Tylko w trzecim kwartale bieżącego roku ogłoszono 5067 upadłości konsumenckich. Wierzyciele niewypłacalnych dłużników stracili 146,5 mln zł – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Ten rok będzie rekordowy pod względem liczby bankructw. Eksperci szacują, że do końca grudnia ich liczba może przekroczyć 20 tysięcy.
Liczba upadłości konsumenckich w Polsce w 2023 roku znacząco wzrosła, osiągając alarmujący poziom. Według Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, do końca września tego roku ogłoszono upadłość konsumencką w stosunku do 15 594 osób. To prawie tyle samo, ile w całym roku 2022, kiedy bankructw było 15 622. Wszystko wskazuje na to, że do końca roku zostanie przekroczona bariera 20 tysięcy upadłości. Jeśli tak się stanie, będzie to rekord w najnowszej historii Polski.
Od 1 stycznia 2015 roku upadłość ogłosiło już ponad 89 tys. osób. Dotychczas rekordową liczbę bankructw zanotowano przed dwoma laty – było ich wówczas 18 205.
Długi się piętrzą
Upadłość nie jest efektem krótkotrwałych problemów finansowych. To skutek kumulujących się niekiedy przez kilka lat problemów finansowych. 49 proc. dłużników widniało w bazie danych Krajowego Rejestru Długów już na 2 lata przed ogłoszeniem upadłości. Im bliżej ogłoszenia niewypłacalności, tym więcej dłużników pojawia się w rejestrze. Rok przez upadłością było ich 54 proc., a pół roku przed – niemal 60 proc.
– Osoby, które ogłosiły upadłość pozostawiły po sobie prawie 147 mln zł długów. Problemy większości z nich widać było ze znacznym wyprzedzeniem. Niestety nie wszyscy wierzyciele z tej wiedzy skorzystali. Ci, którzy tego nie zrobili, dzisiaj liczą straty – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Zobowiązania przychodzą z wiekiem
Spośród ponad 5 tys. dłużników, którzy ogłosili upadłość w III kwartale 2023 r., największą grupę stanowią osoby w przedziale wiekowym od 36 do 45 lat. Są one winne swoim wierzycielom ponad 42,4 mln zł, a łączna liczba ich nieuregulowanych zobowiązań finansowych sięga prawie 3 tys. Drugą grupą są osoby w wieku 46-55 lat, które mają 2 256 niezapłaconych zobowiązań na łączną sumę prawie 36 mln zł. Na trzecim miejscu są dłużnicy w wieku od 26 do 35 lat, winni swoim wierzycielom 23,7 mln zł.
Najmniej upadłości w III kwartale br. ogłosiły osoby będące u progu swojego dorosłego życia. 66 dłużników w wieku od 18 do 25 lat ma do oddania niecałe 1,3 mln zł. Na tę sumę składają się 173 niezapłacone zobowiązania finansowe.
Upadłość jest cechą miejską
Najwięcej bankructw ogłosili dłużnicy z miast, głównie tych liczących powyżej 300 tys. mieszkańców oraz od 20 do 50 tys. To łącznie 40,4 proc. wszystkich bankrutów, którzy pozostawili po sobie ponad 66 mln zł długów.
Patrząc na wartość zadłużenia bankrutów przez pryzmat mapy Polski, to przoduje województwo mazowieckie. 437 osób, które ogłosiły upadłość w III kwartale, pozostawiło po sobie aż 24 mln zł długów. Niewiele mniej, bo prawie 21,4 mln zł, należy do dłużników z woj. śląskiego, którzy stanowią najliczniejszą grupę bankrutów – 565 osób. Trzecie miejsce należy do woj. wielkopolskiego. Osób ogłaszających upadłość i notowanych w KRD było tam 413, a zostawiły one po sobie ponad 17,2 mln zł długów. Najmniejsze zadłużenie zanotowały osoby z woj. podlaskiego – to niecałe 2 mln zł. W III kw. br. było ich 62.
Niespłacane kredyty obciążają najbardziej
Osoby ogłaszające upadłość są winne przede wszystkim instytucjom finansowym i ubezpieczeniowym (to głównie banki, firmy pożyczkowe, ubezpieczeniowe, firmy windykacyjne i fundusze sekurytyzacyjne). Niewypłacalni konsumenci zalegają im ponad 138,4 mln zł. Dłużnicy mają też nieuregulowane rachunki na prawie 1,5 mln zł wobec operatorów telekomunikacyjnych. Natomiast 3,8 mln zł stanowią nieopłacone alimenty, które, jak wiadomo nie ulegają umorzeniu w upadłości konsumenckiej.
Niewypłacalność to proces stopniowy, a nie nagłe zjawisko. Przyczyn kłopotów dzisiejszych bankrutów należy szukać 2-3 lata temu. W części przypadków ma na nią wpływ inflacja, która zaczęła gwałtownie rosnąć w październiku 2021 roku. A na pewno przyspieszyła zwiększanie się kłopotów z regulowaniem zobowiązań. Co nie znaczy, że nie można ich było uniknąć.
– Schematy postępowania większości osób, które ostatecznie kończą jako bankruci, są powtarzalne. Najpierw lekceważą problem – uznają, że to chwilowe, a jednocześnie nie robią nic, aby go rozwiązać. Czyli np. zaciągają kolejne zobowiązania, choć już mają komplikacje ze spłatą poprzednich, „bo jakoś to będzie”. Odrzucają też pomoc negocjatorów z firm windykacyjnych, którzy mogą im wyciągają do nich dłoń – w porozumieniu z wierzycielami – w opracowaniu takiego planu spłaty, który będzie realny. Firmy te zaczynają więc kierować sprawy do sądu, a windykacją zajmuje się komornik. Tu już skończyło się miejsce na negocjacje i elastyczność. Najczęściej nie ma też już tyle majątku, żeby spłacić długi. I pozostaje ogłoszenie upadłości – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Ogłoszenie bankructwa nie zamyka jednak sprawy. Część długów jest co prawda umarzana, ale nie wszystkie. Wyłączeniu podlegają np. alimenty, które nadal trzeba spłacać. majątek dłużnika jest licytowany, a jednocześnie sąd może nakazać bankrutowi spłatę pozostałej części zadłużenia nawet przez kolejnych 7 lat.
Źródło: Kaczmarski Inkasso