Ostatni tydzień stycznia trochę rozczarował inwestorów. Indeksy były dosyć mocno rozchwiane. Szeroki indeks WIG rozpoczął tydzień na poziomie 24523 pkt., by zakończyć na poziomie 24685 pkt. Poniedziałek był jedynym dniem, który pokazywał kolor zielony. Właśnie tego dnia wzrośliśmy aż 3,5% do poziomu 25411 pkt., ale już przez kolejne cztery dni widzieliśmy spadki.
Obroty też były mizerne. We wtorek koncentrowały się jedynie na dwóch spółkach bankowych Pekao i PKO BP, na które przypadła w tym dniu ponad połowa aktywności inwestujących na WIG20. Ciekawostką jest jednak fakt, że można było zauważyć mały ruch u deweloperów. Ten ruch już był widoczny przez ostatni miesiąc. Z 18. firm deweloperskich które tworzą oddzielny indeks aż dwanaście było na plusie. Takiego dobrego miesiąca właściciele spółek nie pamiętają od kwietnia 2007r. Ten fakt można już było zauważyć w grudniu zeszłego roku. Czyżby to by były pierwsze symptomy wyhamowania trendu spadkowego?
Dosyć ciekawą informacją są także oszczędności Polaków. Otóż zgodnie z ostatnimi danymi spadły do prawie 671 mld zł na koniec września, a w IV kwartale zmniejszyły się jeszcze o 1 mld zł tj. 0,05% na rynku inwestycyjnym i emerytalnym. Natomiast fundusze emerytalne zwiększyły swój udział w rynku o 0,5 pkt proc., czyli do prawie 21%.
W tym tygodniu w poniedziałek była podana stopa bezrobocia, która za grudzień wynosiła 9,5% r/r i będzie najprawdopodobniej nadal rosła, głównie za sprawą cięć zatrudnienia w sektorze bankowym. Kolejna informacja, która ujrzała światło dzienne, to obniżka stóp procentowych przez RPP. Dla przypomnienia poprzednia wartość wynosiła 5%, gdzie prognoza była na 4,5%, a w rzeczywistości Rada obniżyła o 75 pkt. bazowych. Po tym fakcie wicepremier Waldemar Pawlak poinformował dziennikarzy iż obniżka powinna mieć miejsce jeszcze w lutym i marcu po 50 p.b. Jakie to będzie miało przełożenie na rynek? Naszym zdaniem umocni dalej obligacje. Kolejne dane, które zostały podane, to PKB za rok 2008. Na dzień dzisiejszy wynosi 4,8%, a prognostycznie na rok 2009 roczna dynamika może wynieść 1,7%, o 0,3pkt.% mniej niż założyła Komisja Europejska. Inflacja zaś także prognostycznie 1,9%. Są to jednak prognozy pesymistyczne, a 17 mld oszczędności budżetowych, które chce znaleźć premier Donald Tusk, to na „scenariusz zapasowy” jeżeli sprawdzą się złe prognozy na rynkach światowych.
Japonia, Chiny, Indie
W mijającym tygodniu Indeks Nikkei225 zyskał na wartości 3,2%. Na początku tygodnia jen nieznacznie się osłabił, co pomogła japońskim eksporterom. Jednak wielu z nich przeżywa dosyć duże problemy. Toyota Motor spodziewa się spadku produkcji w 2009 roku o 20%. Oznacza to, że jej produkcja wróci do poziomu z lat 2003-2004. Również Honda w dalszym ciągu ogranicza produkcję w Ameryce Północnej i Japonii, ale równocześnie zamierza zwiększyć swoje moce produkcyjne w Chinach w tym roku o 23%.
W poniedziałek japoński rząd ogłosił plan pomocy firmom dotkniętym kryzysem, w ramach którego zamierza je dokapitalizować poprzez zakup ich akcji. Inwestorzy bardzo dobrze zareagowali na tę informację.
Rekordową stratę kwartalną (3,8mld $) ogłosił we wtorek największy japoński broker Nomura Holdings. Była ona głównie związana z zakupem części operacyjnej banku Lehman Brothers, ekspozycją na aktywa Islandii, oraz oskarżeniem Bernarda Madoff’a.
Pod koniec tygodnie Bank Japonii rozważał obniżenie długoterminowych stóp procentowych, które i tak są już na bardzo niskim poziomie (3 mies. Tibor, będący benchmarkiem dla pożyczek korporacyjnych wynosi obecnie 0,7%, podczas gdy stopa overnight od zeszłego miesiąca wynosi około 0,1%).
Chińskie rynki akcji nie pracowały w tym tygodniu ze względu na święto Chińskiego Nowego Roku. Jednak informację płynące z sektora sprzedaży detalicznej nie napawają optymizmem. Właściciele sklepów w Singapurze skarżą się, że zakupy Chińczyków przygotowujących się do świętowania Chińskiego Nowego Roku były znacznie słabsze niż zazwyczaj.
