Poza tym wcześniej zamykał się rynek obligacji, a to też zazwyczaj szkodzi wolumenowi na NYSE i NASDAQ. W niepewnej sytuacji, po 3 dniach wzrostów i przed trzema dniami odpoczynku gracze chcieli zrealizować zyski, co nieco pomagało niedźwiedziom. Okazało się też, że zestaw danych makro był bardzo zróżnicowany.
W sierpniu odczyt indeksu Chicago PMI (opisuje stan gospodarki w regionie) wzrósł mocno z poziomu 50,8 do 57,9 pkt. Co prawda te dane są bardzo zmienne, ale niewątpliwie bardzo bykom (szczególnie zwolennikom silnego dolara) pomagały. Również indeks nastroju Uniwersytetu Michigan wzrósł (weryfikacja danych z połowy miesiąca) mocniej niż tego oczekiwano. To jednak było już wliczone w ceny.
Okazało się jednak, że raport o przychodach i wydatkach Amerykanów był bardzo słaby. Wydatki wzrosły mniej niż tego oczekiwano (0,2 proc.), a przychody spadły dużo mocniej od prognoz (0,7 proc. – oczekiwano 0,1 proc.). Po odjęciu inflacji wydatki spadły o 0,4 procent, czyli najmocniej od czterech lat. Poza tym bazowy wskaźnik wydatków osobistych (PCE core), wzrósł z 2,3 do 2,4 procent. Jeśli doda się żywność i energię to PCE wzrósł o 4,5 procent, czyli do poziomu najwyższego od 17 lat. W tym zestawie danych widać już było brak zwrotów podatkowych, które tak pomagały we wzroście PKB w drugim kwartale. Nic dziwnego, że to graczy zaniepokoiło.
Poza tym indeksowi NASDAQ szkodziły opublikowane po czwartkowej sesji raporty kwartalne i prognozy Dell i Novell. Gracze realizowali też zyski w sektorze finansowym. Przez ostatnie kilka dni sporo było tych, niezbyt usprawiedliwionych, zysków. Na 3 godziny przed końcem sesji indeksy na śladowym obrocie zaczęły rosnąć, ale koniec sesji znowu był bardzo słaby. Spadek całkowicie wymazał czwartkowy wzrost. Jedyna pociecha byków to to, że trzeba brać poprawkę na trzydniowy weekend.
Dzisiaj w USA giełdy nie pracują (Święto Pracy). Teoretycznie zapowiada się więc w Europie nudna sesja, ale niekoniecznie tak się musi stać. Po pierwsze huragan Gustav przybiera na sile – mówi się, że może być równie silny jak Katrina, która zniszczyła Nowy Orlean. To powinno podnosić ceny ropy (nawet NYMEX dostosował godziny handlu do sytuacji wynikającej z tego huraganu). Droga ropa w powiązaniu z dużymi spadkami indeksów w USA podczas piątkowej sesji powinna doprowadzić do spadków indeksów europejskich. Poza tym rozpoczyna się szczyt UE w sprawie konfliktu Gruzja – Rosja, a to też musi zwiększać nerwowość. Inaczej mówiąc: byki wydają się stać na straconej pozycji. Muszą się tylko modlić o to, żeby huragan nagle stracił siły, bo wtedy pojawi się olbrzymi optymizm.
GPW rozpoczęła piątkową sesję od wzrostu, ale prawie cały popyt koncentrował się na PKO BP. WIG20 atakował linię trendu spadkowego i poziom 2.600 pkt. Nieśmiałe zachowanie innych giełd europejskich hamowało u nas popyt, ale widać było olbrzymią chęć wygenerowania sygnału kupna. Jak tylko, po publikacji danych w Eurolandzie, indeksy europejskie ruszyły na północ to i u nas skala wzrostów się zwiększyła. Hamował wzrosty spadający kurs PKN. Tracił też PGNiG. Widać tu było bardzo wyraźnie niepokój o dostawy rosyjskiej ropy i gazu. Indeksy rosły już ponad jeden procent, ale słabe dane z USA (o przychodach i wydatkach) chęć do kupna akcji osłabiły. Druga partia danych (indeks z Chicago) natychmiast poprawiła nastroje, ale nie na tyle, żeby zwiększyć skalę zwyżki. WIG20 wybił się z miesięcznego kanału trendu spadkowego, ale to jest na razie wstępny sygnał kupna. Dzisiejsze zachowanie rynku dużo nam może powiedzieć o jego stanie.
Komentarz przygotował
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi