Niewielkie to pocieszenie dla posiadaczy akcji KGHM którego kurs stracił 8,6 proc., choć to można tłumaczyć spadającą ceną miedzi. Dużo bardziej inwestorów niepokoiła przecena wszystkich banków, które jeszcze niedawno parę dni temu sprawiały wrażenie lokomotywy dla przyszłych wzrostów. Paniczne nastroje nie udzieliły się specjalnie mniejszym spółkom. One również traciły, ale dwukrotnie mniej niż WIG20.
Najgorsze dla indeksów nie były same spadki, ale ich przyczyna, którymi były dane z amerykańskiego rynku pracy. Stopa bezrobocia w USA wynosi już 6,1 proc. i jest najwyższa od 5 lat. Dodatkowo zmniejsza się zatrudnienie w sektorze pozarolniczym co bardzo źle wróży gospodarce. Bardzo ciekawe jednak jest piątkowe zachowanie amerykańskich inwestorów. Mimo tak złych danych nie wprowadziły one większego zamętu na rynku, a indeksy nawet wzrosły. To informacja równie dobra na nowy tydzień jak ta o pewnym już przejęciu przez amerykański rząd dwóch „popularnych” spółek z rynku kredytowego. Henry Paulson w weekend potwierdził, że Fannie Mea i Freddie Mac muszą zmienić swój status i zostaną przejęte. Dzięki temu sytuacja na chwile powinna być opanowana, co już widać w notowaniach giełd azjatyckich, gdzie indeksy wzrosły o 3 proc. Brak danych makroekonomicznych na początku tygodnia może zapewnić względną stabilizację, ponieważ dopiero w piątek zobaczymy istotne dane o sprzedaży detalicznej ze Stanów. Ekonomiści już prognozują, że odczyt ten będzie ujemy po raz pierwszy od lutego a to z powodu spadku cen paliw.
Tak silne piątkowe spadki zwiększają szanse na zejście do lipcowych dołków, ale nie prognozują jeszcze ich przebicia. Zwłaszcza, że po silnych przecenach zawsze następuje korekta, na którą zapewne większość inwestorów będzie już liczyć dziś rano. Dzięki temu przynajmniej pierwsze dni tygodnia powinny upłynąć na wzrostach. O wszystkim jednak i tak zdecydują amerykańscy gracze, u których czasem ciężko dopatrzeć się logiki.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse