Wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej z platformy należącej do koncernu BP, sprawił, że wartość spółki spadła o 40 proc., a ceny obligacji osiągnęły poziom śmieciowych. Na horyzoncie jest obcięcie dywidendy, a niektórzy eksperci wieszczą wręcz bankructwo firmy, mogą mieć w tym interes.
Po tym, jak w jesienią 2008 r. bankructwo ogłosił działający od 1850 r. Lehman Brothers, amerykański rząd robi wszystko by utwierdzić inwestorów w przekonaniu, że istnieją banki zbyt wielkie, by upaść. 80 tys. pracowników koncernu BP i tysiące inwestorów liczą, że określenie „too big to fail” dotyczy również sektora energetycznego.
Skutki katastrofy ekologicznej po eksplozji na platformie Deepwater Horizont są niemożliwe do oszacowania. Przed 20 kwietnia 2010 r. wycieki ropy naftowej do oceanu zdarzały się wielokrotnie. W 1989 r. z tankowca Valdez należącego do firmy Exxon wyciekło ok. 240 tys. baryłek ropy, a podczas wojny w Zatoce Perskiej w styczniu 1991 r. Irak wypuścił do wody od 5 do 10 mln baryłek. Firma British Petroleum bulwersuje ekspertów swoimi zaniżonymi szacunkami mówiącymi początkowo, że każdego dnia do wód Zatoki Meksykańskiej trafia ok. 5 tys. baryłek, podczas gdy niezależni eksperci na podstawie filmów z dna oceanu oceniają szkody na 10 do 15 razy większe.
Do połowy czerwca zabroniono połowów na 37 proc. powierzchni Zatoki Meksykańskiej, wydobycie ropy z dna oceanu spadło w USA o połowę, a zanieczyszczenia rozprzestrzeniły się na ok. 140 mil linii brzegowej czterech stanów. Tysiące firm mogą zapomnieć w tym sezonie o milionach dolarów, które turyści zostawią prawdopodobnie na zachodnim wybrzeżu, albo po prostu zaoszczędzą rezygnując z wakacji nad wodą. Skutki wycieku ropy dla flory i fauny oceanicznej będą jeszcze poważniejsze i długofalowe. We wniosku o pozwolenie na wiercenie na dnie oceanu koncern BP deklarował, że jest przygotowany na najgorszy scenariusz 250 tys. baryłek ropy wyciekającej każdego dnia. Obecnie po blisko dwóch miesiącach i wielu próbach naprawy sytuacji, z rury na dnie morza udaje się odprowadzać ok. połowę wyciekającej ropy, a koncern paliwowy obiecuje, że do końca miesiąca będzie to ok. 90 proc.
Tydzień prawdy
Nieumiejętne zarządzanie sytuacją kryzysową, bagatelizowanie rozmiarów katastrofy i niefortunne wypowiedzi prezesa sprawiły, że firma BP dokonała niemożliwego – wyprzedziła bank Goldman Sachs w rankingu najbardziej znienawidzonych korporacji na świecie. Administracja Obamy traci cierpliwość i planuje zajęcie części środków firmy na naprawę szkód, a wśród inwestorów pojawiają się nawet plotki o możliwym bankructwie firmy.
W poniedziałek 4 czerwca Barack Obama po raz czwarty odwiedzi stany, w których tysiące osób straciła lub wkrótce straci pracę z powodu katastrofy ekologicznej. Po wcześniejszych wizytach prezydent USA nie szczędził ostrych słów pod adresem brytyjskiego koncernu („wiem komu skopać tyłek”) i prezesa BP („zwolniłbym go za słowa, iż chce uporać się z wyciekiem jak najszybciej, żeby jego życie wróciło do normy”). W tym czasie na nadzwyczajnym posiedzeniu zbiera się rada nadzorcza British Petroleum – przedstawiciele firmy rozważają obniżenie lub całkowite anulowanie dywidendy za II kwartał 2010 r. oraz będą przygotowywać się do zaplanowanego na środę spotkania z Barackiem Obamą.
