Ograniczenie kredytów walutowych dla części banków może oznaczać koniec eldorado, a dla innych początek walki o przetrwanie. Pożyczki mieszkaniowe we frankach, euro czy dolarach są bardziej dochodowe niż w złotych, ponieważ marża wliczona w oprocentowanie jest dwukrotnie wyższa. Dodatkowo banki zarabiają na tzw. spreadzie, czyli różnicy w kursach przy udzieleniu kredytu oraz przeliczaniu spłacanych rat.
– Na ewentualnych zmianach stracą mali gracze, którzy udzielają głównie kredytów mieszkaniowych w walucie. Duzi sobie poradzą, stać ich na niższe marże, bo nadrobią to dużą skalą sprzedaży – twierdzi Tomasz Gryn, dyrektor departamentu kredytów hipotecznych ING BSK.
Walutowych ograniczeń obawiają się również pośrednicy.
– Sprzedaż kredytów hipotecznych może spaść nawet o 30 proc. Nic dziwnego, skoro rata pożyczki we frankach wynosi 700 zł, a w rodzimej walucie 1 tys. zł. Różnica 300 zł sprawi, że część osób zrezygnuje z pożyczki – twierdzi Maciej Kossowski z firmy Expander.
Ograniczenie skali kredytów walutowych da się we znaki nawet dużym bankom, które pożyczają teraz wyłącznie w złotych. Na razie mają niewielką konkurencję, gdyż rynek w Polsce jest zdominowany przez kredyty walutowe.
Do tego na rodzimym rynku mogą pojawić się nowi, mocni gracze z Zachodu. Polscy bankowcy obawiają się, że ograniczenie dla kredytów walutowych zostanie wykorzystane przez instytucje zagraniczne z UE, które zaczną pożyczać w euro czy frankach. Może być tak, że z ofertą mieszkaniowych kredytów walutowych wyjdą spółki-matki. Zanim to jednak nastąpi, kolejne 3-4 miesiące mogą być okresem żniw, bo część klientów będzie chciała zdążyć z zaciągnięciem kredytu we frankach szwajcarskich.
Nadzór bankowy ma kilka możliwości ograniczenie skali udzielania kredytów walutowych. Może na przykład wprowadzić dla nich limity w funduszach własnych banku (podobne rozwiązanie zostało wprowadzone w styczniu wobec kredytów, w których wkład własny nie przekracza 50 proc.), lub udziału kredytów walutowych w portfelu bądź w aktywach banku. Nie jest wykluczone, że rekomendacja nadzoru wywoła przymusowe przewalutowania kredytów, bo w umowach znajdują się klauzule, które to umożliwiają. Zdaniem Haliny Wasilewskiej-Trenkner, członka RPP, rekomendacja jest wprawdzie tylko wskazówką, ale banki najprawdopodobniej zastosują się do niej. W specjalnym komunikacie, nadzór bankowy poinformował, że nie jest rozważana propozycja całkowitego zakazu udzielania kredytu w walutach, ale jednocześnie podkreślił, że praktyki banków w zakresie kredytowania w walutach obcych są szczegółowo badane w trakcie inspekcji – czytamy.