Przez większą część dnia w Europie przeważały spadki. Ich skala nie była duża. Jedynie w Warszawie, Madrycie i Tallinie indeksy traciły ponad 1 proc. Końcówka, dzięki wzrostom za oceanem, była lepsza.
Byki w Warszawie jedynie przez pierwsze pół godziny notowań były w stanie bronić się przed przeceną i zdołały utrzymać indeksy nieznacznie nad kreską. Sytuacja bardzo szybko zaczęła się pogarszać, nie tylko na naszym parkiecie. Także na głównych giełdach europejskich można było w tym samym czasie obserwować przyspieszenie spadków. Powodów złych nastrojów należy szukać raczej za oceanem, niż w czynnikach lokalnych. Kontrakty na amerykańskie indeksy, które wczesnym rankiem zyskiwały na wartości, jeszcze przed południem znalazły się pod kreską. To stanowiło główną wskazówkę dla inwestorów na naszym kontynencie. Opublikowane około godziny 9.30 wskaźniki aktywności gospodarczej w europejskich usługach i przemyśle nie od biegały od oczekiwań. W przypadku przemysłu indeks PMI okazał się minimalnie słabszy, niż się spodziewano, dla usług okazał się wyraźnie lepszy. Powodów do zmartwień nie dawała także wynosząca 2,1 proc. dynamika produkcji przemysłowej. Mimo to jednak indeksy poszły zdecydowanie w dół, za wyjątkiem londyńskiego FTSE, który przez większą część dnia trzymał się na niewielkim plusie. Podobnym osiągnięciem mogły się pochwalić jedynie giełdy w Atenach i Sofii, gdzie zwyżki przekraczały 1 proc. Wskaźniki na pozostałych parkietach traciły na wartości. O miano najgorszego ścigały się Madryt, Tallin i Warszawa. Na wszystkich trzech spadki przekraczały 1 proc.
Na zachowanie się naszych indeksów pewien wpływ mogły mieć ujawnione dziś szczegóły rządowych propozycji zmian w systemie emerytalnym. Zwiększenie limitu zaangażowania funduszy emerytalnych w akcje z obecnych 40 do 42,5 proc. w tym roku, żadnej rewolucji w działalności OFE nie spowoduje. Zmniejszenie do 2,3 proc. wysokości przekazywanej im składki ograniczy natomiast ich popytową siłę na rynku akcji.
W najgorszym momencie WIG20 zniżkował o ponad 1 proc. Spośród spółek wchodzących w skład tego indeksu największej przecenie ulegały w pierwszej godzinie handlu akcje PKN Orlen, PKO i BRE, zniżkujące po około 2 proc. Niewiele ustępowały im papiery PZU, tracące 1,7 proc. Po ponad 1 proc. w dół szły walory KGHM, Lotosu, Tauronu, PGNiG i Cyfrowego Polsatu. Honoru i indeksu największych spółek broniły jedynie akcje Telekomunikacji Polskiej, rosnące o 1 proc., a liderem wzrostów były papiery Polimexu, które zyskiwały momentami prawie 3 proc.
W ciągu tradycyjnej, kilkugodzinnej fazy stabilizacji WIG20 poruszał się w bok, trzymając się okolic 2700 punktów i żadna ze stron rynku nie podejmowała bardziej zdecydowanych działań. Jak pokazały pierwsze minuty handlu na Wall Street, wcześniejsza spadkowa tendencja kontraktów na amerykańskie indeksy nie oznaczała nic groźnego, poza marazmem. S&P500 zyskiwał 0,2 proc. Dopiero gdy po dwóch godzinach niemal podwoił skalę zwyżki, na giełdach europejskich byki zaczęły odrabiać straty.
Także i w Warszawie pod koniec dnia indeks największych spółek śmielej ruszył w górę. Ostatecznie zniżkował o 0,4 proc., WIG spadł o 0,58 proc., mWIG40 o 1,25 proc., a sWIG80 o 0,26 proc. Obroty wyniosły 752 mln zł.
Źródło: Open Finance