Jeden z użytkowników serwisu Wymiatacze.pl (krakowiak) zaproponował, na jakich produktach firmy powinny się koncentrować, walcząc o trudny rynek.
Wpis zatytułował: „Uwaga na świnki morskie”. Oto jego treść:
„Jesteśmy liderem na rynku, ten rok pomimo recesji mamy dobry – obroty rdr jak na razie rosną nam o 10 %, choć marża wzrosła tylko o 4 %. Napisałem o świnkach morskich, bo w mojej firmie „świnki morskie” to określenie na „produkty środka”. Ani z nich świnki, ani morskie.
Dla nas liczą się tylko dwa rodzaje produktów: albo proponujemy typowe produkty, tam nikt specjalnie nie zauważa różnic między produktami i wtedy walczymy niską ceną albo oferujemy klientowi produkt szczególny, za którego jest w stanie więcej zapłacić. Jeżeli idziemy w duży obrót przy bardzo małych marżach, to nawet jak na rynku jest kiepsko, delikatny spadek obrotów nie rozwali firmy. A jeżeli jakieś droższe produkty rzeczywiście się wyróżniają, w trudnych czasach możemy sobie pozwolić na agresywne upusty cenowe i wciąż wykazujemy zysk.
Nasza konkurencja popełnia błąd strategii środka, a hybrydy się nie sprawdzają. Pamiętam ze szkoły postać Trofima Łysenki, czołowego biologa stalinizmu. Anegdota mówi, że Łysenko zamiast pożądanej rośliny z bulwami ziemniaka i owocami pomidora, uzyskał hybrydę z niejadalnym korzeniem (pomidora) i bezproduktywną łodygą (ziemniaka).
Na naszym rynku są produkty, które nie mają żadnej ekstra wartości dla konsumentów, a są wycenione drożej, niż produkty referencyjne z dolnej półki. No i właśnie takie sytuacje brutalnie weryfikuje spowolnienie gospodarcze – konkurenci oferujący tego typu produkty nie mają ani bufora wolumenowego, ani marżowego.
Mój szef podaje przykład, że widzowie zawsze ruszą do kina na kolejną część sagi Gwiezdnych Wojen, ale mogą sobie odpuścić wiele ciekawych filmów, które nie są hitami. W każdej ofercie musi być jak najmniej niepewnych tytułów i to nie tylko teraz, w czasach wojny rynkowej, ale również w czasach pokoju”.
Źródło: Wymiatacze.pl