Z całą pewnością nie mogły pomóc bykom publikowane w poniedziałek dane makro. Nie miały one jednak najmniejszego wpływu na zachowanie rynków. Indeks NY Empire State spadł do poziomu minus 7,4 pkt. Oczekiwano, że spadnie z 2,8 do 1,4 pkt. Z tego wynika, że gospodarka w regionie Nowego Jorku zwija się. Poza tym produkcja przemysłowa w sierpniu spadła aż o 1,1 procent (oczekiwano spadku o 0,3 procent), a wykorzystanie potencjału produkcyjnego zmalało do 78,7 proc. (oczekiwano 79,6 proc.). Jak widać gospodarka idzie najwyraźniej w kierunku recesji.
Rynkiem akcji rządziły tylko i wyłącznie emocje. Indeksy spadały, ale wydawało się, że jak zwykle w takich przypadkach pojawia się coś, co nagle poprawi nastroje. Z pewnością taką próbą wspomożenia byków była informacja o mającej się odbyć konferencji AIG, na której spółka odkryje swoje plany restrukturyzacyjne. Wspominano też o możliwym udziale w tym projekcie funduszu inwestycyjnego Warrena Buffeta (Berkshire Hathaway). Poza tym dowiedzieliśmy się, że na mocy porozumienia ze stanem Nowy Jork firma uwolniła 20 mld USD. Te informacje pomogły jednak nieznacznie. Kurs akcji spadający przedtem o 60 procent zmniejszył straty do 50 procent. Tak słaba reakcja sygnalizowała, że gracze są w fatalnym nastroju. I rzeczywiście indeksy spadały bez najmniejszej próby „byczego” przeciwdziałania. Lipcowe dno pękło i droga ku 1.175 pkt. jest otwarta.
Po sesji rozszalały się agencje ratingowe. Standard & Poor’s obniżył rating dla Washington Mutual, a Fitch dołączył do Standard & Poor’s i Moody’s obniżając rating AIG. Po sesji dominowały jednak nadzieje na jakąś korektę. AHI (indeks handlu posesyjnego) wzrósł o 0,14 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy jednak rano spadały o więcej niż jeden procent ściągnięte przez mocno spadające indeksy w Azji. Szczególnie odchorowały spadki indeksy giełd, które wczoraj nie pracowały. Na przykład w chwili pisania komentarza indeks Nikkei tracił 5,5 procent. Można powiedzieć, że dzisiaj na tapecie będzie przede wszystkim los AIG, największego ubezpieczyciela na świecie. Jego upadek może być nawet bardziej bolesny niż Lehman Brothers. Zapowiedzi są jak widać bardzo pesymistyczne, ale w czasie dnia wiele może się jeszcze wydarzyć. Nie da się przewidzieć, jak się to wszystko dzisiaj zakończy.
GPW nie miała w poniedziałek wyjścia. Na fali ogólnoświatowej paniki indeksy zanurkowały już na otwarciu, ale przez blisko dwie godziny byki broniły poziomu wsparcia (lipcowe dno) w okolicach 2.400 pkt. Wtedy to obrót był niewielki – duzi inwestorzy stali z boku. Potem, kiedy wsparcie pękło, a w Europie skala przeceny rosła również u nas indeksy runęły na południe. WIG20 spadał już nawet 4,5 procent. Oczywiście najgorzej zachowywał się sektor bankowy, ale i inne spółki też gwałtownie taniały.
Przed publikacją danych makro w USA indeksy w Europie zaczęły redukować skalę spadków, a to również u nas zaczęło poprawiać sytuację. Dane jak już wiemy były kiepskie, ale na to nikt już nie zwrócił uwagi. WIG20 zakończył dzień prawie czteroprocentowym spadkiem. Przełamał też wsparcie, którym było lipcowe dno i dotarły do poziomu sprzed trzech lat. Naruszone też zostało dolne ograniczenie kanału trendu spadkowego, co otwiera drogę do 2.300 pkt. Jest tylko jeden pozytyw: rynek jest bardzo wyprzedany, co niedługo powinno doprowadzić do rozpoczęcia korekty.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi