Jeśli popatrzeć na „kryzysy” w sektorze bankowym, to najczęściej mają one miejsce po publikacji jakichś ważnych informacji, z których wynika, że w Polsce usługi bankowe są drogie. Tak było z danymi, wg których tylko Chińczycy płacą od nas więcej za obsługę bankową, tak było i obecnie z opłatami interchange.Wcześniej praktycznie nikt się tym przecież nie interesował – potem robił się z tego temat dyżurny. Tak sobie prorokujemy, że niedługo odgrzany zostanie problem transferów transgranicznych. W UE to koszt średnio 2,5 euro. Opłaty spadły od 2001 roku o 90%. Jak jest w Polsce – wiadomo. Czekać tylko na wyciągnięcie raportu na temat tych cen (aż dziwne, że jeszcze tego nikt nie zrobił…)
Na całe szczęście ta drożyzna powoli się zmniejsza. Tańsze opłaty wprowadził m.in. Kredyt Bank, ING BSk, DnB Nord. Obniżył swoje wymagania BZ WBK. Do tego grona od 1 marca dojdzie również Raiffeisen Bank.
Z naszych informacji wynika, że bank wprowadzi stałą opłatę w wysokości 40 zł za realizację przelewu za granicę w opcji OUR. Dzięki temu łatwo można określić całkowite koszty przelewu w momencie jego zlecania. Do tej pory bywało z tym różnie, ponieważ bank pobierał opłatę za przyjęcie zlecenia przelewu w wysokości 0,5% kwoty. Niby mało, ale minimum wynosiło 30 zł, a maksimum 200. Ta ostatnia kwota dotyczyła również przelewów w walucie, w której bank nie prowadzi rachunku Nostro (prowadzi w obcych 14 walutach). Do tego mogły dojść inne koszty.
Jednym słowem – będzie łatwiej i taniej – chociaż 4 razy drożej od unijnej średniej. Ważny jest jednak kierunek i za to trzeba bank pochwalić.