Nowe, obowiązujące od trzech miesięcy prawo o upadłości konsumenciej jest właściwie martwe. „Największą wadą ustawy jest to, że jest w niej solidny kij na dłużnika, a marchewki nie ma. Składając wniosek o upadłość, zadłużony skacze w nieznane. Wie, że może stracić cały majątek (nawet mieszkanie, dostanie tylko pieniądze na wynajęcie innego przez rok), że być może będzie musiał oddawać na poczet długów dużą część swoich przyszłych dochodów.”, czytamy.
„Marchewką dla konsumentów mogłoby być wpisanie do ustawy obietnicy ochrony jakiejś części majątku bankruta lub choćby części jego przyszłych dochodów. Dziś majątek nie jest chroniony w ogóle, a to, jaki procent przyszłej pensji będzie ‚rekwirowany’ na pokrycie długów, zależy od uznania sądu […].”, czytamy dalej.
„Drugi mój postulat to wpisanie do ustawy automatycznej redukcji długów każdej osoby, która zostanie zakwalifikowana przez sąd do upadłości. Redukcja nie musi być duża: wystarczy 10, może 20 proc. Chodzi o rabat, który uczyni upadłość konsumencką rozwiązaniem korzystniejszym niż bierne czekanie na wizyty komorników i windykatorów. Wreszcie – należałoby wprowadzić zasadę, że za postępowanie upadłościowe płacą również wierzyciele. Sam wniosek o upadłość kosztuje tylko 200 zł, ale cała procedura likwidacji majątku dłużnika to już kolejne kilka tysięcy złotych, które są potrącane z tzw. masy upadłości. Paweł Dobrowolski z Instytutu Sobieskiego w swoim raporcie o upadłości konsumenckiej zwraca uwagę, że dla wielu osób niemających dużego majątku same koszty działalności syndyka przekreślają sens starania się o upadłość […]”, pisze Maciej Samcik.
W marcu weszły w życie przepisy o upadłości konsumenckiej. Eksperci podkreślają, że nowe prawo jest bardzo restrykcyjne, a dla dłużnika wystapienie o upadłość oznacza jeden wielki skok w nieznane. Upadłość można ogłosić tylko w przypadku wyjątkowych i niezależnych okoliczności, takich jak na przykład choroba, czy utrata pracy. Lista przeszkód blokujących ogłoszenie upadłości jest bardzo długa. Na przykład z dobrodziejstw ustawy nie mogą skorzystać osoby prowadzące działalność gospodarczą, czy rolnicy.
Więcej w artykule „Taka upadłość to fikcja, dajmy ludziom drugą szansę” autorstwa Macieja Samcika opublikowanym w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej”.