Spokojnie było również przez długi czas na rynku walutowym i w handlu elektronicznym na rynku ropy. Kurs EUR/USD już w nocy spadał, a potem spadki pogłębił. W końcu dnia naruszył nawet wsparcie na poziomie 1,46 USD. Na razie jednak to tylko naruszenie, bo bez udziału inwestorów z USA trudno taki sygnał uznać za poważny. Ropa w handlu elektronicznym jednak przez pewien czas drożała (reakcja na huragan Gustav), ale niezbyt mocno. Od rana widać było, że popyt jest słaby i jak tylko pojawiły się optymistyczne informacje odnośnie siły i trasy huraganu to zaczęła bardzo wyraźnie tanieć (w końcu dnia staniała o ponad 4,5 procent do 111 USD). Również nijakie zakończenie szczytu UE w sprawie konfliktu Gruzja – Rosja zaszkodziło bykom na tym rynku.
Nic dziwnego, że po 4 godzinach indeksy w Europie wróciły do poziomu piątkowego zamknięcia, a potem rynki weszły w marazm. Niczego nie zmieniła publikacja indeksów PMI dla poszczególnych krajów UE i całej strefy euro. Tak jak oczekiwano w sierpniu sektor produkcyjny nadal się rozwijał w tempie mniej więcej zgodnym z prognozami. Sesje zakończyły się neutralnie. Można powiedzieć, że huragan i jego efekty (spadek ceny ropy) były błogosławieństwem dla byków, bo dzięki temu zapomniano, co tak naprawdę było powodem amerykańskiej przeceny w piątek.
Dzisiaj zobaczymy jak zmieniły się w strefie euro ceny przemysłu (inflacja PPI), ale dane te wpłyną najwyżej na chwilę i tylko na rynek walutowy. Jeśli chodzi o USA to dane o wydatkach na konstrukcje budowlane zostaną zlekceważone (o ile rzeczywiście, tak jak się oczekuje, będą słabe). Gracze wpatrywać się będą w indeks ISM dla sektora produkcyjnego. Ostatnio balansował on na granicy między recesją, a rozwojem. Prognozy mówią o delikatnym spadku. Jeśli rzeczywiście będzie kosmetyczny to znaczenie tego raportu będzie minimalne. Duże odchylenie w dół zaszkodzą dolarowi i akcjom, a każde w górę podziała odwrotnie. Generalnie poniedziałkowy spadek ceny ropy będzie pomagał amerykańskim indeksom, a przez to również i europejskim. Tylko fatalne dane makro albo jakaś nieoczekiwana informacja z sektora finansowego może bykom dzisiaj zaszkodzić.
Na naszym rynku walutowym w poniedziałek złoty od rana tracił reagując na umocnienie dolara do euro na rynkach światowych. Niczego nie zmieniła opublikowana przez ministerstwo finansów prognoza sierpniowej inflacji (5 procent). Rynek mniej więcej tego oczekiwał. Ciekawostką było to, że nawet wtedy, kiedy ropa drożała to nie osłabiała dolara. Potem, kiedy zaczęła tanieć, co poprowadziło kurs EUR/USD na południe, nasza waluta nie miała już wyboru.
Z piątkowego umocnienia złotego nic już nie zostało. Nastroje nadal są anty- złotowe. Dzisiaj wszystko zależy od tego, jak zachowa się rynek globalny po publikacji danych w USA. Może również odbijać cena ropy, co dolara do euro zazwyczaj osłabia. Cokolwiek by się jednak nie stało to osłabiająca złotego korekta się jeszcze nie skończyła.
GPW rozpoczęła poniedziałek podobnie jak inne giełdy europejskie – jednoprocentowym spadkiem indeksu WIG20. Potem też nasz rynek zachowywał się bardzo podobnie do innych giełd. WIG i WIG20 wróciły do piątkowego zamknięcia, a MWIG40 nawet bardzo wyraźnie rósł. Co prawda obrót był śladowy, ale to, że nie było agresywnej podaży dużo mówiło o nastrojach panujących na parkiecie. Słabe były spółki surowcowe, co nie może dziwić, skoro taniały surowce, a szczyt UE jeszcze niczym się w czasie naszej sesji nie zakończył.
Taki odpoczynek po wybiciu się z miesięcznego kanału trendu spadkowego nie anuluje samego sygnału. Wydaje się, że dzisiaj indeksy w USA powinny rosnąć (a przynajmniej, że na to będą liczyć gracze europejscy). Dlatego też bardzo bym się zdziwił, gdyby nasze indeksy nie wzrosły. A jeśli wzrosną to sygnał kupna na WIG20 będzie umocniony. Poza tym doszłoby wtedy do wybicia MWIG40 z ponad rocznego kanału trendu spadkowego, co byłoby poważnym sygnałem kupna.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi