Wtorek na rynkach akcji w USA zapowiadał się kiepsko, ale sytuacja poprawiła się po W USA środowa sesja należała do tych raczej dziwnych. Zresztą zachowanie rynków europejskich, gdzie część graczy udawała, że wyniki szczytu Merkel – Sarkozy ich satysfakcjonuje, też było dość niejednoznaczne. Taki typowy, letni handel w warunkach sporej niepewności.
Publikowane w USA dane makro nie miały najmniejszego wpływu na zachowanie rynków. Nikt nie zareagował na publikację indeksów dla rynku kredytów hipotecznych w USA. Raport o lipcowej inflacji PPI był nieco gorszy od oczekiwań. Główna jej miara wzrosła o 0,2 proc. m/m (oczekiwano braku zmiany), a inflacja bazowa o 0,4 proc. m/m (oczekiwano 0,2 proc.). Fed i rynki patrzą przede wszystkim na inflację CPI, więc nic dziwnego, że reakcji nie było.
Bardzo dziwaczne było zachowanie rynku walutowego. Okazało się (co mnie bardzo dziwi), że wzięto ustalenia francusko-niemieckie za dobrą monetę. Przede wszystkim zapewne dlatego, że zarówno Hiszpania jak i Włochy z radością zaakceptowały ustalenie planu i zapowiedziały, że mogą być one podstawą do emitowania euroobligacji (mimo że Sarkozy i Merkel zdecydowanie się przeciwko temu opowiedzieli). Nie wykluczam jednak i tego, że rynek zaczyna już grę przed sympozjum Fed w Jackson Hole (za tydzień). Kurs EUR/USD nieznacznie wzrósł. Coraz bardziej prawdopodobne jest wybicie z trójkąta, co generowałoby sygnał sprzedaży dolara. Zakładam jednak, że byłoby to jednak tylko zaproszenie do wejścia w szeroki trend boczny.
Na rynku akcji informacje napływające ze spółek były mieszane. Po wtorkowej sesji wynikami kwartału i prognozami zasmuciły Dell i Analog Devices. Przed sesją środową lepsze od oczekiwań raporty opublikowały Staples i Target. Zachowanie rynku było dziwne. Sesja rozpoczęła się od wystrzału indeksów na północ. Rosły już nawet o jeden procent, ale po godzinie i bez żadnych nowych, istotnych przyczyn zaczęły się osuwać.
Na 3 godziny przed końcem sesji NASDAQ tracił jeden procent, a S&P 500 barwił się na czerwono, ale trzymając się bardzo blisko poziomu wtorkowego zamknięcia. Oprócz wyników Della (nie takie rzeczy rynek wytrzymywał, jeśli był w „byczej” fazie) szkodził posiadaczom akcji układ techniczny, czyli „krzyż śmierci”, o którym w tych komentarzach dużo już pisałem. Indeks S&P 500 doczołgał się do końca sesji praktycznie bez zmian, a NASDAQ spadł o około pół procent. Negatywne sygnały techniczne utrwaliły się.
GPW poszła w środę od rana za innymi giełdami europejskimi. Indeksy na otwarciu sesji spadły o ponad jeden procent. Szybkie odreagowania na rynkach europejskich błyskawicznie również u nas zawróciło WIG20. Indeks przez krótki czas pozostawał pod kreską, ale spadek był kosmetyczny. Indeks WIG20 szybko zabarwił się na zielono, a potem rynek wszedł w fazę wyczekiwania. Dopiero po rozpoczęciu sesji w USA indeks znowu ruszył na północ, ale ciągle słabnące indeksy na Wall Street uniemożliwiły zakończenie sesji wzrostem. Było po prostu neutralne. Doskonale zachowały się mniejsze spółki, dzięki czemu MWIG40 i SWIG80 wzrosły o dwa procent. Nie należy dopatrywać się w tym niczego dziwnego. Po prostu więcej spadły to i więcej odbiły, a opór podaży był na nich mniejszy niż na spółkach dużych.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi