Ostatnia sesja starego roku była na prawie wszystkich rynkach zupełnie bez znaczenia. Prawie wszystkich, ponieważ giełdy zachodnie albo zakończyły handel już w środę albo w Sylwestra działały krócej i przy istotnie mniejszej aktywności niż normalnie. Warto jednak, zwrócić uwagę na ostatnią godzinę ostatniego dnia handlu na Wall Street.
Wszystkie indeksy amerykańskie w tym czasie spadły o ponad procent, co w praktyce oznacza, że cała misternie budowana zwyżka w okresie przed i po świątecznym została całkowicie zniwelowana. Tym samym rynek powrócił do poziomu oporu na wysokości 1115 pkt. i już dziś przy pełnych trybunach mogą zapaść ważne rozstrzygnięcia.
O sylwestrowej sesji na GPW trudno napisać coś więcej ponad to, że się odbyła. Handel był skrócony do 4 godzin, obrót niewielki, a zmienność w granicach kilkunastu punktów. Najważniejszym szczegółem jest poziom zakończenia dnia, który na WIG20 wyniósł 2388 pkt. i będzie punktem odniesienia dla całego roku. Jeszcze łatwiej zapamiętać analogiczny poziom dla szerokiego WIGu, który osiągnął niemal 40.000 pkt.
Nowy tydzień od razu przynosi zmianę w sytuacji makroekonomicznej. Po dłuższym okresie bez danych rynki powinny w pierwszej kolejności zareagować na dzisiejszy indeks ISM z sektora produkcji w USA, a już w środę decydujące znaczenie będą mieć raporty z rynku pracy. Ponieważ w piątek przypada pierwszy piątek miesiąca to na koniec tygodnia wypadają kompleksowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Praktycznie gracze mogą ustawiać cały tydzień pod te dane, bo agencje informacyjne przez weekend donosiły o przeciekach, które sugerują, że amerykańska gospodarka nie traci już miejsc pracy. To dość ryzykowne podejście, ale patrząc na prognozy widać, że noworoczny optymizm udzielił się analitykom, bo prognozy nadchodzących danych zakładają poprawę w najważniejszych wskaźnikach. Dla rynków to wcale nie takie dobre informacje, bo przez to łatwo o negatywne zaskoczenie, a te może skończyć się dla indeksów niewielkimi spadkami, co wytworzy niebezpieczny układ techniczny. Z tego powodu należy obserwować zachowania rynków już w pierwszych dniach nowego roku, choć obiektywnie trzeba również przyznać, że możliwy jest (podobny do zeszłorocznego) „efekt stycznia”. Wtedy początkowe wzrosty wygenerowane porządkowaniem portfeli inwestorów w pierwszych dniach roku były pułapką, po której nastąpiła 30 proc. przecena. Na razie na prognozowanie takiego scenariusza jest zbyt wcześnie, ale pamiętajmy, że rynek ma za sobą 80 proc. zwyżkę i korekta w końcu się pojawi.
Paweł Cymcyk
Źródło: AZ Finanse