Koszty
Sytuacja wewnątrz firmy niewątpliwie przypomina to, co w połowie września 2008 r. działo się w banku Lehman Brothers. Inwestorzy na rynku akcji i rynku długu pozbywają się papierów wartościowych, ponieważ wiedzą, że jeśli amerykański rząd postawi spółkę pod ścianą, partnerzy biznesowi zaczną wymagać wyższych zabezpieczeń, pojawią się problemy z płynnością i bankructwo paliwowego giganta może być jedyną opcją.
Dotychczasowe koszty zatrzymania wycieku to ok. 1,6 mld USD. Analitycy Credit Suisse szacują całkowite koszty poniesione przez BP mogą wynieść ok. 37 mld USD. Według ostatniego raportu finansowego w I kw. 2010 r. koncern British Petroleum posiadał aktywa o łącznej wartości 240 mld USD. Gotówka i jej ekwiwalenty (krótkoterminowe papiery wartościowe, które można szybko sprzedać bez utraty wartości) 31 marca miały wartość ok. 12 mld USD. Przy analizie fundamentalnej spółki kluczowe są przychody z działalności operacyjnej, a mówiąc prościej, to czy podstawowa działalność przynosi więcej przychodów niż kosztów. W I kw. 2010 r. BP odnotował dodatnie przychody z działalności operacyjnej o wysokości 7,7 mld USD, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy było to 27,7 mld USD. I kw. spółka zakończyła zyskiem netto na poziomie 6,1 mld USD.
Wykres 1. Zmiana kursu akcji BP (czarny) oraz indeksu FT-SE od początku 2010 r. (w proc.)
Źródło: Bloomberg
Sytuacja finansowa firmy przed kwietniową katastrofą była więc bardzo dobra, zwłaszcza, że cena ropy przez ostatnie kilkanaście miesięcy rosła. Dzięki temu akcjonariusze uczestniczyli w podziale zysku – na dywidendę w ubiegłym roku spółka przeznaczyła 10 mld USD. Kiedy na początku czerwca pojawiły się informacje, że BP może anulować wypłatę dywidendy w przyszłych kwartałach, inwestorom, którzy do tej pory zaciskali zęby przyglądając się kilkunastoprocentowej przecenie akcji, puściły nerwy. W piątek akcje spółki na londyńskiej giełdzie potaniały do najniższego poziomu od 14 lat, a w poniedziałek 14 czerwca pogłębiły spadki o ok. 8 proc., ponieważ dla wielu funduszy inwestycyjnych i emerytalnych to właśnie wysoka dywidenda była głównym argumentem za ulokowaniem środków w papiery BP. Spadek kursu o ponad 40 proc. od poziomu z połowy kwietnia oznacza, że wartość rynkowa BP zmniejszyła się ze 123 mld funtów do 69 mld funtów. Na rynku kredytowym wartość obligacji brytyjskiego koncernu paliwowego spadła poniżej poziomu, na którym notowane są obligacje korporacyjne o śmieciowym statusie.
„Niezależni” analitycy
Cała dyskusja na temat możliwego upadku brytyjskiego giganta rozpoczęła się po publikacji artykułu w magazynie Fortune 9 czerwca. Powołano się w nim na opinię specjalisty z branży paliwowej Matta Simmonsa, który twierdził, że firma BP może ogłosić bankructwo w ciągu najbliższego miesiąca. Dwa dni później ten sam, ekspert w biuletynie dla klientów jego firmy Simmons & Co. podniósł rekomendację dla BP z „neutralnie” do „przeważaj” i papiery, za które wówczas płacono 33 USD, na 52 dolary. Jako główny argument takiej rekomendacji podał skrajnie negatywne opinie w prasie, które nienaturalnie zaniżyły wartość firmy. To chyba najlepsza rekomendacja, by do każdej opinii głoszonej przez ekspertów podchodzić z dużym dystansem i zawsze mieć na uwadze sprzeczne interesy różnych grup inwestorów.
Kwestia dywidendy dla akcjonariuszy BP i dalsze losy spółki prawdopodobnie zostaną rozstrzygnięte w ciągu najbliższych dni lub tygodni. W przeciwieństwie do naprawy szkód spowodowanych wyciekiem ropy z Deepwater Horizont, które zmienią środowisko naturalne i życie tysięcy rodzin na zawsze.
Źródło: Open Finance