Na szczycie ekonomicznym w Davos Chiny i Szwajcaria postanowiły, iż w ramach radzenia sobie z kryzysem rozpoczną pracę nad utworzeniem w połowie roku 2009 wzajemnej strefy wolnego handlu.
Indeks BSE 30 zyskał na wartości w ciągu tego tygodnia aż 8,65%. Bardzo pozytywnie wpłynęły na inwestorów wyniki kwartalne podane przez największych indyjskich pożyczkodawców. State Bank of India (wzrost zysku o 37%), oraz ICICI Bank. Pozytywnie na sentyment inwestorów wpływały także rozbudzone nadzieje na kolejne cięcie stóp procentowych przez Reserve Bank of India, który obniżył prognozy wzrostu gospodarczego Indii do 7% z wcześniejszych 7,5-8%.
Stany Zjednoczone
Ubiegły tydzień minął w USA pod dyktando trzech ważnych nurtów wydarzeń. Po pierwsze wciąż na rynek napływały wyniki kolejnych spółek z ostatniego kwartału ubiegłego roku, które mówiąc delikatnie do najlepszych nie należały. Jednak niektóre spółki w wybranych sektorach wciąż potrafią poprawiać swoje rezultaty, na co nie każdy zwrócił uwagę. Po drugie na rynki wręcz wysypały się dane makroekonomiczne, które śledzone były przez inwestorów z zapartym tchem. Zwracano uwagę przede wszystkim na informacje z sektora nieruchomości. Otóż, sprzedaż domów na rynku wtórnym zaskoczyła bardzo pozytywnie, czego niestety nie można powiedzieć o rynku pierwotnym. Widać więc, że sektor nadal jest pod presją, a ożywienie na rynku lokali używanych tłumaczone jest zwiększoną aktywnością inwestorów poszukujących okazji. Dzisiaj kupione lokale mogą z powrotem trafić na rynek, gdy ceny wzrosną, co w konsekwencji może doprowadzić do długiego okresu pozbawionego wyraźnego trendu wzrostowego cen nieruchomości. Inwestorzy wyczekiwali również na komunikat po posiedzeniu Fedu, gdyż wiadomo było, że stopy więcej spaść nie mogą. Choć Bank Centralny nic nowego nie powiedział, to jednak ucieszył uczestników rynku swoją otwartością i gotowością do podjęcia nadzwyczajnych środków w celu ustabilizowania sytuacji gospodarczej. Co ciekawe, Bank Centralny wręcz otwarcie zachęca do ekspansywnej polityki fiskalnej, co trudno byłoby sobie wyobrazić przykładowo w Europie. Wskazuje to na powagę sytuacji, którą w piątek przedstawił pierwszy szacunek spadku PKB w IV kwartale ubiegłego roku. Gospodarka skurczyła się o 3,8 proc. w porównaniu do poprzedniego kwartału. To największy spadek od 27 lat, jednak dane były lepsze od oczekiwań. Ostatnim i na początku tygodnia najważniejszym nurtem były nadzieje na pomocną dłoń planu Baracka Obamy i zapowiedziom stworzenia „złego banku”, który miałby skupować toksyczne aktywa. Co prawda Soros na trwającym w Davos forum ekonomicznym dyskredytował ten pomysł, a rynek był innego zdania. Początek tygodnia przebiegał więc pod znakiem wzrostów, które w czwartek się załamały, technicy jednak uspokajają, że to tylko realizacja zysków z czterech sesji nieprzerwanych wzrostów.
Europa Zachodnia
Giełdy europejskie w tym tygodniu odrabiały straty z poprzednich trzech tygodni, kończąc go średnio 6 proc. zwyżką. Niemniej jednak pierwszy miesiąc roku inwestorzy giełd europejskich kończą na minusie – ale niekoniecznie musi się sprawdzić powiedzenie jaki pierwszy miesiąc taki cały rok.
Wprawdzie jeśli mówimy o danych makroekonomicznych, to w dalszym ciągu są one bardzo słabe i do tego już inwestorzy chyba się powoli przyzwyczaili. W dalszym ciągu mogą one się niestety pogarszać, warto jednak zwrócić uwagę, że odnoszę się do wysokiej bazy.
W tym tygodniu byliśmy świadkami silnych wzrostów w sektorze bankowym, mimo wcale nienajlepszych informacji z poszczególnych banków. Dla przykładu w poniedziałek rano Barclays poinformował, że w całym 2008 roku wpisał w straty 8 mld funtów. Równocześnie zarząd wykluczył konieczność dokapitalizowania, podając że kapitały banku o 17 mld funtów przewyższają ustawowe minimum. W efekcie mocno ostatnio przeceniane walory Barclays podrożały w poniedziałek aż o 66%, kurs Royal Bank of Scotland wzrósł o 21%, zaś notowania Lloyds zwyżkowały o 33%.
