„Klienci obserwują wysokie poziomy indeksów giełdowych i rosnącą ich zmienność, więc oczekują gwarancji w inwestycjach” – uważa Krzysztof Rosiński, wiceprezes TU Europa Życie.
„Dodaje, że do łask mogą też wrócić tzw. antybelki, czyli proste polisy na życie i dożycie, sprzedawane jako alternatywa dla lokat bankowych. Są od nich lepsze, bo od ubezpieczeń nie trzeba płacić 19 proc. podatku od zysków kapitałowych. Ma to być efekt wzrostu stóp procentowych. Same banki również są zainteresowane ich promocją, bo przyciągają w ten sposób klientów. Ci lokują pieniądze, które są potrzebne do sfinansowania akcji kredytowej, która wykazuje imponujące wzrosty (…). To z kolei napędza popyt na polisy ochronne, dodawane do wszelkiego rodzaju kredytów.” – czytamy.
„Efekt jest taki, że towarzystwa spodziewają się w tym roku zebrać około 28 mld zł składek, z tego około połowa ma pochodzić z polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Co prawda, oznacza to niższy wzrost (spodziewany jest na poziomie 20–30 proc.) niż w ubiegłym roku (około 40 proc.) ale i tak będzie to kwota między 4,5 a 6,5 mld zł składek. Te szacunki będą aktualne tylko pod jednym warunkiem, że nie zmieni się sytuacja na giełdzie. Spadki indeksów mogą zmniejszyć zainteresowanie takimi polisami.” – podaje dziennik.
Polisy coraz częściej stają się alternatywą dla tradycyjnych lokat bankowych. Odkładając pieniądze na lokacie klient może uzyskać odsetki w wysokości najwyżej 4,5 proc. Taka stawka obowiązuje jednak przy wysokich kwotach deponowanych pieniędzy. Standardowe oprocentowanie oscyluje w granicach 3 proc. Od tego potrącany jest jeszcze podatek od zysków kapitałowych.
Więcej informacji w dzisiejszym wydaniu „Gazety Prawnej”.