Stany Zjednoczone są jednym z ostatnich krajów na świecie przechodzących na technologię kart płatniczych z mikroprocesorem. Jedną z ofiar rewolucji mogą okazać się bankomaty. Jak szacuje oddział Fed w Atlancie, do końca roku z rynku może zniknąć nawet 15 proc. maszyn.
Wielka Brytania obchodzi właśnie 10-lecie wprowadzenia „Chip & PIN”, a w Stanach Zjednoczonych proces przechodzenia na karty z mikroprocesorem na dobre rozpoczął się dopiero jesienią zeszłego roku. Od 1 października 2015 obowiązuje tzw. zasada przesunięcia odpowiedzialności. Narzucona przez organizacje kartowe reguła zakłada, że finansową odpowiedzialność za transakcje oszukańcze przejmuje ta strona, która nie wdrożyła technologii kart mikroprocesorowych EMV. To skłoniło sklepy do przyspieszenia wymiany terminali, chociaż klienci nie są zadowoleni z wydłużonego czasu transakcji i miewają problemy z obsługą nowych plastików.
Zmiana technologii płatniczej może mieć wkrótce także inne, znacznie bardziej niekorzystne skutki. Zasada przesunięcia odpowiedzialności działa obecnie tylko w stosunku do transakcji dokonywanych w sklepach. Od 1 października będzie jednak dotyczyć także kart MasterCard używanych w bankomatach. Każda maszyna wypłacająca gotówkę będzie musiała obsługiwać karty z czipem albo jej operator będzie odpowiedzialny za całość strat wynikających z operacji sklonowanymi kartami tej organizacji. Organizacja Visa wprowadzi takie same sankcje rok później.
David Lott, specjalista z Fed w Atlancie, wskazuje, że jesienią sieć maszyn w USA może się gwałtownie skurczyć. W Stanach Zjednoczonych działa ok. 425 tys. bankomatów. Ponad połowa z nich należy nie do instytucji finansowych, ale do niezależnych podmiotów. Bankomaty często instalują sieci handlowe, sklepy typu convenience, a także drobni handlowcy prowadzący tylko jedną rodzinną placówkę handlową. Wiele z tych urządzeń działa na granicy opłacalności. Lott twierdzi, że maszyny generujące 100 dolarów miesięcznie zysku dla właściciela, można nazwać „odnoszącymi sukces”.
Dostosowanie jednej maszyny do wymogów standardu EMV to koszt około 500-800 dolarów. W takiej sytuacji znacząca część dzierżawiących bankomaty może znaleźć się między młotem a kowadłem. Po 1 października uderzy w nich fala roszczeń związanych z oszustwami kartowymi, ponieważ przestępcy będą korzystać tylko ze starych urządzeń odczytujących pasek magnetyczny. Jednocześnie skala biznesu nie będzie uzasadniała inwestycji w unowocześnienie sprzętu. Jak szacuje ekspert, do końca 2016 r., 15 proc. urządzeń może zniknąć z rynku, gdy drobni handlowcy zaczną rezygnować z zainstalowanych u siebie bankomatów, a banki będą konsolidować swoje sieci.
Skurczenie się sieci bankomatów może spowodować odczuwalne utrudnienia w dostępie do gotówki. Maszyny należące do banków czeka wzmożony ruch i konieczność częstszego zasilania sejfów. Zamieszanie odbije się na kosztach ponoszonych przez operatorów bankomatów i wygodzie klientów. Skorzystają przede wszystkim organizacje kartowe, które pozbędą się kłopotliwych konsekwencji oszustw w bankomatach.