Zadaniem głównego doradcy jest wspomaganie fuzji, żeby przyniosła ona spodziewane rezultaty. To konsultanci przyjrzą się strukturom obu banków, określą ich efektywność, porównają kultury obu organizacji. Doradcy powinni nakreślić struktury nowej organizacji, by działała bez zakłóceń.
Jak podaje „Rzeczpospolita” drugą pozycję na liście płac zajmą prawnicy. Zwykle przy fuzji nie pracuje jedna kancelaria, tylko kilka. Obie łączące się instytucje oddzielnie zlecają przygotowanie potrzebnych ekspertyz dotyczących tej samej kwestii. Prawnicy pracują nie tylko przy przygotowaniu fuzji, ale także w trakcie jej trwania. – W tym przypadku będą oni mieli mniejsze pole do popisu. Najważniejsze decyzje zostały podjęte za granicą. Polakom zostało tylko ich wykonanie – mówi prawnik z międzynarodowej kancelarii, która specjalizuje się w fuzjach.
Połączenie dwóch dużych przedsiębiorstw wymaga także pracy banku inwestycyjnego, który musi wycenić obie spółki. W przypadku Pekao SA i Banku BPH będzie musiał ocenić parytet wymiany akcji. To najpewniej zrobią lokalne banki inwestycyjne, które znają najlepiej polski sektor bankowy.
Główny doradca na pewno będzie potrzebował pomocy. Trudno teraz określić, ile firm "załapie się" jako pomocnicy. Na pewno będą to spółki, które zajmują się zarządzaniem personelem. Konsekwencją fuzji będą zwolnienia. Banki będą starały się to zrobić w taki sposób, żeby nie ucierpiał na tym ich wizerunek. Nie będą też chciały, żeby z powodu niepewności odeszli dobrzy pracownicy. Dlatego też wynajmą firmy, które będą szukały posad zwalnianym, a w razie potrzeby zadbają o ich przekwalifikowanie.
Żeby dobrzy pracownicy nie odchodzili, a głównym ich zajęciem w pracy nie było zastanawianie się, co będzie dalej, konieczna jest skuteczna komunikacja wewnętrzna. Do tego zwykle zatrudniana jest firma public relations. Ma ona zapanować nad informacjami dotyczącymi fuzji, które przekazywane są pracownikom i klientom oraz mediom – czytamy w „Rzeczpospolitej”.