Wstępnymi wynikami za 2008 rok pochwaliła się w tym tygodniu również holenderska grupa finansowa ING. Stratę netto oszacowano na miliard euro, z czego aż 3,3 mld euro firma straciła w samym czwartym kwartale. Dodatkowo rząd Holandii udzielił gwarancji na spłatę 22 mld euro wierzytelności banku powiązanych z kredytami mieszkaniowymi. Kurs ING wzrósł o 24,7%. W Dublinie walory Bank of Ireland zyskały na wartości 43%, ponieważ gazeta „Sunday Tribune” napisała, że irlandzki rząd zamierza ubezpieczyć niepewne aktywa bankowe. Kurs Allied Irish Banks (właściciel BZ WBK) podskoczył o 20%.
Przykład silnego odreagowania w mocno przecenionym sektorze bankowym, daje nadzieję na szersze odreagowanie trwających już od ponad roku spadków. Wyceny spółek są w wielu przypadkach na bardzo atrakcyjnych poziomach, gdzie może pojawiać się powoli chęć zakupu akcji o zdrowych fundamentach i w dłuższym terminie raczej nie będzie to błędna decyzja.
Europejskie Rynki Wschodzące
Miniony tydzień na giełdach europejskich rynków wschodzących ukazał słabość regionu na tle pozostałych części globu. Rynek akcji nie wykorzystał pozytywnej tendencji z rynku amerykańskiego z pierwszej połowy tygodnia. Inwestorzy coraz bardziej obawiają się negatywnego wpływu kryzysu na gospodarki regionu. Wiodący udział w indeksach w naszym regionie mają banki, spółki surowcowe oraz budownictwo co powoduje, że trudno oczekiwać rewelacji w najbliższych raportach kwartalnych. W krajach Europy Środkowej elity zaczęły uświadamiać sobie powagę sytuacji, biorąc pod uwagę uchwalone budżety na 2009 r. Może być to przykre doświadczenie dla rządzących. Opóźnienie w cyklu gospodarczym w stosunku do krajów rozwiniętych też nie pomaga rynkowi akcji. Nadzieją dla rynku akcji jest ogromy pesymizm oraz jednostronne negatywne komentarze nie zawsze oddające faktyczne dane. Przykładem mogą być opisy raportów kwartalnych w USA przez analityków. W ostatnich czterech kwartałach w Stanach rynek akcji przed i w trakcie publikacji raportów zachowywał się w podobny sposób. Przed publikacją i na początku sezonu rynek gwałtownie spadał, w trakcie publikacji następowało gwałtowne odreagowanie. Takie zachowanie rynku generował głównie strach przed słabymi wynikami. Opublikowane do tej pory raporty ukazują nadal kiepską sytuację w sektorze finansowym, budowlanym oraz zdecydowanie słabsze wyniki w branży surowcowej. Pozostałe sektory gospodarki radzą sobie całkiem nieźle. Bardzo dobre wyniki opublikował sektor ochrony zdrowia. Z 50 największych amerykańskich korporacji (biorąc pod uwagę kapitalizację), pomijając sektor finansowy, bardzo dobre wyniki, najlepsze od pięciu kwartałów opublikowały min. Abbott, Apple, Baxter, Bristol-Myers, Eli Lilly, Gilead, Google, IBM, Pfizer, Procter&Gamble. Spółki te od 5 kwartałów wykazują progresję wyników. Wynikami rozczarowały Caterpillar (maszyny budowlane), GE, Intel. Szczególnie ta ostatnia negatywnie wyróżnia się na tle sektora. Niestety media największą uwagę zwracają na słabe wyniki. Przykładem może być czwartek, kiedy dobre wyniki podał Eli Lilly kapitalizacja 43 mld USD jeden z analityków skomentował jako nie istotne „bo Eli Lilly to nie jest już taka spółka jak kiedyś”, za to za bardzo istotne uznał kiepskie wyniki Eastman Kodak kapitalizacja 1 mld USD. Na rynku rządzą nastroje, a większość analityków oraz komentatorów rynku szuka potwierdzenia tezy, że jest koszmarnie więc duże korporacje wykazujące się dobrymi, bardzo dobrymi i neutralnymi wynikami nie wpisujące się w tendencje są ignorowane w komentarzach. Wydaje się, że po ogłoszeniu przejęcia Wyeth przez Pfizera oraz powtórnej próbie przejęcia Genentech przez Roche (poprzednia nieudana miała miejsce 6 miesięcy temu) oraz rewelacyjnych wynikach sektora ochrony zdrowia warto zwrócić uwagę na spółki z ww. sektora.
