Gdy na giełdach leje się krew, bankrutujące rządy masowo drukują pieniądze, a systemowi bankowemu grozi kaskadowa upadłość, metale szlachetne są podstawową alternatywą zabezpieczenia naszych oszczędności. Obecnie nieposiadanie złota lub srebra wydaje się większym ryzykiem niż ich kupno nawet po rekordowo wysokich cenach.
Świat Zachodu płaci ogromną cenę za dekady życia ponad stan, finansowane tanim kredytem. Za te ekscesy zapłacimy obniżeniem poziomu życia, kasacją części majątku oraz dramatyczną redukcją siły nabywczej papierowego pieniądza. Kryzys nadmiernego zadłużenia oznacza nagłą zmianą dotychczasowych trendów: obligacje skarbowe i lokaty bankowe przestaną być uważane za najbezpieczniejszą lokatą kapitału.
W tych niepewnych i nieprzewidywalnych latach metale szlachetne -złoto, srebro, platyna i pallad – powinny wypaść znacznie lepiej niż inne klasy aktywów. W szczególności powinny zdystansować realne stopy zwrotu osiągnięte na obligacjach i lokatach. Kruszce mają bowiem kilka podstawowych zalet, docenianych właśnie w czasach kryzysu.
Przede wszystkim kruszce nigdy nie bankrutują. Emitent obligacji może ogłosić niewypłacalność, a giełdowa spółka – upaść lub zostać znacjonalizowana. Nawet najbardziej stabilny bank jest narażony na upadek w wyniku utraty zaufania deponentów. Tymczasem wartość złota czy srebra raz może być wyższa, raz niższa, ale nigdy nie spadnie do zera.
Jestem przekonany, że ceny kruszców wyrażone w papierowych walutach za kilka lat będą wyższe niż obecnie. Będzie to wynikało z prawa popytu i podaży.
Banki centralne kreują olbrzymie ilości papierowego pieniądza, aby ratować przed niewypłacalnością zlewarowany sektor bankowy. Natomiast złota nie da się dodrukować. Jego podaż można zwiększyć tylko przez wydobycie go spod ziemi, co jest procesem długotrwałym, niełatwym i kosztownym. W tym kontekście jeszcze lepiej prezentują się pozostałe metale szlachetne, których dostępne rezerwy są wielokrotnie mniejsze niż liczące ok. 170 tys. ton zapasy złota. Kruszce są więc zabezpieczeniem na wypadek upadku systemu – zarówno przed hiperinflacyjnym szaleństwem, niwelującym realny ciężar długów, jak i przed deflacyjnym upadkiem sektora bankowego.
Z powodu stałej podaży złoto w długim terminie charakteryzuje się mniej więcej stałą siłą nabywczą. Za kilka lat dom, samochód czy żywność kupimy za tę samą (lub mniejszą) ilość kruszcu niż obecnie. Od sześciu tysięcy lat złoto jest uniwersalnym pieniądzem, powszechnie akceptowanym jako zapłata. Nie ma powodu przypuszczać, by w kilka lat sytuacja ta uległa zmianie. Dlatego kruszce – a w szczególności złoto – pozostają ostatnią pewną walutą. Jedyną, której banki centralne nie mogą zdeprecjonować przez zwiększenie podaży, a rządy przywłaszczyć. Jeśli jednak ktoś wierzy, że Grecja nie zbankrutuje, że wszyscy politycy są uczciwi i przewidywalni, a bankierzy odpowiedzialni, to niech sobie kupuje akcje i obligacje.
Krzysztof Kolany
[email protected]
//
Źródło: Bankier.pl