Amerykańscy inwestorzy ze spokojem przyjęli obniżenie perspektywy ratingu swego kraju. Skala spadków była o połowę mniejsza niż w Europie. To nam dziś powinno pomóc. Ale problem zadłużenia USA jeszcze długo będzie nam doskwierał.
W poniedziałek indeksy na Wall Street uniknęły poważniejszej przeceny, w odróżnieniu od przerażonych wskaźników na giełdach europejskich. Dow Jones, S&P500 i Nasdaq straciły jedynie po 1,1 proc. W ciągu dnia spadki były większe. S&P500 w najgorszym momencie szedł w dół o 1,9 proc., schodząc poniżej poziomu 1300 punktów. Ale szok szybko minął i skala strat wyraźnie się zmniejszyła.
Obniżenie perspektywy ratingu największej światowej gospodarki to sprawa poważna. Zbyt poważna, by przeszła tak łagodnie na własnym parkiecie tej gospodarki. Można się domyślać, że nie przypadkiem kilka godzin po informacji Standard & Poors pojawił się komunikat Moodys, mówiący o utrzymaniu pozytywnej perspektywy oceny Stanów Zjednoczonych. A jeszcze w styczniu obie agencje zgodnie ostrzegały przed możliwością bardziej krytycznego spojrzenia na amerykańskie ratingi.
W Europie wczoraj standardem były spadki oscylujące wokół 2 proc. In minus od tej normy odbiegały takie rynki jak Moskwa, Budapeszt, Ateny, Stambuł, czyli najbardziej ryzykowne. Lepiej zachowały się Warszawa, Bukareszt, Ryga, Sofia i Tallin, czyli równie ryzykowne. Logiki w tym nie było, ale kto w takich chwilach przejmuje się logiką.
Mamy więc interesującą sytuację zarówno w krótkim, jak i nieco dłuższym horyzoncie. Na dziś jest tak, że Frankfurt, zwykle nadający ton giełdom na naszym kontynencie do czasu, gdy do gry nie wejdą Amerykanie, powinien swoją wczorajszą przecenę korygować. Na tym powinny skorzystać także parkiety stosunkowo mało poszkodowane, w szczególności warszawski. Ale nie ma pewności, że tak się stanie. W najbliższych dniach Wall Street prawdopodobnie ochłonie i odreaguje nie tak wielki przecież spadek. W dłuższej perspektywie może nie być już tak łatwo. Decyzja Standard & Poors zdaje się przekreślać szanse na kontynuację ilościowego luzowania polityki pieniężnej i wręcz przybliżać jej zacieśnianie. To zaś dla byków niezbyt miła perspektywa.
Dziś w Azji dominowały spadki, choć nie tak duże jak w poniedziałek w Europie, to jednak pokaźne. W Szanghaju na godzinę przed zakończeniem handlu sięgały 1,5 proc., a Nikkei spadał o 1,2 proc. Dziś opublikowane zostaną wskaźniki aktywności w europejskim przemyśle i usługach. Po południu poznamy dane dotyczące budów domów za oceanem oraz zezwoleń na budowę. Najciekawsza będzie jednak seria wyników firm, a wśród nich znajdą się Goldman Sachs, Bank of New York, Johnson & Johnson. Po sesji ogłoszą je Intel, Seagate i Yahoo. Ta dawka powinna pozwolić na chwilę zapomnieć o zagrożonym ratingu USA.
Źródło: Open Finance