Surowce
Cena ropy naftowej wyrażonej w kontraktach terminowych typu Crude spadła o 9%, natomiast na giełdzie w Nowym Jorku za baryłkę trzeba zapłacić 41 dolarów. Czynniki determinujące kierunek zmian na rynku pozostają niezmienne. Nadal decydujący głos ma popyt, który pozostaje na niskim poziomie. Departament Energii USA podał informacje o stanie zapasów w tym kraju. Jak się okazało rezerwy zwiększyły się o 6,1 mln baryłek, czyli o 1,87%, do 332,7 mln baryłek. Z kolei analitycy spodziewali się wzrostu, ale tylko o 1,5 mln baryłek. To wyraźny sygnał, że w obawie przed skutkami recesji zapotrzebowanie maleje (w tempie szybszym niż się spodziewano) i do takiej tendencji powinniśmy się przyzwyczaić. Co prawda już weszły w życie cięcia ze strony OPEC (ustalone w zeszłym miesiącu), ale na razie pozostaje to bez wpływu na ceny. Patrząc na wykres można zobaczyć pewną konsolidację cen w przedziale 35-50 dolarów za baryłkę i prawdopodobnie przyszły tydzień nie powinien przynieś poważniejszych rozstrzygnięć.
Cena miedzi na giełdzie w Londynie spadła o ponad 3% w stosunku do poprzedniego tygodnia. Obecnie tona tego metalu kosztuje 3090 dolarów. Rynek w zasadzie od dłuższego czasu pozostaje w marazmie. Nie dziwi to w kontekście problemów światowej gospodarki a zwłaszcza w branżach o największym wykorzystaniu surowca: budowlanej i samochodowej. Pewnym czynnikiem, który może odwrócić sytuację na tym rynku może być pakiet stymulacyjny gospodarkę jaki ma zostać wprowadzony przez rząd Chin (największy konsument surowca). Co prawda dotyczy on pomocy obywatelom tego kraju poprzez odciążenie ich od kosztów opieki medycznej, ale może to pobudzić konsumpcję w tym kraju a tym samym całą gospodarkę. Jednak wydaje się to „melodią przyszłości” w tym momencie nie ma co liczyć na poważniejsze, bardziej trwałe wzrostu cen.
Złoto po wybiciu się z kanału trendu spadkowego kontynuuje ruch wzrostowy. W tym tygodniu cena sięgnęła pułapu 920 dolarów za uncję, co w ujęciu tygodniowym daje wzrost o ponad 3%. Wydaje się, że rozpoczął się ruch mający na celu pobicie cenowego rekordu (1032 dol./uncję) i ten scenariusz wydaje być się prawdopodobny. Przeszkodą może być zachowanie się amerykańskiego dolara, jednak w ostatnim czasie złoto straciło korelację z tą walutą i kruszec ten drożeje pomimo umacniania się dolara do euro. Sytuacja ta wydaje się być dziwna, jednak może świadczyć o dużej presji oczekiwań inwestorów i grę na pobicie cenowego rekordu wszechczasów (długie pozycje). W obecnych, trudnych do inwestowania czasach złoto może okazać się ciekawą inwestycją i zainteresować dużą grupę inwestorów, co w dobie braku alternatyw inwestycyjnych nie wyklucza nawet powstania bańki spekulacyjnej na tym surowcu.
Waluty
W miniony poniedziałek para EUR/USD tuż po godzinie 9 rano bardzo dynamicznym ruchem zaatakowała dołek z 19 grudnia (1,3823). Pokonanie tego wsparcia zaowocowało wyznaczeniem we wtorek nowego lokalnego minimum 1,3312, tuż powyżej szczytu z końca października. Od tego poziomu nastąpił ruch do góry i wyrysowanie formacji młota (odwrócenia trendu) w ujęciu dziennym. W piątek o 15:00 kurs oscylował wokół wartości 1,36. Najbliższy opór to wspomniany grudniowy dołek natomiast wsparcie to październikowy szczyt wzmocniony wtorkowym minimum. Jeśli chodzi o naszą rodzimą walutę to na początku tygodnia mieliśmy znaczne umocnienie złotówki zarówno do dolara jak i euro oraz franka. Zbiegło się to z noworocznymi wzrostami na GPW. Dolar wyznaczył minimum tygodniowe na poziomie 2,86, euro 3,88, a frank 2,58. W piątek o 15:00 kursy przedstawiały się odpowiednio dolar 2,95, euro 4,02, frank 2,67. Para USD/PLN od końca października porusza się w trendzie bocznym rysując na wykresie formację o kształcie trójkąta. Wyjście z tej formacji górą lub dołem powinno pokazać dalszy kierunek.
Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Łukasz Bugaj, Jarosław Godyń, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Jacek Maleszewski, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Szcześniak, Kamila Urbańska-Pałac.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi