „deal” przy zakupie gazu dla Polski z Kataru. Tylko nikt nie chce nam powiedzieć, o co w nim chodzi. Teraz mamy prawo zapytać co znajduje się w umowie z Katarem na dwadzieścia lat. Może się okazać, że w rzeczywistości to polski podatnik zapłaci za stocznie, poprzez zakup ogromnych ilości gazu z Kataru – powiedział Janecki.
Zdaniem redaktora naczelnego „Wprost” odważny rząd powinien przygotować plan socjalny dla stoczniowców i powiedzieć, że biznes stoczniowy przez najbliższe 10 lat będzie nieopłacalny.
IAR